Koronawirus. Włochy zmęczone walką z COVID-19. "To jest III wojna światowa. Ludzie muszą to zrozumieć"

- To jest III wojna światowa. Ludzie muszą to zrozumieć - mówi Michele Zasa, który jest szefem Clinici Mobile przy okazji rozgrywanych we Włoszech wyścigów MotoGP. Teraz zajmuje się chorymi na koronawirusa i jest przerażony.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
sprzęt medyczny potrzebny w walce z koronawirusem Twitter / Mugello Circuit / Na zdjęciu: sprzęt medyczny potrzebny w walce z koronawirusem
Ponad 47 tys. zachorowań na COVID-19 i 4032 ofiary śmiertelne - tak wyglądają najnowsze statystyki koronawirusa we Włoszech. Zbagatelizowanie problemu przez włoski naród doprowadziło do tego, że już w tej chwili pod względem liczby zgonów przegonił on Chiny.

Dlatego w kraju wprowadzono w życie zasadę wszystkie ręce na pokład. Michele Zasa, który stoi na czele Clinica Mobile i podczas wyścigów MotoGP zajmuje się kontuzjowanymi zawodnikami, został wyznaczony do pracy w jednym ze szpitali.

W rozmowie z "La Gazetta dello Sport" włoski lekarz przyznał, że jest zrozpaczony tym, co dzieje się w jego ojczyźnie. - Czasem chciałbym zabierać ludzi do ich domów, aby tam mogli w spokoju umrzeć - stwierdził wprost.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film

Wielu ekspertów jest zdania, że ogromne problemy Włochów wynikają z faktu, że wielu z nich nie potraktowało ryzyka zakażenia koronawirusem na poważnie. Gdy zamknięto szkoły, wielu z nich zaczęło się spotykać w kawiarniach czy pubach. COVID-19 się rozprzestrzeniał, bo spora część ludzi nie miała jeszcze objawów choroby albo też przechodziła ją bezobjawowo.

- Nawet teraz na ulicach można spotkać ludzi siedzących na ławkach, spacerujących, biegających. Walczymy z niewidzialnym wrogiem, a wielu ludzi tylko zwiększa ryzyko infekcji - powiedział Zasa.

Zdaniem lekarza, Włochy dopiero czeka fala zachorowań na koronawirusa, bo do zamknięcia miast i większości lokali doszło dopiero przed tygodniem.

- Widziałem wiele rzeczy w moim życiu jako lekarz, ale to przerasta jakąkolwiek skalę. Od pewnego czasu wszyscy w służbie zdrowia żyjemy w ciągłym stresie. Musimy przestrzegać bardzo surowych procedur, aby uniknąć możliwego kontaktu z pacjentem, aby się nie zarazić. Nie byliśmy przygotowani na pracę w sytuacji totalnego zagrożenia - wyjaśnił Włoch.

Wszelkie statystyki pokazują, że na koronawirusa umierają głównie osoby starsze, które mają szereg innych chorób. Tyle że we Włoszech to się zmienia. Brak wolnych łóżek oraz respiratorów sprawia, że COVID-19 coraz częściej zagraża życiu młodych.

- Na tym polega problem, że coraz większa liczba młodzieży zaczyna się źle czuć. Gdybyście tylko widzieli tę ludzką tragedię, gdy zabieramy kogoś z domu, jak patrzymy na jego bliskich, którzy wiedzą, co ich czeka... - stwierdził Zasa.

- W tych czasach Włosi nagle stali się fanami biegania. Mamy naród biegaczy! Czy tych wszystkich wychodzących na zewnątrz powinienem zabrać do szpitala, by pokazać im zmarłych z powodu koronawirusa? My, pracownicy służby zdrowia, jesteśmy już tym wszystkim wyczerpani. To III wojna światowa. Ludzie muszą to zrozumieć - zakończył szef Clinici Mobile.

Czytaj także:
Kłótnia szefów Ferrari, Red Bulla i McLarena
Tor Mugello przekazał sprzęt medyczny włoskim szpitalom

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×