Sukces Jorge Lorenzo oznacza porażkę Valentino Rossiego

Materiały prasowe / Ducati / Jorge Lorenzo po wyścigu w Jerez
Materiały prasowe / Ducati / Jorge Lorenzo po wyścigu w Jerez

Losy Valentino Rossiego i Jorge Lorenzo już na zawsze połączyły się w MotoGP. Jeśli Hiszpan odniesie sukces na motocyklu Ducati, dla Rossiego będzie to oznaczać sromotną porażkę.

Valentino Rossi w motocyklowych mistrzostwach świata startuje od ponad dwudziestu lat. W tym czasie stoczył wiele pasjonujących pojedynków. Rywalami "Doctora" w drodze na szczyt byli jego rówieśnicy jak Sete Gibernau czy Max Biaggi. Jednak dopiero pojedynki z przedstawicielami nowego pokolenia w MotoGP rozgrzały kibiców do czerwoności.

Tak było, gdy do Yamahy dołączył Jorge Lorenzo. Nikt nie miał wątpliwości, że Hiszpan ma olbrzymi talent i dla Japończyków miał on być inwestycją w przyszłość. Na wypadek gdyby Rossi zaczął notować spadek formy, albo postanowił zakończyć karierę. Do tego jednak nie doszło, a talent Lorenzo eksplodował szybciej niż wszyscy myśleli. W sezonie 2009 jeszcze Rossi był mistrzem świata, ale rok później musiał patrzeć na sukces Lorenzo. To było upokorzenie. Tym bardziej, że już wtedy ich relacje były chłodne. W boksach Yamahy musiały nawet powstać specjalne ścianki przedzielające zawodników, bo nie byli w stanie spojrzeć na siebie.

To zmusiło Rossiego do odejścia z Yamahy. On nie był w stanie pogodzić się z rolą zawodnika numer dwa. Wybrał Ducati. Włosi marzyli, że zdobędzie dla nich kolejny tytuł mistrzowski. Tyle, że sezony 2011-2012 okazały się najgorszymi w karierze "Doctora". Zero wygranych wyścigów, ledwie trzy podia w ciągu dwóch lat. To musiało skończyć się powrotem do Yamahy. Tyle, że już w nieco innej formie. Jako żywa legenda MotoGP. Plan pewnie zakładał, że Rossi pojeździ dwa lata, pomoże Japończykom sprzedać w sprzedaży gadżetów i akcjach PR-owych, po czym zakończy karierę.

Druga młodość Rossiego

Jednak Rossi zaczął z powrotem wygrywać. Może nie od razu, bo w roku 2013 był jeszcze gorszy od Lorenzo, ale już w sezonie 2014 zgarnął tytuł wicemistrza świata. Hiszpan stanął na najniższym stopniu podium. Każda ze stron zapewniała, że ich relacje się poprawiły, że każdy dojrzał, że nikt już nie będzie musiał budować ścianek w boksach. Do czasu. Los sprawił, że w roku 2015 obaj zażarcie walczyli o tytuł. W atmosferze skandalu po mistrzostwo sięgnął Lorenzo. Sprawy rozstrzygnęły się dopiero w ostatnim wyścigu sezonu w Walencji, do którego Rossi ruszał z końca stawki. To była kara za wywrócenie Marca Marqueza we wcześniejszym Grand Prix Malezji. Lorenzo protestował, domagał się surowszej kary dla kolegi z ekipy. Narzekał też na Yamahę, że nie stoi po jego stronie.

ZOBACZ WIDEO Primera Division: zabójczy tercet Barcy rozbił rywala! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Yamaha od zawsze miała jednak słabość do Rossiego. Lorenzo zdobył dla niej tytuł, ale to Rossiemu jako pierwszemu zaproponowała przedłużenie kontraktu w roku 2016. Dla Hiszpana był to policzek, bo przez całą zimę powtarzał, że liczy na nowy kontrakt i chciałby zakończyć karierę w Yamasze. Po raz kolejny poczuł się niedoceniany i postanowił odejść do Ducati. Stwierdził, że potrzebuje nowych wyzwań, że chce dołączyć do grona zawodników, którzy zdobywali tytuły na motocyklach różnych producentów. Tak jak Rossi, który przed jazdą w Yamasze święcił triumfy na Hondzie.

Kibice pukali się jednak w czoło. Lorenzo jeździ delikatnie, płynnie. Motocykl Yamahy był idealnie dopasowany do jego stylu. Za to Ducati jest agresywne, trudno skręca. Kompletne przeciwieństwo. Zimowe testy pokazały, że adaptacja w nowym teamie może przebiegać boleśnie. I może zakończyć się porażką, tak jak to było w przypadku Rossiego w latach 2011-2012. Lorenzo kończył testy ze świadomością, że jest jednym z najgorszych zawodników na motocyklu Ducati, że traci do czołówki ponad sekundę na okrążeniu. Obawy kibiców potwierdziły pierwsze wyścigi nowego sezonu MotoGP, w których Hiszpan nie błyszczał.

Lorenzo nie chce być porównywany do Rossiego

- Porównywanie mnie do wyników Rossiego z okresu startów w Ducati jest mylące, bo w 2010 roku w stawce były cztery mocne motocykle, a reszta była lata świetlne za nimi. Wtedy, gdy przyjeżdżałeś do mety 45 sekund za zwycięzcą, zajmowałeś piąte lub szóste miejsce. Teraz będzie to dla ciebie oznaczać piętnastą pozycję. Do tego obecny motocykl Ducati jest bardziej konkurencyjny niż ten w czasach Rossiego - powiedział ostatnio Lorenzo w wywiadzie dla "Sport Rider".

Postęp u Lorenzo było widać w amerykańskim Austin. Lorenzo szóstą pozycję w kwalifikacjach świętował niczym zdobycie tytułu mistrza świata. Jego lepszy wynik miał dowodzić temu, że zmiany w maszynie Ducati idą w dobrą stronę. Tyle, że w późniejszym wyścigu sytuacja wróciła do normy. Aż doszło do Grand Prix Hiszpanii. Tor w Jerez jest jednym z ulubionych dla 30-latka. Trudno się jednak dziwić, skoro jego charakterystyka odpowiadała do tej pory maszynom Yamahy. Wąski i kręty tor był za to koszmarem dla Ducati. "Por Fuera" odczarował ten obiekt dla włoskiej marki. W morderczym upale był w stanie dojechać do mety na trzeciej pozycji. Wykorzystał problemy rywali z oponami i zrobił swoje. Znowu szalał jakby zdobył mistrzostwo świata.

Lorenzo odniesie sukces w Ducati?

Lorenzo poczuł ulgę i zeszło z niego ciśnienie. W ostatnich tygodniach sporo nasłuchał się o tym, że ma przed sobą wizję zmarnowanych dwóch sezonów, że nic nie wygra. Tymczasem w czwartym wyścigu w barwach Ducati osiągnął dla tej ekipy podium. Wyrównał przy tym rekord Rossiego. On też potrzebował czterech Grand Prix na maszynie z Bolonii, aby osiągnąć "pudło". Tyle, że Włoch miał w tym momencie 47 punktów na koncie, a Lorenzo ma teraz 28. Hiszpan ma jednak cały sezon, aby mimo wszystko pobić rezultaty swojego starszego kolegi.

Rossi nie lubi wracać w wywiadach do okresu spędzonego w Ducati. W filmie "Hitting the Apex" przyznał, że już po pierwszych zimowych testach na tej maszynie wiedział, że przejście do włoskiej stajni było błędem, że zmarnuje dwa sezony. Dziś team z Bolonii wygląda jednak zgoła inaczej. Niepowodzenie projektu, który swoją twarzą firmował Rossi, wywołało lawinę zmian w ekipie. Nowi szefowie Ducati powtarzają, że zakontraktowali Lorenzo, by walczyć z nim o tytuł w 2018 roku. Są zdania, że mają konkurencyjny motocykl, brakowało im tylko topowego zawodnika. O ile w pierwszych tygodniach takie hasła można było wyśmiać, o tyle po wyścigu w Jerez należy je potraktować poważnie. Lorenzo w Ducati został zbyt wcześnie skreślony.

[b]Łukasz Kuczera

[/b]

Komentarze (0)