Wyścig o Grand Prix Kataru na torze Losail jest jedynym w kalendarzu MotoGP, który odbywa się w nocy przy sztucznym oświetleniu. Takie warunki nie sprzyjają jeździe na motocyklu, więc przed paroma laty inaugurację sezonu trzeba było przełożyć na poniedziałek ze względu na opady deszczu. Wywołało to ogromną krytykę, wiązało się też z ogromnymi kosztami. W efekcie w tym roku wyścig królewskiej kategorii ma się odbyć, nawet jeśli będzie padać deszcz.
Niedawno obiekt w Katarze wizytowali Franco Uncini oraz Loris Capirossi, którzy w MotoGP odpowiadają za kwestie bezpieczeństwa. Obaj uznali, że mokra nawierzchnia asfaltu oraz kałuże odbijające się w świetle nie będą przeszkadzać motocyklistom. Dodatkowym problemem na Losail jest jednak piasek, który zalega na torze. Jest on nawiewany przez wiatr z pobliskiej pustyni.
- Mam nadzieję, że nie będziemy musieli sprawdzać takich warunków. Zwłaszcza na tym torze nie mamy doświadczenia, jeśli chodzi o jazdę w deszczu. Nie wiemy jaka będzie widoczność przy sztucznym świetle i padającym deszczu. Do tego dochodzi piasek. To jest spore zmartwienie dla nas, zawodników. Oby prognozy pogody nie sprawdziły się - powiedział w środę na konferencji prasowej Jorge Lorenzo z Ducati.
Gdy przed paroma tygodniami zapadła decyzja, że wyścig MotoGP nie będzie przełożony, nawet jeśli w Katarze spadnie deszcz, mówiło się o zorganizowaniu "mokrych" testów na torze Losail. Ostatecznie do nich nie doszło. - Nie mamy doświadczenia na tych oponach. Nie wiemy, jak będą się spisywać na mokrym asfalcie, na którym zalega piasek. Jeśli będziemy musieli spróbować jazdy w takich warunkach, to spróbujemy. Na pewno nie będzie to komfortowe, aby ścigać się 365 km/h w tej sytuacji. Jeśli jeden zawodnik zdecyduje się wyjechać na tor, to inni nie będą mogli powiedzieć "nie" - stwierdził Scott Redding z Octo Pramac Racing.
Nieco innego zdania na konferencji prasowej był Cal Crutchlow. Brytyjczyk z ekipy LCR Honda MotoGP wyraził pogląd, że na każdym torze w końcu musi dojść do rywalizacji w deszczowych warunkach. - Loris Capirossi jeździł tu w deszczu i powiedział, że widoczność była niezła. Oczywiście, gdy na starcie jest 25 zawodników, to sytuacja się zmienia. Wiele się może zdarzyć. Jednak to nie jest problem, trzeba będzie po prostu znaleźć odpowiednią przyczepność. Pamiętam pierwszy wyścig w Argentynie, gdy tam startowaliśmy w 2014 roku. Warunki tam panujące były katastrofalne, a musieliśmy jeździć - stwierdził.
ZOBACZ WIDEO Zmiana opon na letnie. Kierowco, nie daj się oszukać pogodzie