Maverick Vinales ustawił się na szóstej pozycji na starcie do wyścigu o Grand Prix Argentyny. Młody Hiszpan szybko udowodnił jednak, że słabszy występ w deszczowych kwalifikacjach był wpadką przy pracy. Już na pierwszych metrach zawodnik Movistar Yamaha MotoGP zyskał kilka miejsc.
Vinales musiał uporać się na dystansie z Calem Crutchlowem oraz Marcem Marquezem. Wyprzedzenie Brytyjczyka zajęło mu kilka okrążeń, zaś Marquez sam popełnił błąd i wykluczył się z rywalizacji poprzez upadek. - To był trudny wyścig. Startowałem z szóstej pozycji, wyprzedziłem kilku zawodników i znalazłem się za Crutchlowem. Musiałem go wyprzedzić, bo mnie hamował. Gdy mi się to udało, myślałem już tylko o dogonieniu Marqueza, który jechał bardzo szybko. Sam jechałem na sto procent, próbowałem znaleźć własne tempo - powiedział Vinales po wyścigu.
Hiszpan rozpoczął nowy sezon MotoGP i starty w ekipie Yamahy od dwóch zwycięstw. Dzięki temu ma na swoim koncie komplet 50 punktów. - Wykonaliśmy świetną robotę. Dokonaliśmy właściwego doboru opon i czułem się świetnie! Przyczepność przez cały wyścig była naprawdę wysoka. To mi pozwalało jechać mocnym tempem. Michelin wykonuje naprawdę dobrą robotę - dodał.
22-latek nie ukrywa, że jest zachwycony jazdą w nowym zespole. - Czuję się jakbym śnił. Dwie wygrane z rzędu, coś niesamowitego. Muszę podziękować mojej ekipie, bo robią dla mnie coś fantastycznego i musimy kontynuować taką pracę. Gdyby ktoś mi powiedział, że wygram w Argentynie, to bym uznał to za niemożliwe. Do tej pory ten tor był dla mnie pechowy. Z trzech wyścigów dwa razy miałem na nim upadki - podsumował Vinales.
ZOBACZ WIDEO Tego nie uczą na kursach prawa jazdy. Zobacz, jak sobie radzić w kryzysowych sytuacjach na drodze