Wprawdzie Valentino Rossi przeżywa ostatnio drugą młodość i sezony 2014-2016 kończył jako wicemistrz świata, ale po raz ostatni Włoch triumfował w MotoGP w roku 2009. Od tamtego momentu trzykrotnie po tytuł sięgał Jorge Lorenzo, ale wydaje się, że Hiszpan na najbliższe dwa lata wykluczył się z walki o mistrzostwo poprzez ryzykowny transfer do Ducati. Decyzja Lorenzo może jedynie przyspieszyć rozpoczęcie panowania nowego pokolenia w MotoGP.
Przedstawicielem młodej generacji jest bez wątpienia Marc Marquez. On pojawił się w królewskiej kategorii w sezonie 2013 jako 20-latek i od razu zabrał sprzed nosa tytuł Lorenzo. Miał przy tym sporo szczęścia, pomogła mu też zmiana w regulaminie - wcześniej debiutanci nie mogli od razu trafiać do fabrycznej ekipy i liczyć na konkurencyjny motocykl. Fakt jest jednak taki, że Marquez spędził cztery sezony w MotoGP, z czego aż trzy zakończyły się jego zwycięstwem. "MM93" już wykreślił część rekordów Rossiego z kart historii i jest na dobrej drodze, by w tym roku pozbawić "Doctora" kolejnych osiągnięć.
Tym, który może mu przeszkodzić jest Maverick Vinales. To właśnie młody Hiszpan zyskał najwięcej na odejściu Lorenzo do Ducati. Yamaha zobaczyła w nim idealnego kandydata na przyszłego mistrza i wyrwała 22-latka z Suzuki. O słuszności tej decyzji świadczą wyniki przedsezonowych testów. Vinales zakończył na pierwszym miejscu wszystkie sesje testowe - w Walencji, Malezji, Australii i Katarze. Na nowym motocyklu, do którego musiał się dopasować, pokonał setki okrążeń i nie zanotował ani jednego upadku.
Na przeciwległym biegunie znalazł się Rossi. On podczas testów wyraźnie się męczył, sam nazwał tegoroczną zimę jako jedną z najgorszych w swojej karierze. Gdy jednego dnia 38-latek znalazł dobrze działające ustawienia na torze w Katarze, to okazywało się, że kolejnego nie spisują się one najlepiej. O ile po ogłoszeniu decyzji Lorenzo, Rossi mógł triumfować, o tyle teraz ma powody do niepokoju. W wyścigu o Grand Prix Kataru może się okazać, że jest on daleko w tyle za nowym kolegą z ekipy Movistar Yamaha MotoGP.
ZOBACZ WIDEO Zmiana opon na letnie. Kierowco, nie daj się oszukać pogodzie
Nieco z boku pozostaje Marquez. Hiszpan podczas testów w Katarze również nie błyszczał, ale podobnie było przed rokiem, a później był w stanie sięgnąć w cuglach po tytuł mistrzowski. Wystarczy popatrzeć na symulacje wyścigowe, które zawodnicy urządzili sobie w Australii, gdzie warunki do jazdy były najbardziej miarodajne i optymalne. Tam rządzili Marquez i Vinales. Pozostali rywale nie byli się w stanie do nich zbliżyć. W pewnym momencie doszło nawet do niecodziennej sytuacji. Marquez wyjechał na tor za młodszym rodakiem i podążał jego śladem. Aktualny mistrz świata jakby zdawał sobie sprawę, że to Vinales będzie jego głównym rywalem w tym sezonie i taka symulacja mu dać odpowiedzi na pewne pytania. Jak hamuje Vinales na nowej maszynie? Gdzie są jego słabe punkty? Gdzie Marquez może znaleźć moment, by go wyprzedzić na torze?
- Myślałem, że spróbuje pobić swój czas, a on jechał za mną. Może nie potrzebował ustanawiać lepszego rezultatu. Jednak był szybki. On ma prędkość i na pewno świadomość posiadania go za plecami jest dodatkową motywacją, bo trzeba się poprawiać, być jeszcze szybszym - mówił wtedy Vinales, który mimo wszystko w Australii przerwał swoją symulację wyścigu i zjechał do boksu, aby nie dać rywalowi okazji do wyłapania jego słabości.
Marquez ma 24 lata i jest już trzykrotnym mistrzem świata MotoGP. Vinales ma 22 lata i nie ma w swoim dorobku ani jednego tytułu, ale ostatnie dwa sezony spędził w niezbyt konkurencyjnym Suzuki. Młodszy z Hiszpanów z pewnością szybko będzie chciał dorównać osiągnięciom Marqueza, choć Rossi zrobi wszystko, aby mu to utrudnić. Włoch ma 38 lat i doświadczenie może być jego atutem. "Doctor" jest mistrzem gierek psychologicznych, o czym przekonywali się jego rywale i koledzy z zespołu, jak chociażby Lorenzo.