Polały się łzy. Tak polski zespół świętował wygraną w 24h Le Mans

Twitter / FIA WEC / Na zdjęciu: Albert Costa z zespołu Inter Europol Competition
Twitter / FIA WEC / Na zdjęciu: Albert Costa z zespołu Inter Europol Competition

Inter Europol Competition sprawił ogromną sensację i wygrał 24h Le Mans w klasie LMP2. We własny sukces nie dowierzali nawet członkowie zespołu spod Warszawy. W garażu polały się łzy.

Inter Europol Competition, zespół założony i finansowany przez Wojciecha Śmiechowskiego z myślą o karierze jego syna Jakuba, odniósł ogromny sukces w niedzielę. Po raz pierwszy w historii polska ekipa odniosła zwycięstwo w 24h Le Mans. IEC zwyciężył kategorię LMP2, wygrywając o kilkanaście sekund z zespołem WRT, w którym startuje Robert Kubica.

"Turbo piekarze", jak określa się zespół spod Warszawy ze względu na piekarniczy biznes właściciela, nie byli zaliczani do faworytów 24h Le Mans. Zespół miał też swoje problemy, bo już na początku rywalizacji jeden z samochodów w alei serwisowej przejechał po stopie Fabio Schererowi. Szwajcar przez całą dobę walczył z ogromnym bólem, miał problemy z poruszaniem, ale nie zrezygnował z jazdy.

W ostatnich minutach, gdy zwycięstwo IEC było na wyciągnięcie ręki, atmosfera w garażu była nie do opisania. Po przekroczeniu mety przez samochód numer 34, euforia wybuchła ze zdwojoną siłą. Część mechaników zalała się łzami, podobnie jak kierowcy Albert Costa i Fabio Scherer.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Kobiety też strzelają piękne bramki. Ale przymierzyła!

- Nerwy były straszne. W głowie się to nie mieści. Bardzo dużo robiliśmy, aby się to ziściło, abyśmy wygrali. Mieliśmy problemy techniczne, Fabio nie miał radia w końcówce wyścigu - komentował w Eurosporcie założyciel i główny sponsor zespołu, Wojciech Śmiechowski.

Łzami po wyścigu zalał się też Scherer, który przyznał, że dopiero w poniedziałek zda sobie sprawę z tego, czego udało mu się dokonać. - Jest nieprawdopodobnie, w końcu wygraliśmy - powiedział szwajcarski kierowca, któremu adrenalina pomogła zapomnieć o ogromnym bólu w stopie.

- Ten ból na pewno mi nie pomógł, ale powiedziałem, że jadę pełnym gazem. Dałem z siebie wszystko. W 24h Le Mans czasem musisz mieć trochę szczęścia - podsumował Scherer.

Czytaj także:
- Tor niemal zamienił się w rzekę. Zespół Kubicy przeżył dramat
- Kolejny wypadek w 24h Le Mans. Wyglądało to fatalnie

Komentarze (0)