To on wyszkolił nowego partnera Kubicy. Należy do bliskiego kręgu Putina

PAP/EPA / MAXIM SHIPENKOV / Na zdjęciu: Boris Rotenberg
PAP/EPA / MAXIM SHIPENKOV / Na zdjęciu: Boris Rotenberg

Gdyby nie Boris Rotenberg, Robert Shwartzman nie byłby rezerwowym kierowcą Ferrari w F1 i nie trafiłby do załogi Roberta Kubicy w długodystansowych mistrzostwach świata WEC. Rosyjski oligarcha od lat promuje propagandę Władimira Putina.

Boris Rotenberg jest największym mecenasem sportów motorowych w Rosji. Zawdzięcza to Władimirowi Putinowi, z którym zna się z czasów wspólnie spędzanego dzieciństwa w Sankt Petersburgu. To właśnie moskiewski dyktator pozwolił mu zbudować majątek wart co najmniej 1,3 mld dolarów. Jeszcze więcej pieniędzy (3,5 mld dolarów) znajduje się na kontach jego brata Arkadija. Starszy z Rosjan chętnie sponsoruje za to hokej i judo.

Rotenberg za zgodą Putina wzbogacił się m.in. na budowie gazociągów, jego firmy brały udział w powstawaniu mostu Krymskiego - za co od lat znajduje się na liście sankcyjnej USA. Stworzył też program wyścigowy SMP Racing, którego zadaniem było szkolić młodych kierowców z myślą o Formule 1.

Shwartzman "zdradził" przyjaciela Putina

Wydarzenia w motorsporcie sprawiają, że losy SMP Racing co jakiś czas splatają się z Robertem Kubicą. To właśnie firma oligarchy przelicytowała Lotos, gdy przed sezonem 2018 krakowianin był dogadany ws. startów w Williamsie. Polska firma paliwowa oferowała wtedy Brytyjczykom ok. 7 mln dolarów za pakiet sponsorski i fotel wyścigowy dla krakowianina, a Rosjanie zapłacili dwa razy tyle. Efekt? Siergiej Sirotkin został kierowcą zespołu z Grove, a na pocieszenie Robertowi Kubicy została rola rezerwowego.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pokazała zdjęcia z plaży. Piękna tenisistka zachwyciła

Teraz krakowianin będzie tworzył załogę AF Corse w długodystansowych mistrzostwach świata WEC z Robertem Shwartzmanem. To Rosjanin, którego kariera przez lata była finansowana przez SMP Racing. Kapitał z Moskwy pomógł w umieszczeniu go w akademii talentów Ferrari. Przyłożył się też do zdobycia tytułu mistrzowskiego w Formule 3 i wicemistrzowskiego w Formule 2.

Obecnie Rotenberg może jednak żałować, że wyłożył miliony dolarów na rozwój kariery Shwartzmana. Gdy tylko wybuchła wojna w Ukrainie i przed 24-latkiem pojawiła się wizja zakazu startów na arenie międzynarodowej, rosyjski kierowca "przypomniał" sobie o posiadaniu izraelskiego paszportu, skąd pochodził jego ojciec. Z dnia na dzień Shwartzman zmienił dokumenty i ciągle ściga się jako Izraelczyk. W Moskwie jego zdradę oceniono jednym słowem: zdrada.

Rotenberg promuje rosyjską propagandę

Za to Rotenberg, jak na przyjaciela Putina przystało, ani myśli schodzić z propagandowej ścieżki. Od momentu wybuchu wojny w Ukrainie potępia Zachód. Krytykuje sankcje gospodarcze i w ramach sprzeciwu jego SMP Racing przestało finansować starty Rosjan na arenie międzynarodowej. Nieoficjalnie wiadomo jednak, że decyzja ma drugie dno. Miliarder nie byłby w stanie opłacać występów rodakom ze względu na zamrożone aktywa w krajach UE.

- Rosjanom nigdzie nie pozwalają startować - grzmiał Rotenberg w wywiadzie dla agencji TASS, co było oczywistym kłamstwem. - Nikt nie widział deklaracji FIA i nie wie, co tam jest napisane. Wymaga się od Rosjan, by porzucili wszystko, by zdradzili swój kraj - dodawał w propagandowej wypowiedzi.

Deklaracja FIA to dokument, którego podpisania wymaga światowa federacja od rosyjskich kierowców, aby startowali na arenie międzynarodowej. Zobowiązują się oni do zachowania neutralności politycznej i wyrażają solidarność z narodem ukraińskim. Spora część Rosjan go nie podpisała, ale znaleźli się też tacy, którzy to zrobili. O tym Rotenberg nie wspomniał. Jak również o tym, że treść pisma jest ogólnodostępna - można je przeczytać na stronie internetowej FIA.

A czy Rosjanom nigdzie nie pozwalają startować? To też kłamstwo. Daniił Kwiat ma za sobą występy w długodystansowych mistrzostwach świata WEC i amerykańskiej serii NASCAR. Władimir Łomko ściga się w European Le Mans Series i został nawet kierowcą polskiego zespołu Inter Europol Competition. Nikita Mazepin występuje w Asian Le Mans Series. Nikołaj Griazin regularnie ściga się w rajdowych mistrzostwach świata WRC. Przykładów Rosjan startujących poza krajem można podać znacznie więcej, ale nie pasują do propagandowej narracji.

Przyjaciel Putina chce rosyjskiej F1

- Czy stworzymy rosyjską F1? Takie pomysły powstały dawno temu, gdy Sirotkin przechodził do Williamsa. Mieliśmy umowę z szefową tej ekipy. Ustaliliśmy, że wykorzystają nasze pieniądze na rozwój samochodu, ale będziemy też tworzyć wspólny projekt i bolid trafi do Moskwy. Zostaliśmy jednak oszukani. Nic takiego się nie wydarzyło - powiedział Rotenberg.

- Sirotkin został wykorzystany. Jako kierowca z doświadczeniem technicznym został zatrudniony do tego, by ustawiać bolid. Prawdopodobnie jako jedyna osoba w F1 potrafi technicznie wyjaśnić, w jaki sposób porusza się samochód, na czym polega telemetria - dodał przyjaciel Putina.

Czy SMP Racing zostało oszukane? Rosjanie trafili po prostu na najgorszy okres w historii zespołu z Grove. Jeszcze gorzej Brytyjczykom wiodło się przecież w roku 2019 po tym, jak Kubica zastąpił Sirotkina, a Orlen zajął miejsce SMP Racing w roli głównego sponsora. Dość powiedzieć, że Williams spóźnił się wtedy z budową bolidu na zimowe testy, a przez cały sezon miał problem z częściami zapasowymi. Po raz kolejny miliarder z Rosji minął się zatem z prawdą.

Z kolei Siergiej Sirotkin przepadł po roku w F1, bo niczym się nie wykazał. Na przestrzeni całej kampanii zdobył tylko punkt, nie potrafił pokonać przeciętnego Lance'a Strolla. Gdyby nie pieniądze, nigdy nie zostałby zatrudniony w królowej motorsportu. Absurdalnie brzmią też słowa, że Sirotkin jako jedyny w F1 wie, na czym polega telemetria. Chociażby biorąc pod uwagę, że wiele osób z padoku nazywa Kubicę "jeżdżącym inżynierem".

Czy Rosjanie kupią tę narrację?

- Ten rozdział jest zamknięty. Na pewno nie udałoby mi się tego wszystkiego osiągnąć bez SMP Racing. Bardzo mi pomogli, ale czas zacząć stawiać kroki samodzielnie - powiedział Shwartzman, nowy partner Kubicy w wyścigach długodystansowych, po wybuchu wojny w Ukrainie i porzuceniu wieloletniego sponsora.

Rotenberg raczej nie przejmuje się decyzją Shwartzmana. Ma teraz inne cele. Jego firma BR Engineering zajęła się produkcją gokartów dla rosyjskich dzieci. Małe maszyny o mocy 4,5 KM powstają w Tatarstanie. Kosztują od 327 tys. rubli za sztukę (ok. 12 tys. zł).

Oligarcha przyczynił się też do "powrotu Formuły do Rosji". Nie chodzi jednak o F1, a maszyny F4. SMP Racing nabyło kilkanaście bolidów tej kategorii, które będzie udostępniać młodym kierowcom przy okazji wyścigów o mistrzostwo kraju w sezonie 2024.

- Czy jest szansa, aby sporty motorowe stały się w Rosji tak popularne jak na całym świecie? Musimy do tego dążyć. Potrzebujemy wsparcia. Telewizji, internetu i wszystkiego innego. My potrafimy stworzyć piękne show - zapewnił w propagandowym wywiadzie Rotenberg.

Pytanie, czy rodacy pozbawieni dostępu do legalnych transmisji z F1, pogodzeni z wyrzuceniem GP Rosji z kalendarza mistrzostw i zablokowaniem dostępu do oficjalnej witryny Formuły 1, kupią tę propagandową papkę?

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
- Kto odpowiada za wykluczenie Polaków z Dakaru?
- "Wracamy do domu". Gorzki komentarz Polaka po dyskwalifikacji