Valentino Rossi był liderem klasyfikacji generalnej mistrzostw świata MotoGP po trzech wyścigach nowego sezonu. Włoch miał problemy w treningach czy kwalifikacjach, ale zawsze w niedzielę był w stanie na tyle poprawić ustawienia motocykla, że rywalizację w Katarze, Argentynie i Stanach Zjednoczonych kończył na podium.
W hiszpańskim Jerez było jednak inaczej. O ile na pierwszych okrążeniach "Doctor" był w stanie przebić się na piątą pozycję, ale w połowie dystansu jego tempo wyraźnie spadło. W końcówce wyścigu Rossi miał spore problemy, by utrzymać się na motocyklu w zakrętach. - To był trudny wyścig. Tak naprawdę cały weekend był dla nas męczący. Ani przez moment nie czułem się dobrze na motocyklu czy też z tymi oponami. Sporo pracowaliśmy, zwłaszcza aby poprawić wibracje maszyny i problemy z przyspieszeniem, ale w wyścigu było jeszcze gorzej. Do tego doszły kłopoty z przednią oponą - powiedział 38-latek.
Rossi dojechał do mety na odległej pozycji, ale punkty zdobyte w Jerez pozwoliły mu pozostać liderem klasyfikacji generalnej MotoGP. - W końcówce wyścigu musiałem znacząco zwolnić, bo miałem spore wibracje motocykla. Dobrze, że chociaż udało się dojechać do mety na punktowanej pozycji, ale nie zmienia to faktu, że był to trudny weekend - stwierdził "Doctor".
Dla Rossiego wydarzenia z Jerez są o tyle niezrozumiałe, że przed rokiem zawodnik Movistar Yamaha MotoGP odniósł wygraną w Grand Prix Hiszpanii. W całej swojej karierze Włoch aż siedmiokrotnie wygrywał w królewskiej kategorii na tym obiekcie. - Spodziewaliśmy się lepszego rezultatu. Myśleliśmy, że będziemy bardziej konkurencyjni na tym torze. Tym bardziej jak popatrzymy na wyniki z Jerez w ostatnich latach. Musimy zrozumieć co się tutaj wydarzyło - podsumował Rossi.
ZOBACZ WIDEO: Polski himalaista przeżył "biwak śmierci" na Mount Everest. Niebywała odporność!