Valentino Rossi oskarża Marca Marqueza o niszczenie sportu. "Nie ma szacunku do rywali"

Marc Marquez popisał się niezwykle efektowną, ale też agresywną jazdą w Grand Prix Argentyny. Jeden z ostrych manewrów Hiszpana doprowadził do wypadku Valentino Rossiego. - Marquez zniszczył nasz sport - powiedział Rossi po wyścigu.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Problemy Marca Marqueza na starcie do Grand Prix Argentyny Materiały prasowe / Honda / Problemy Marca Marqueza na starcie do Grand Prix Argentyny
Sporo działo się w wyścigu o Grand Prix Argentyny. Już na starcie zgasła maszyna Marca Marqueza. Hiszpan w tej sytuacji powinien zostać odesłany do pit-lane i ruszyć z końca stawki. Sędziowie jednak nie zareagowali i pozwolili 25-latkowi na ponowne odpalenie maszyny.

Dopiero po kilku okrążeniach stewardzi przeanalizowali sytuację z aktualnym mistrzem świata MotoGP. Nałożyli na niego karę w postaci przejazdu przez aleję serwisową, przez co Marquez spadł na odległe, dziewiętnaste miejsce. Hiszpan dysponował jednak bardzo dobrym tempem i łatwo radził sobie z wyprzedzaniem kolejnych rywali.

Pod koniec wyścigu Marquez znalazł się tuż za plecami Valentino Rossiego. Jego atak wyrzucił Włocha z toru, a incydentem ponownie zajęli się sędziowie. Dopisali oni do wyniku Hiszpana 30 sekund, przez co wypadł on poza punktowane pozycje. - To bardzo zła sytuacja. Marquez zniszczył nasz sport. Nie ma żadnego szacunku dla rywali. Nigdy. Kiedy pędzisz z prędkością 300 km/h na motocyklu, to musisz mieć szacunek dla swojego konkurenta. Musisz być silny, musisz dawać z siebie maksimum, ale nie w taki sposób jak zrobił to Marquez - grzmiał po wyścigu Rossi.

Włoski motocyklista podkreślał, że Marquez w trakcie weekendu wyścigowego w Argentynie kilkukrotnie atakował rywali w niebezpieczny sposób. - Wystarczy popatrzeć, co działo się w ten weekend. Jedna sytuacja po drugiej. Każdy może popełnić błąd na hamowaniu, każdy może zetknąć się w którymś miejscu z rywalem. To są wyścigi, zdarza się. Jednak w piątek rano Marquez miał taką sytuację z Vinalesem, potem z Dovizioso. W sobotę rano ze mną. W wyścigu trafił tak w czterech zawodników, w tym we mnie. Robi to celowo - dodał.

9-krotny mistrz świata oskarżył Marqueza o celowe wjeżdżanie w rywali. - To nie jest błąd. To celowa taktyka. Marquez wyciąga nogę i motocykl w kierunku rywala. Wie, że się nie wywróci, ale ma nadzieję, że rywal to zrobi. Jeśli każdy z nas zacznie grać w ten sposób, to dojdziemy do bardzo niebezpiecznego punktu. Ponieważ jeśli wszyscy będą się ścigać w ten sposób, bez szacunku do rywali, to ten sport pójdzie w złym kierunku i stanie się coś złego - stwierdził Rossi.

39-latek zdradził też, że gdy w Argentynie zorientował się, że za jego plecami znajduje się Marquez, to bał się jego ataku i upadku. - Byłem przerażony. Boję się na torze, kiedy za mną jest Marquez. Widziałem jego numer i nazwisko na tablicy, więc wiedziałem, że jedzie za mną. W takim momencie od razu muszę myśleć o tym, by nie upaść gdy podejmie ataku - powiedział Rossi.

Hiszpan, podczas spotkania z mediami, przedstawił inny punkt widzenia na tę sytuację. - Nie zrobiłem nic szalonego. To co wydarzyło się z Valentino, to był błąd. Konsekwencja sytuacji na torze, bo zamknął mi się przód motocykla. Trzeba zrozumieć sytuację. Znajdowaliśmy się na suchej nitce toru, ale nagle wjechałem w plamę wody i zblokowało mi się przednie koło. Doszło do kontaktu, odwróciłem się i chciałem przeprosić. Wtedy zobaczyłem, że on upadł - ocenił.

Wyścig w Argentynie odbywał się na przesychającym torze i wyjechanie poza linię wyścigową, gdzie znajdowało się sporo wody, wiązało się z ryzykiem. Było to widać podczas innych manewrów wyprzedzania. - Warunki były trudne. Zarco miał kontakt z Pedrosą, Petrucci z Espargaro. To nie ma jednak znaczenia, bo dałem z siebie wszystko - dodał Marquez.

Zawodnik Repsol Honda Team najwięcej pretensji do siebie miał po ataku na Aleixa Espargaro. Marquez podjął walkę z rodakiem krótko po tym, jak odbył karę przejazdu przez pit-lane. Między zawodnikami doszło do kontaktu i Espargaro również wyleciał z toru.- Być może największy błąd popełniłem w wyścigu, gdy uderzyłem w Aleixa. Byłem o cztery sekundy szybszy na okrążeniu i nie zdawałem sobie spray, że w takiej sytuacji jest dość trudno jechać za kimś. Chciałem uniknąć kontaktu, to się nie udało, więc go przeprosiłem. Dostałem karę, musiałem oddać jedną pozycję. Wolałem nawet oddać dwie lokaty, bo nie wiedziałem jak zadecydowali sędziowie - stwierdził hiszpański motocyklista.

ZOBACZ WIDEO Derby Genui na remis, Karol Linetty z szansą na gola [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 2]

Krytycznie sytuację pomiędzy Marquezem a Rossim oceniło wielu ekspertów. James Toseland, startujący w przeszłości w wyścigach, uznał jazdę Hiszpana za zbyt ryzykowną. Zdaniem Brytyjczyka, reprezentant Hondy mógł planować ataki w innym miejscu toru. - Był jeden zakręt, który był mokry. I to właśnie tam Marquez próbował swoich ataków. W innych miejscach toru było całkiem bezpiecznie. Marquez miał tak dużą przewagę w tempie nad rywalami, że mógł próbować ataku gdzie indziej. Chyba nie okazał im wystarczającego szacunku - stwierdził Toseland przed kamerami BT Sport.

Postawę Hiszpana krytycznie ocenił też Andrea Dovizioso, jeden z jego rywali w walce o tytuł mistrzowski w tym sezonie. - Marc zachował się bardzo źle. Kiedy już w treningu jesteś o sekundę lepszy od rywali, to powinieneś w sposób bezpieczny dowieźć wyniki do mety. Tymczasem on popełniał wiele błędów, i to różnego rodzaju. Zrobił wszystko, czego nie powinien był zrobić. Myślę, że będzie mieć problem opuścić padok, bo kibice z Argentyny gorąco reagują na takie sytuacje - zauważył zawodnik Ducati.

Czy Marc Marquez powinien być surowo ukarany za wydarzenia z Grand Prix Argentyny?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×