Dla uczestników 24h Le Mans najtrudniejszą fazą wyścigu jest noc. W sporej części Circuit de la Sarthe panują egipskie ciemności, niejednokrotnie na francuskim torze pada deszcz, a do tego wszystkie dochodzi potworne zmęczenie. Tymczasem w tegorocznej edycji zawodów udało się uniknąć poważniejszych zdarzeń w środku nocy.
Gdy mogło się wydawać, że kierowcy najgorsze mają za sobą, o poranku doszło do poważnych incydentów. Krótko po godz. 9:00 rozbił się samochód Porsche numer 4, prowadzone przez Felipe Nasra. Wywołało to żółte flagi w części toru. Funkcyjni dopiero co zabrali uszkodzony samochód z pobocza, a niemal w tym samym miejscu doszło do jeszcze poważniejszego wypadku.
Z toru wypadła załoga numer 27 - Heart of Racing. Kierowca Daniel Mancinelli najprawdopodobniej najechał na mokrą część asfaltu, przez co stracił panowanie nad swoim Aston Martinem. Po chwili auto z ogromną prędkością uderzyło w bandy i rozpadło się na strzępy.
ZOBACZ WIDEO: "Najsilniejszy selekcjoner od lat". Jest pod wrażeniem Michała Probierza
- Jestem cały - powiedział Mancinelli przez radio, a jego zespół odetchnął z ulgą. Aston Martin wylądował na dachu i pozostawił na torze mnóstwo rozbitych części. Dlatego po raz kolejny w tegorocznym 24h Le Mans konieczne było uruchomienie samochodu bezpieczeństwa.
W czołówce wyścigu niezmiennie plasuje się Robert Kubica i jego AF Corse. Krakowianin w momencie wypadku znajdował się na piątej pozycji. Wcześniej Kubica otrzymał surową karę do sędziów za spowodowanie wypadku, co zmniejszyło jego szanse na zwycięstwo, ale ekipa Polaka pozostaje w grze o podium. Zwłaszcza że neutralizacja wywołana przez incydent z udziałem samochodu Aston Martina ponownie ścieśniła stawkę.
Relacja NA ŻYWO z 24h Le Mans trwa na WP SportoweFakty. Jest dostępna TUTAJ. Serdecznie zapraszamy.
Czytaj także:
- "To dla Polaków dramat". Legenda F1 szczerze o Kubicy
- Spięcie w zespole F1. "Nie odłożymy kierowcy na bok"