O tym, że jazda na torze Silverstone w deszczowych warunkach może być niebezpieczna dowiedzieliśmy się po sobotnim treningu MotoGP, w którym doszło do karambolu z udziałem sześciu zawodników. Najbardziej ucierpiał w nim Esteve Rabat, który nie zauważył lecącego w jego stronę motocykla Franco Morbidellego i został nim trafiony. Skończyło się to złamaniem kości udowej, strzałkowej i piszczelowej u Hiszpana.
Dlatego też motocykliści w sobotę zapowiedzieli, że nie wyjadą do wyścigu o Grand Prix Wielkiej Brytanii, jeśli nad Silverstone będzie padać deszcz.
Aby uniknąć kontrowersji, organizatorzy zmienili harmonogram niedzielnych wyścigów. Klasa MotoGP miała wyjechać na tor o godz. 12:30, bo prognozy pogody zapowiadały, że o tej porze nie będzie opadów. Synoptycy jednak się pomylili. W efekcie motocykliści nie opuścili swoich boksów.
Organizatorzy robili jednak wszystko, by Grand Prix Wielkiej Brytanii odbyło się zgodnie z planem. Kilkukrotnie dokonywano inspekcji toru. Na obiekt wyjechały też specjalne ciężarówki, które miały za zadanie wyczyszczenie i wysuszenie asfaltu. Jednak gdy tylko stan toru nieco się poprawił, opady deszczu się wznawiały.
Chwilę po godz. 17 doszło do spotkania zawodników z sędziami i przedstawicielami FIM. Na nim podjęto decyzję, że dalsze przekładanie startu imprezy nie ma sensu. Dlatego też Grand Prix Wielkiej Brytanii zostało odwołane. W padoku dało się słyszeć, że tylko dwóch motocyklistów chciało rywalizować w tak trudnych warunkach. Byli to Johann Zarco oraz Jack Miller.
ZOBACZ WIDEO: Janusz Gołąb: Akcja na Nanga Parbat? Nie ma mowy o sukcesie, bo zginął człowiek