Do wypadku Fabrice'a Miguet doszło w sobotnim wyścigu Ulster Grand Prix. Francuz popełnił błąd na czwartym okrążeniu i stracił panowanie nad swoim Kawasaki. Bardzo szybko na wypadek 49-latka zareagowali sędziowie, którzy wywiesili czerwoną flagę i przerwali rywalizację. Wznowiono ją dopiero po pogodzinie.
Miguet został przetransportowany do szpitala Royal Victoria w Belfaście, a zajmujący się nim lekarze oceniali jego stan jako krytyczny. Pomimo podjętych wysiłków, w poniedziałkowy wieczór organizatorzy Ulster Grand Prix wydali komunikat, w którym poinformowali o śmierci Francuza.
- Znałem Fabrice'a od wielu lat. Przez nas był nazywany "Migiem". Spotkaliśmy się pierwszy raz jeszcze zanim rozpoczął rywalizację w Ulster Grand Prix. Ścigał się w Dundrod przez długi okres czasu. Był wielką postacią, która stała się częścią tego wydarzenia - poinformował Noel Johnston, jeden z organizatorów Ulster Grand Prix.
Brytyjczyk zdradził, że od momentu wypadku był w ścisłym kontakcie z rodziną francuskiego motocyklisty. - Od soboty kontaktowaliśmy się z nimi, z jego ekipą. Zarówno bezpośrednio, jak i przy pomocy lokalnych władz. Jest mi przykro z powodu jego śmierci. Nasze myśli są teraz z jego rodzicami, z zespołem Optimark, z jego dalszą rodzinąi przyjaciółmi - dodał Johnston.
Podczas tegorocznego Ulster Grand Prix doszło do też do groźnego upadku Daveya Todda. Trafił on do szpitala z licznymi złamaniami, ale jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
ZOBACZ WIDEO Adam Kszczot: Profesor? Trochę się tak czuję