Łukasz Kuczera: Zmarnowana szansa Roberta Kubicy. Czy Polak ma plan B? (komentarz)

Getty Images / Na zdjęciu: Robert Kubica
Getty Images / Na zdjęciu: Robert Kubica

Decyzja Roberta Kubicy o odejściu z ekipy ByKolles jeszcze przed pierwszym wyścigiem WEC może dziwić. Gdy na sprawę spojrzy się z bliska, jest zgoła inaczej. Niestety, dla Polaka może to oznaczać kolejny zmarnowany sezon w motorsporcie.

To mogły być piękne dni. Święta Wielkanocne, pierwszy wyścig WEC w sezonie na brytyjskim Silverstone i Robert Kubica za kierownicą pojazdu ekipy ByKolles Racing. Nie mam wątpliwości, że tysiące Polaków zasiadłyby przed telewizorami, aby zobaczyć krakowianina w akcji, chociaż nie znają WEC i ta seria im nic nie mówi. Nazwisko Kubica jednak ciągle budzi emocje. Polacy nie zapomnieli Robertowi jak w pojedynkę rozsławił Formułę 1 w naszym kraju.

Czy Kubica okazałby się jednym z lepszych kierowców w Długodystansowych Mistrzostwach Świata? A może znowu narzekalibyśmy na zespół Polaka, bo awarie odbierałyby mu szanse na triumfy, tak jak to było w czasach F1 i ekipy BMW Sauber? Tego się już nie dowiemy. Decyzja ogłoszona przez Polaka we wtorek może dziwić, bo do startu nowego sezonu WEC pozostały ledwie dwa dni, ale z drugiej strony - nie może być zaskoczeniem.

Prolog na Monzie był dla ByKolles Racing tragedią. Kubica nie pokonał ani jednego okrążenia samochodem, którym miał za chwilę walczyć w WEC. Oliver Webb zrobił ledwie sześć "kółek". Do dzisiaj nie poznaliśmy nazwiska trzeciego kierowcy, który miałby bronić barw austriackiej ekipy w sezonie 2017. - Jesteśmy w kontakcie z kilkoma kierowcami. Jestem przekonany, że każdy z nich jest podekscytowany na myśl o współpracy z taką ekipą, jaką na nowy sezon przygotował zespół ByKolles - mówił mi w lutym Boris Bermes, szef austriackiej ekipy.

Od tego momentu czas dla ekipy ByKolles stanął w miejscu. Tak jakby najważniejszym osiągnięciem było samo zakontraktowanie Kubicy. Na stronie internetowej zespołu próżno szukać informacji o przygotowaniach do wyścigu na Silverstone, o Prologu na Monzy (akurat nie ma się czym chwalić). Wszystko wygląda tak jakby źródłem obecnych problemów Austriaków był brak finansów. - Gdyby nam się udało podpisać nowe kontrakty sponsorskie, to byłaby świetna wiadomość - twierdził w lutym Bermer, puszczając przy okazji oko w stronę polskich firm, które w przeszłości sponsorowały starty Kubicy w WRC.

ZOBACZ WIDEO: Katarzyna Kiedrzynek wyzywa Zbigniewa Bońka na boiskowy pojedynek. "To bardzo ważny zakład!"

Polak ostatnio był wyrozumiały. Po Prologu na Monzy nie krytykował przesadnie ByKolles Racing, choć w czasach F1 zdarzało mu się wytknąć najmniejszy błąd swojemu pracodawcy. Wiedział, że austriacki team myślami bardziej jest przy sezonie 2018. Był świadom, że Austriacy nie zapewnią mu auta, które od razu pozwoli wygrywać w WEC. Ten rok miał być przejściowym. Miał służyć rozwojowi samochodu, zaś sam Robert miał się przyzwyczaić do reguł panujących w nowej serii. Jednak to wszystko jest już nieaktualne.

W tej sytuacji najbardziej szkoda samego Roberta, bo wisi nad nim widmo zmarnowania kolejnego sezonu. Kubica od pewnego czasu skupiał się nad powrotem na tor. Odpuścił rajdy, zrzucił kilka kilogramów. I być może zrobił to wszystko na nic. Wiemy, że 32-latek marzy o odbyciu testów w bolidzie F1, ale nawet jeśli teraz któryś zespół mu to zaproponuje, to nie oznacza to powrotu do regularnego ścigania. Rajdowe Samochodowe Mistrzostwa Świata też nie są rozwiązaniem, bo w WRC odbyły się już cztery imprezy nowego sezonu. Może się okazać, że Polakowi pozostanie startować w mniejszych rajdach i gościnnie brać udział w wyścigach mało popularnych klas.

A może Robert ponownie wszystkich zaskoczy i ogłosi "plan B"? Chciałbym w to wierzyć, ale zdrowy rozsądek podpowiada coś innego.

Źródło artykułu: