Jak uhonorować legendy MotoGP? Kontrowersje wokół zastrzeżenia numerów

Getty Images / Mirco Lazzari gp / Marco Simoncelli na czele stawki MotoGP
Getty Images / Mirco Lazzari gp / Marco Simoncelli na czele stawki MotoGP

W czwartek władze MotoGP oficjalnie zastrzegły numer 58, z którym startował tragicznie zmarły Marco Simoncelii. W tej sytuacji pojawiła się polemika czy w przyszłości powinno się blokować kolejne numery startowe.

W ostatnich latach poziom bezpieczeństwa na zawodach MotoGP wzrósł, jednak w takim sporcie trudno zminimalizować ryzyko do minimum. W wyniku fatalnych upadków śmierć w wyścigach w ostatnich sezonach ponieśli Daijiro Kato (2003), Shoya Tomizawa (2010), Marco Simoncelli (2011) oraz Luis Salom (2016).

W przypadku Simoncellego władze MotoGP zdecydowały się na zastrzeżenie numeru 58, z którym startował Włoch. Do oficjalnej ceremonii doszło w czwartek na torze Misano, który położony jest blisko miejsca urodzenia "Sica". Kontrowersje budzi jednak fakt, że firma Dorna, która zarządza królewską kategorią, podobnie nie poczyniła w przypadku Kato czy Tomizawy. Śmierć Japończyków nastąpiła jeszcze przed wypadkiem Simoncellego w Malezji. Co więcej, wypadek śmiertelny Tomizawy miał miejsce właśnie w Misano.

- Jesteśmy tutaj z Paolo, ojcem Marco Simoncellego. Od teraz numer należący do Marco będzie zastrzeżony dla jego rodziny. Nikt inny nie będzie mógł z niego skorzystać, chyba że rodzina zadecyduje inaczej i wyrazi na to zgodę - powiedział Carmelo Ezpeleta, szef firmy Dorna, w trakcie ceremonii.

Problem blokowania numerów dotyczy również zawodników, którzy odchodzą na sportową emeryturę. Obecnie wielu młodych zawodników wybiera numery, z którymi niegdyś startowali ich idole z okresu dzieciństwa. - Nie chciałbym żeby, numer 34 należący do Kevina Schwantza kiedyś zastrzeżono. Tak samo jak nie chciałbym, żeby postąpiono tak z numerem 74, który należał do Kato, czy z numerem 65 należącym do Lorisa Capirossiego. Pozwólmy uczcić pamięć zawodników poprzez zgodę na używanie ich przez kolejnych motocyklistów - stwierdził David Emmett, brytyjski dziennikarz zajmujący się MotoGP.

ZOBACZ WIDEO: Miroslav Radović: Wierzyłem, że jeszcze zagram w Legii (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Obecnie największą legendą MotoGP bez wątpienia jest Valentino Rossi. "Doctor" ma ważny kontrakt z Movistar Yamaha MotoGP do końca sezonu 2018 i najprawdopodobniej wtedy zakończy karierę. W momencie, gdy Włoch odjedzie swój ostatni wyścig, teoretycznie zwolni się numer 46. Jednak zdaniem części kibiców, Dorna powinna wtedy zablokować numer Rossiego. W kolejnych latach kariery kończyć będą kolejne gwiazdy - Jorge Lorenzo, Dani Pedrosa, Marc Marquez. Czy to oznacza, że numery 99, 93 i 26 też powinny wypaść z listy?

Temat numerów poruszono w trakcie konferencji prasowej przed wyścigiem o Grand Prix San Marino. - Moje 46... Myślałem o tym. Moja pierwsza myśl jest taka, że nie podoba mi się idea, by ten numer był zablokowany. Wolałbym, żeby nadal był dostępny. Wolałbym, żeby jakiś inny zawodnik go wziął, jeśli chce i niech idzie swoją drogą - stwierdził Rossi.

Teraz rządzący MotoGP mają twardy orzech do zgryzienia. Czy w październiku, gdy rozgrywany będzie wyścig o Grand Prix Japonii, zorganizować podobną ceremonię i zastrzec numery Kato i Tomizawy? Co zrobić, gdy Rossi zakończy karierę?

Komentarze (0)