Ranczo Valentino Rossiego stało się jego drugim domem, bo na kilku hektarach motocyklista wybudował tor do dirt-tracku. Odkąd Włoch zaczął prowadzić akademię talentów VR46, regularnie odbywają się na nim treningi, które pomagają 38-latkowi i jego młodszym kolegom utrzymać formę pomiędzy wyścigami MotoGP. To nie spodobało się jednak okolicznym mieszkańcom.
Mieszkańcy wioski, w której znajduje się ranczo, mają dość ciągłych hałasów i wnieśli sprawę do sądu. W pozwie wskazują, że Rossi nie dopełnił wszystkich formalności przy budowie toru w 2011 roku. Narzekają też na nadmierny hałas i emisję spalin. Pozew liczy aż dziewiętnaście stron.
Regionalny Sąd Administracyjny w Marche nie przyznał jednak racji sąsiadom Rossiego. Większość zarzutów została oddalona. Sędzia zajmujący się sprawą podkreślił, że władze miasta otrzymały od legendy MotoGP decyzję środowiskową w tej sprawie i była ona korzystna dla Rossiego.
- Gmina oszacowała, że ze względu na niekwestionowaną popularność Valentino Rossiego, obecność takiego ośrodka szkoleniowego i funkcjonowanie w przyszłości na ranczu muzeum mu poświęconego, stanowią niewątpliwą atrakcję dla kibiców na całym świecie. To pociąga za sobą pozytywne skutki w kwestii turystyki i handlu. Gmina poprosiła też o możliwość wykorzystania obiektu do własnych celów sportowych i społecznych - czytamy w decyzji sądu.
Rossi przedstawił też wyniki badań, z których wynika, że na ranczu nie dochodzi do przekroczenia norm hałasu. - Godziny, w których odbywają się treningi, nie pokrywają się z popołudniowym i nocnym odpoczynkiem okolicznych mieszkańców. Przeprowadzone badanie nie wykazało, aby podczas jazd przekraczano normy. Również odbywające się tam kontrole nie wykazały pod tym względem nieprawidłowości - dodał sąd.
Decyzja nie jest jednak ostateczna. Mieszkańcom okolic rancza przysługuje prawo do apelacji i już zapowiedzieli, że z niego skorzystają.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: oto najseksowniejsza fanka futbolu? Wiemy, komu kibicuje