Gdy kariera kończy się za wcześnie. "Nawet nie mam skończonej szkoły"

Materiały prasowe / Michelin / Scott Redding na motocyklu Aprilii
Materiały prasowe / Michelin / Scott Redding na motocyklu Aprilii

Kariera w motorsporcie nie trwa wiecznie, a nie każdy zawodnik jest przygotowany na jej przedwczesne zakończenie. Przekonał się o tym Scott Redding, który mając 25 lat jest na wylocie z MotoGP. - Nawet nie mam skończonej szkoły - mówi Brytyjczyk.

W tym artykule dowiesz się o:

Motorsport potrafi być brutalny. W ostatnich latach w Formule 1 czy MotoGP zapanowała moda na promowanie młodych talentów. Mnogość różnego rodzaju akademii talentów oraz szereg niższych kategorii wyścigowych sprawiły, że nie brakuje kandydatów do startów na najwyższym poziomie.

Przebijają się nieliczni. Tak jak w F1 udało się to Maxowi Verstappenowi, który miał ledwie 17 lat, gdy zaczynał swoją przygodę z Toro Rosso. W MotoGP takim przykładem może być Marc Marquez, który na najwyższy pułap trafił mając 20 lat. I od razu zdobył mistrzostwo świata. Obecnie na koncie Marqueza są aż cztery tytuły mistrzowskie w MotoGP.

Niespełniony talent

Gorzej, gdy kariera nie rozwija się tak jak miała. Coś na ten temat wie Scott Redding. Brytyjczyk przyszedł na świat w 1993 roku, tak samo jak Marquez. Razem rywalizowali w niższych seriach wyścigowych. Z tą różnicą, że Redding pojawił się w MotoGP rok później niż Hiszpan. Nie dostał też kontraktu w fabrycznym zespole i być może to przekreśliło jego szanse na sukces. Bez odpowiedniej maszyny nie był w stanie punktować na dobrym poziomie.

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Co z przyszłością reprezentacji? Kadrowicze potrzebują czasu

Redding zmieniał zespoły, aż w tym roku trafił do Aprilii. Jednak Włosi już po kilku wyścigach postanowili, że w przyszłym sezonie nie będą korzystać z jego usług. Miejsce brytyjskiego motocyklisty w sezonie 2019 zajmie Andrea Iannone.

- Mam 25 lat. Jestem cholernie głupi. Nawet nie skończyłem szkoły. Dlatego nie mogę iść do normalnej pracy, nawet gdybym tego chciał. Nie mam pojęcia na temat większości rzeczy, jakie robi się w życiu. Mówię to szczerze. Mam tego świadomość, stąd patrzę na najlepsze opcje na przyszłość. Szukam czegoś, co uczyni mnie szczęśliwym i pozwoli mi dalej się ścigać - powiedział w szczerej rozmowie z "Motorsportem" Redding.

Reprezentant Wielkiej Brytanii podkreślił, że już od najmłodszych lat poświęcał każdy wolny czas motocyklom, później wyścigom. Dlatego jest innym człowiekiem niż jego rówieśnicy. - Urodziłem się i od razu chodziłem na wyścigi. To mój główny kłopot. Trudno nagle to rzucić i o tym zapomnieć - dodał.

Brak perspektyw

Wyjściem dla brytyjskiego motocyklisty mógłby być powrót do Moto2. W pośredniej kategorii w roku 2013 zdobył tytuł wicemistrzowski. Świetna jazda w tamtym okresie zapewniła mu kontrakt w MotoGP. Tyle, że Redding ma świadomość, iż teraz po dobrych występach nikt mu nie zaproponuje ponownej przesiadki na maszynę z królewskiej kategorii. Bo pojawią się młodsi, bardziej perspektywiczni zawodnicy.

- Myślałem o Moto2 po tym jak dowiedziałem się, że nie będzie dla mnie miejsca w MotoGP w przyszłym roku. Szczerze powiedziawszy, nawet nie chciałbym zostawać w MotoGP, jeśli nie miałbym zwycięskiego motocykla. Mogę pójść do Moto2, ale mam 25 lat. Jeśli będę w pierwszej trójce mistrzostw, to co wtedy? Nikt mi nie da kontraktu w MotoGP ze względu na moją przeszłość. Dlatego ten pomysł mi się nie podoba. Jeśli będą jakieś wątpliwości, to wezmą kogoś młodszego. Taki Joan Mir nie wystąpił nawet w czterech wyścigach w Moto2, a już podpisał kontrakt z Suzuki. Im więcej o tym myślę, tym jest gorzej. Może to być wizja krótkoterminowa, by zdobyć tam tytuł, ale tak poza tym nie mam innych opcji - stwierdził Redding.

Motocykliści mają do wyboru szereg innych kategorii. Wielu zawodników, dla których brakuje miejsca w MotoGP, decyduje się na rywalizację w mistrzostwach świata motocykli produkcyjnych World Superbike. Są też prestiżowe krajowe serie jak British Superbike czy MotoAmerica. Redding o nich nie chce myśleć.

- Gdybym nie miał wyboru, poszedłbym do British Superbike. Tyle, że jeśli zacznę tam startować, to równie dobrze mogę startować w wyścigach ulicznych. Bo poziom bezpieczeństwa jest tam tak samo zły. A znów, jeśli wybiorę brytyjskie Superbike'i, to mogę też wybrać MotoAmericę. Nie chcę ścigać się dla hobby. Chcę udowodnić wielu ludziom, że nadal stać mnie na coś wielkiego. Dlatego nie rozważałem tych opcji póki co - podsumował Redding.

Komentarze (0)