W ostatnich latach rywalizacja w MotoGP odbywa się pod dyktando Marca Marqueza. Odkąd Hiszpan pojawił się w królewskiej kategorii w sezonie 2013, nie ma sobie równych. Na pięć możliwych tytułów, zgarnął cztery. Bije kolejne rekordy i jest na dobrej drodze, by zostać najlepszym zawodnikiem w historii motocyklowych mistrzostw świata.
25-latek również w obecną kampanię wchodzi jako jej główny faworyt. Zimowe testy pokazały, że motocykle przygotowane przez Repsol Honda Team są konkurencyjne. Wprawdzie Hiszpan nie znajdował się na czele tabeli z czasami, ale to tylko zmyłka. Jego tempo wyścigowe wyglądało naprawdę solidnie.
"Kosmita" Marquez
Tak jak przed laty MotoGP było zdominowane przez Valentino Rossiego, tak teraz grozi mu panowanie Marqueza. 25-latek już teraz dorobił się przydomku "kosmita" wśród kolegów z padoku. Jeśli Hiszpan zdobędzie trzeci tytuł mistrzowski z rzędu, to dołączy do legend tego sportu. Przed nim dokonali tego m. in. Mick Doohan, Eddie Lawson czy John Surtees. Lepsi są tylko wspomniany wcześniej Rossi oraz Giacomo Agostini.
Marquez w sezon wchodzi z nowym kontraktem. Umowę z Hondą przedłużył do końca sezonu 2020. Dla Hiszpana kluczowa jest nić porozumienia z zespołem, przygotowanie konkurencyjnej maszyny. To nie jest typ osobowości jak Rossi, który gdy w 2003 roku dominował w MotoGP z Hondą, szukał innego wyzwania i przeszedł do Yamahy.
ZOBACZ WIDEO Mikołaj Sokół: Robert daje z siebie maksimum. Pracy na pewno mu nie zabraknie
Marquez, nawet jeśli chciał szukać nowej porcji motywacji, nie miał alternatywy. W Ducati czy Yamasze nie było dla niego miejsca, a KTM nie jest jeszcze konkurencyjny. Austriacki team, który podobnie jak 25-latek, sponsorowany jest przez Red Bulla, może być dla niego opcją najwcześniej w 2021 roku. Wtedy powinien już dysponować zwycięskim motocyklem.
Doktor Rossi też marzy o tytule
Tym, który będzie chciał pokrzyżować w tym roku szyki Marquezowi jest Valentino Rossi. Włoch to fenomen tego sportu. Mimo 39 lat na karku, nadal znajduje energię do kolejnych startów. Właśnie przedłużył swój kontrakt z Yamahą, a to oznacza, że będziemy go oglądać w MotoGP przez kolejne dwa sezony.
Zmartwieniem "Doctora" może być jednak forma Yamahy. Model M1 w zeszłym roku nie był udaną konstrukcją. Problemy z elektroniką sprawiły, że motocykl szybko zużywał opony. W połowie wyścigu tempo Rossiego znacząco spadało i walka o wygrane była niemożliwa. Wypowiedzi z testów zimowych wskazują, że Japończycy nie do końca uporali się z tym kłopotem.
Na niekorzyść Rossiego może działać też obecność w garażu obok ambitnego Mavericka Vinalesa. Hiszpan dołączył do Yamahy przed rokiem i wydawać mu się mogło, że w cuglach sięgnie po tytuł. Wygrał wszystkie zimowe sesje testowe, następnie wyścigi w Katarze i Argentynie. Aż w końcu coś się w nim zacięło.
- Maverick nigdy nie jest w pełni zadowolony. Nawet gdy jest na czele stawki i ma sekundę przewagi nad rywalami - tak problemy młodego Hiszpana zobrazował Rossi przed kilkoma tygodniami.
Vinales sam nakłada na siebie dużą presję. Gdy tegoroczne testy zimowe nie układały się po jego myśli i nazwał je najgorszymi w swojej karierze, postawił się Yamasze. W jednym z wywiadów stwierdził, że oczekuje od Japończyków konkurencyjnej maszyny, która pasuje do jego stylu jazdy. A ten jest inny niż w przypadku Rossiego, więc Japończyków czeka niełatwe zadanie.
Ducati żądne rewanżu
Równie ciekawie przedstawia się sytuacja w Ducati. Przed rokiem do tej ekipy za grube pieniądze sprowadzono Jorge Lorenzo, ale okazało się, że eksperci mieli rację. Styl jazdy Hiszpana nie współgra z modelem Desmosedici. W efekcie "Por Fuera" nie wygrał w minionym sezonie ani jednego wyścigu, tylko kilka razy stał na podium. To za mało jak na trzykrotnego mistrza świata.
Lorenzo słynie ze swojej ambicji i w tym roku będzie chciał udowodnić światu, że jego transfer do Ducati to sukces. Misja może zakończyć się jednak niepowodzeniem. Tegoroczna maszyna miała mu bardziej pasować, a tymczasem w trakcie zimowych testów... Hiszpan poprosił o model z minionego sezonu. Na nim nie był jednak konkurencyjny.
Dlatego w Bolonii bardziej wierzą w Andreę Dovizioso. "Dovi" był największą niespodzianką minionego sezonu. Miał łatkę sympatycznego zawodnika, lubianego przez cały padok, ale nie potrafiącego walczyć o czołowe lokaty. Aż nagle los w wieku 30 lat stworzył mu taką możliwość. Zawodnik Ducati rywalizację o tytuł z Marquezem przegrał dopiero w ostatnim wyścigu sezonu w Walencji.
Dovizioso był bardzo szybki podczas zimowych testów i nie ukrywa, że miniony sezon tylko rozbudził jego nadzieje. - Dobrze, że ten sezon zaczynamy jako kandydaci do tytułu - powiedział ostatnio z charakterystycznym dla siebie uśmiechem.
W innych zespołach też ciekawie
Równie ciekawie powinno być w innych zespołach. Zeszły rok był katastrofalny w wykonaniu Suzuki, ale Japończycy powtarzają, że wyciągnęli wnioski ze swoich błędów. Będzie to też sezon prawdy dla Andrei Iannone, który nie poradził sobie z rolą lidera zespołu. Włoch w nadchodzącej kampanii nie może sobie pozwolić na wpadki, bo stałe postępy robi dużo młodszy Alex Rins. Już w trakcie zimowych testów Hiszpan notorycznie był szybszy od Iannone. Jeśli w sezonie sytuacja się powtórzy, Włoch może stracić kontrakt w Suzuki.
Ogromne nakłady na MotoGP zaczął łożyć KTM. Przed rokiem Austriacy zadebiutowali w królewskiej kategorii, ale udało im się kilkukrotnie zameldować w czołowej dziesiątce. To ogromny sukces, biorąc pod uwagę z jak konkurencyjnym środowiskiem mamy do czynienia. Jednak w tym sezonie poprzeczka ma być zawieszona wyżej, o czym doskonale wiedzą Pol Espargaro i Bradley Smith.
Niespodziankę może sprawić też Johann Zarco. On w sezonie 2017 wszedł bezpardonowo do świata MotoGP. Swoją agresywną jazdą podpadł kilku zawodnikom z czołówki, w tym samemu Rossiemu. Nic sobie z tego nie robi i nie zamierza zmieniać swojego stylu. Cel Francuza na ten rok jest jeden - wygrać wyścig królewskiej klasy. Miejsce na podium to już dla niego niewystarczająco ambitne zadanie.
W tegorocznej stawce mamy też aż pięciu nowicjuszy. Takaaki Nakagami, Franco Morbidelli, Thomas Luthi, Hafizh Syahrin oraz Xavier Simeon. Rywalizacja między nimi o miano "debiutanta roku" będzie niezwykle zacięta. Zimowe jazdy wskazują na to, że najszybciej do maszyny z MotoGP przystosował się Nakagami.