Transfer Valentino Rossiego stał się faktem - w przyszłym roku 9-krotnego mistrza świata MotoGP zobaczymy w zespole prywatnym - Petronas Yamaha. Odejście Włocha z fabrycznej Monster Energy Yamaha MotoGP było przesądzone już od wiosny, gdy kierownictwo japońskiej ekipy ogłosiło przejście do jej szeregów Fabio Quartararo.
Tym samym Rossi, w wieku 42 lat, w przyszłym sezonie nadal będzie ścigać się na motocyklu. Włoch już od pewnego czasu jest najstarszym zawodnikiem w stawce i śrubuje wszelkie rekordy pod tym względem, choć po raz ostatni triumfował w MotoGP pod koniec czerwca 2017 roku w holenderskim Assen. Swój ostatni tytuł mistrzowski zdobył zaś w sezonie 2009.
Pod tym względem Rossiego można zestawić z Kimim Raikkonenem. Fin również urodził się w 1979 roku, a ten weekend przyniósł informację, że Raikkonen w sezonie 2021 nadal będzie się ścigać w F1 - w barwach Alfy Romeo.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co czuje Kubica, gdy ściga się w DTM? Zobacz film z wnętrza BMW
Chociaż Rossi będzie startować w prywatnym zespole Petronas Yamaha, to będzie mógł liczyć na pełne wsparcie fabryki z Japonii i nadal będzie dysponować takim sprzętem jak w tym roku.
- Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę nadal startować w MotoGP w roku 2021. Dużo myślałem nad tą decyzją, bo rywalizacja z młodymi zawodnikami robi się coraz trudniejsza. Aby być na szczycie MotoGP, trzeba ciężko pracować i robić to codziennie. Jednak lubię wieść "życie sportowca", dlatego nadal chcę jeździć - powiedział Rossi.
- Petronas Yamaha to młody zespół, który już pojawił się w czołówce MotoGP. Jest dobrze zorganizowany. Sam zmieniłem w tym roku szefa mechaników i jestem zadowolony z Davida. Sądzę, że jeszcze nie zoptymalizowaliśmy naszych wyników. Dlatego chcę kontynuować karierę - dodał Rossi.
Partnerem Valentino Rossiego w Petronas Yamahie będzie Franco Morbidelli, czyli... członek akademii talentów Rossiego. Od kilku lat prowadzi on bowiem organizację, która ma promować młode talenty z Włoch.
Czytaj także:
Stefano Domenicali oficjalnie szefem Formuły 1
Koniec nadziei Roberta Kubicy w F1