W sierpniu Patryk Kosiniak zanotował upadek podczas sesji treningowej przed IDM Superbike na torze w holenderskim Assen. Doznał skomplikowanego złamania lewej nogi. Kość strzałkowa i piszczelowa były tak mocno roztrzaskane, że konieczne było założenie kilku śrub i metalowych prętów.
Niestety, we wrześniu w ranę wdało się zakażenie i Kosiniak ponownie trafił do szpitala. Jego stan był poważny, ale specjalistom z placówki MSWiA w Warszawie udało się uratować sytuację. Ranę oczyszczono, z lewej kończyny wyciągnięto też niektóre śruby. 27-latek przebywał w szpitalu aż 39 dni.
Właśnie minął miesiąc, odkąd "Kosa" otrzymał zgodę na opuszczenie szpitala. Polak rozpoczął już rehabilitację kontuzjowanej nogi. - Minął miesiąc odkąd wyszedłem ze szpitala MSWiA w Warszawie. Od tamtej pory przechodzę dwa razy dziennie zabiegi w Geronimo Centrum Rehabilitacji. Na chwilę obecną magnetronic, laser i ultradźwięki. Niebawem zaczniemy pracę manualną. Progres jest bardzo powolny, ale idzie to wszystko do przodu. Dostałem zielone światło na delikatne obciążanie nogi oraz treningi na siłowni, żeby wzmacniać pozostałe partie. Zrost kości jakiś tam jest, ale też szału nie ma - zdradził Kosiniak.
Jeden z lepszych polskich motocyklistów ma pełną świadomość tego, że czeka go bardzo długa droga, aby powrócić do pełnej sprawności. - Problemem jest to, że nie jestem w stanie ruszać stopą, bo straciłem mięśnie za ten ruch odpowiedzialne, a jak wiadomo lewą nogą zmieniamy biegi. Jeśli będzie pełny zrost i wygojona rana, można myśleć o jakiś operacjach plastycznych i przeszczepach mięśni, ale do tego jeszcze daleka droga. Trzymajcie kciuki, wrócę. Na pewno - obiecał tarnowianin.
ZOBACZ WIDEO: Karolina Bojar o partnerce Howarda Webba: Jako sędzia bardzo mi zaimponowała