Problemy polskiego talentu z budżetem. "To trudny moment w mojej karierze"

Materiały prasowe / Na zdjęciu: Mateusz Kaprzyk
Materiały prasowe / Na zdjęciu: Mateusz Kaprzyk

Mateusz Kaprzyk w ostatnich sezonach startował z sukcesami w European Le Mans Series. W tym roku młodego kierowcy nie zobaczymy w mistrzostwach Europy w wyścigach długodystansowych. Powód jest prozaiczny.

W tym artykule dowiesz się o:

Wbrew oczekiwaniom kibiców, jak i samego zawodnika, Mateusz Kaprzyk nie znalazł się na liście kierowców zgłoszonych do rywalizacji w rozpoczynającym się sezonie European Le Mans Series. Pomimo ciężkiej pracy całego managementu zawodnika i prób angażu do ostatniej chwili, 22-letni katowiczanin na chwilę obecną pozostaje bez fotela wyścigowego w 2024 roku.

Choć pod koniec ubiegłego sezonu wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że po udanych testach prototypem klasy LMP2 z zespołem Algarve Pro Racing Mateusz Kaprzyk przesiądzie się do mocniejszej i szybszej maszyny, proza życia okazała się zaskakująco odległa od tej wizji.

W związku z trudnościami, dotyczącymi m.in. potwierdzenia wsparcia przez sponsorów, aby zgromadzić planowany budżet na sezon, kierowca z Katowic w sezonie 2024 nie będzie uczestniczyć w wyścigach w ramach ELMS.

ZOBACZ WIDEO: Oskarżył działacza o hamowanie rewolucji. "Pan Bóg spowodował, że go dzisiaj nie ma"

- To trudny moment w mojej karierze, pierwszy raz od 14 lat spędzę sezon wyścigowy w domu zamiast na torze i rywalizacji. Ubiegłe lata pozwoliły mi na dobre zagościć w serii ELMS, dobrze poznać poszczególne tory i dały szansę pokazania tego, na co mnie stać zarówno w sesjach kwalifikacyjnych, jak i w trakcie wyścigów długodystansowych, mimo że nie zawsze dysponowałem najszybszymi samochodami w stawce. Przykro mi, że nie będę w stanie spełnić oczekiwań ani swoich, ani tym bardziej moich kibiców, którzy spodziewali się zobaczyć mnie w tym roku na gridzie w LMP3 lub nawet LMP2 - mówi Mateusz Kaprzyk.

- Mówi się, że co nas nie zabije, to nas wzmocni. Głęboko wierzę w to, że krok wstecz, który być może przychodzi mi właśnie wykonać, posłuży jedynie do wzięcia lepszego rozbiegu, który nada pęd mojej karierze - dodaje polski kierowca.

Od tego sezonu o rozwój kariery Mateusza Kaprzyka dba Marcin Budkowski. To były szef zespołu Renault w F1, który w ostatnich miesiącach wziął pod swoją opiekę największe polskie talenty i stara się im pomóc na arenie międzynarodowej. - Decyzja o tym, gdzie w tym roku kibice zobaczą w akcji Mateusza, jeszcze nie została podjęta - przyznaje Marcin Budkowski.

- Mamy obecnie na stole kilka ofert, dążymy też nieustannie do zebrania budżetu, który pozwoli nam dokonać najlepszego możliwego wyboru w obecnej sytuacji. Wszystko się może zdarzyć, a najbliższe tygodnie z pewnością okażą się kluczowe - dodaje menadżer sportowy Kasprzyka.

Poszukiwanie podmiotów, które byłyby zainteresowane sponsoringiem sportowym Mateusza Kaprzyka nadal trwa.

Czytaj także:
- Ekipa Orlenu na sprzedaż? Może być warta nawet 1 mld dolarów
- Red Bull kipi od środka. Oto, co dzieje się za kulisami

Komentarze (0)