Robert Kubica rozpoczynał wyścig długodystansowych mistrzostw świata WEC na torze Interlagos dopiero z piętnastej pozycji. Jednak podobnie jak przed miesiącem w 24h Le Mans, polski kierowca świetnie rozegrał start i pierwsze okrążenia. Minęło ledwie kilkanaście minut, a już oglądaliśmy reprezentanta AF Corse na dziesiątym miejscu.
Kubica wybrał na początek wyścigu opony z twardej mieszanki, podczas gdy większość rywali postawiła na miękkie gumy. Takie ogumienie zapewniało rywalom lepsze właściwości, ale też szybciej się zużywało. Polak musiał często spoglądać w lusterka i bronić zaciekle pozycji na torze.
Cierpliwości w jeździe za 39-latkiem zabrakło Julienowi Andlauerowi. Francuz w środku zakrętu numer siedem po prostu staranował samochód Ferrari. Spod kół pojazdu numer 83 zadymiło się i po chwili Robert Kubica znalazł się na poboczu. Kierowca AF Corse potrzebował chwili, aby powrócić do rywalizacji.
ZOBACZ WIDEO: Mikołajki Arena szczególnym miejscem. Czy to przyszłość rajdów?
Przygoda miała fatalne konsekwencje dla załogi Kubicy. Polak spadł z siódmego miejsca na czternaste. Na szczęście w Ferrari 499P nie doszło do poważniejszych uszkodzeń, ale zespół poniósł spore straty czasowe. Zespół zmienił też strategię, reagując na wydarzenia na torze, niemal natychmiast wzywając Polaka do alei serwisowej na pit-stop.
Marnym pocieszeniem dla Kubicy, AF Corse i kibiców polskiego kierowcy może być, że to sędziowie wskazali Andlauera winnym kolizji. 25-letni Francuz musiał przejechać przez aleję serwisową za doprowadzenie do kontaktu. Stracił na tym kilkadziesiąt sekund.
Relacja na żywo z wyścigu 6h Sao Paulo trwa na WP SportoweFakty. Zapraszamy TUTAJ.
Czytaj także:
- Mercedes pomoże rywalowi wyjść z dołka? "Skomplikowana sytuacja"
- Red Bull wyprodukował "potwora". Cena? Zwala z nóg