Po raz kolejny w tym sezonie motocykle Movistar Yamaha MotoGP nie wypadły najlepiej na torze, gdzie stan asfaltu pozostawia sporo do życzenia. Przed kilkoma tygodniami w hiszpańskim Jerez Maverick Vinales i Valentino Rossi nie potrafili nawiązać kontaktu z czołówką. Hiszpan był szósty, a Włoch dziesiąty.
Podobna sytuacja miała miejsce w Barcelonie. Tym razem nieco lepiej spisał się Rossi, który na metę Grand Prix Katalonii wjechał jako ósmy zawodnik. Vinales był dziesiąty. - Naprawdę nie wiem, co się stało. Na porannej rozgrzewce na oponach zużytych zrobiłem czas 1:46.1. W wyścigu na nowym ogumieniu pojechałem okrążenie w czasie 1:46.7. Trudno mi coś powiedzieć. To ta sama historia, o której już wspominałem - żalił się po wyścigu 22-latek.
Pomimo słabego występu na torze Catalunya, Vinales nadal jest liderem mistrzostw świata MotoGP. Jego przewaga nad Andreą Dovizioso stopniała jednak do siedmiu punktów. - Mogę powiedzieć, że nasz motocykl jest dobry. To było widać w Katarze czy Argentynie. Problem nie tkwi w maszynie. Jestem liderem mistrzostw, a przez kilka okrążeń nie byłem w stanie jechać na innej pozycji niż szesnasta. To dramat. Wracam do domu z głową pełną myśli. Jestem zdemotywowany. Zostaje mi myśleć o wygraniu kolejnych wyścigów - dodał Vinales.
Vinales po raz pierwszy w karierze jest jednym z kandydatów do tytułu. Młody Hiszpan wyraźnie odczuwa presję spoczywającą na jego barkach z tego powodu. - Mam pustkę w głowie. Nie wiem co robię źle. Przygotowuję się do wyścigów tak samo jak w Katarze i Argentynie, gdzie wygrywałem. Jadę w ten sam sposób, a wyników nie ma. Zespół też tego nie rozumie. W poprzednich Grand Prix moje czasy z rozgrzewki i wyścigu były na takim samym poziomie. W Barcelonie tak nie było. Pod koniec rywalizacji czułem się jakbym jechał w Moto2, a nie w MotoGP - podsumował.
ZOBACZ WIDEO Robert Kubica ponownie za kierownicą F1. Kulisy wielkiego powrotu Polaka