Życie bywa przewrotne. Tak można podsumować wspólne losy Roberta Kubicy i BMW. Polak wygrał dla niemieckiej marki w roku 2008 jedyny wyścig w Formule 1, ale miał wtedy poczucie niedosytu. Firma z Bawarii skończyła bowiem przedwcześnie rozwój swojej maszyny, by skupić się na kolejnej kampanii i rewolucyjnemu rozwiązaniu, jakim miał być KERS. Niemcy wierzyli, że dzięki niemu podbiją F1 w sezonie 2009.
W BMW panował bowiem ład korporacyjny, brakowało zaś odpowiedniego wyczucia i sportowej rywalizacji. Cele na rok 2008 zakładały zdobycie pierwszego pole position i wygranie wyścigu.
Czytaj także: Robert Kubica o przepłakanych nocach i posiadaniu dzieci
Ponieważ Kubica zrealizował oba zadania, można było myśleć o kolejnym sezonie. Zapominając przy tym, że Polak po GP Kanady stał się liderem mistrzostw świata i miał realną szansę na tytuł w F1. Brak rozwoju maszyny sprawił, że Kubica zajął wtedy ostatecznie czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej F1.
ZOBACZ WIDEO #MagazynBezHamulców: Gorąca linia Ostafińskiego z Kryjomem. Co ma Pawlicki do Zmarzlika
BMW jak teraz Williams
Przed laty polscy kibice nie mieli najlepszej opinii o BMW Sauber. Padały zdania o faworyzowaniu Nicka Heidfelda, który ze względu na swoją narodowość miał mieć łatwiej w zespole. Można by napisać, że stajnia z Hinwil była takim Williamsem, który w tym roku też niejednokrotnie promował George'a Russella kosztem Roberta Kubicy.
Nieprzypadkowo Kabaret Młodych Panów stworzył wtedy skecz o pit-stopie Kubicy, który podbił serca polskich kibiców. Była to odpowiedź na liczne błędy zespołu, które uderzały głównie w Polaka, a nie Heidfelda.
- Robert był w szczytowej formie. Jeśli tylko samochód nie był wystarczająco konkurencyjny, odbierał to jako zniewagę. Dlatego nie zawsze się z nim łatwo współpracowało. Jednak jego szczera determinacja i chęć odnoszenia zwycięstw budziła szacunek - mówił w "Autosporcie" w roku 2008 Mario Theissen, ówczesny szef BMW Motorsport.
Kubica w roku 2008 czuł bowiem, że ucieka mu życiowa szansa na tytuł mistrzowski. Jak się okazało, miał rację. - Doniesienia o rozbieżnościach są całkowicie przesadzone - dodawał i winę zrzucał na dziennikarzy, którzy mieli podgrzewać atmosferę pomiędzy Kubicą a BMW.
A jednak, po ponad dekadzie BMW wydaje się być wybawieniem dla polskiego kierowcy. Po trudnych doświadczeniach z Williamsem, to właśnie marka z Bawarii chce mu dać szansą na ponowne zaistnienie w świecie wyścigowym. Już w zupełnie innych realiach, bo w serii DTM. W F1 BMW nie oglądamy od końca 2009 roku i nic nie wskazuje na to, aby miało się to zmienić.
Marquardt kontynuuje dzieło Theissena
Gdy Kubica zostawał kierowcą BMW Sauber, za dział motorsportu w firmie z Monachium odpowiadał Mario Theissen. Niemiec w połowie 2011 roku przeszedł na emeryturę. Teraz okazjonalnie pojawia się na wyścigach, również F1. Stery po nim przejął Jens Marquardt, który ma w swoim CV pracę w F1. Przez wiele lat był bowiem związany z Toyotą.
Marquardt poznał Kubicę w padoku F1 i nie ukrywał ostatnio, że pozostawał w luźnych relacjach z Polakiem, co pomogło w dopięciu formalności związanych z testami DTM w hiszpańskim Jerez. Gdyby nie to, być może teraz 35-latek nie posiadałby opcji rywalizacji w niemieckiej serii wyścigowej w roku 2020.
I tak jak przed laty kibice mogli mieć pretensje względem BMW, tak po doświadczeniach z Williamsem, firma jawi się jako wzór profesjonalizmu. Najlepszym dowodem na to może być przygotowanie zmodyfikowanej kierownicy dla Kubicy. W krótkim odstępie czasu krakowianin otrzymał jej dwie wersje. Pierwszą podczas pracy w symulatorze w Monachium, kolejną już po poprawkach w hiszpańskim Jerez (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Sentymentalne powroty domeną motorsportu
Jeśli Kubica zostanie kierowcą BMW w DTM w sezonie 2020, będziemy mówić o sentymentalnym powrocie do firmy, która dała mu wszystko. Bo to przecież Niemcy i Theissen uwierzyli w Polaka, który w roku 2006 nie miał chociażby wsparcia sponsorskiego. Kubica przebił się wtedy do królowej motorsportu talentem, a nie pieniędzmi.
Należy pamiętać, że wtedy w swoich szeregach nie widziało go chociażby Renault, chociaż Kubica wygrał w roku 2005 World Series by Renault, czyli kategorię wyścigową wspieraną przez Francuzów, gdzie szukali oni młodych talentów. Powód? M.in. brak zaplecza sponsorskiego.
W motorsporcie w przeszłości mieliśmy do czynienia już z wieloma decyzjami wynikającymi z sentymentów. Nawet Kubica w roku 2010 postawił na Renault, choćby dlatego, że to za sprawą tej firmy po raz pierwszy testował samochód F1. Była to nagroda za wygranie World Series by Renault. Sentymentalnie do McLarena wracał Fernando Alonso, a Lewis Hamilton decydował się na transfer do Mercedesa, mając na względzie to, że niemal od dziecka korzysta z silników niemieckiej produkcji.
Sentymentalne powroty nie zawsze kończą się dobrze, o czym świadczy przypadek Alonso. Hiszpan zakończył starty w F1 sfrustrowany brakiem szans na walkę o czołowe pozycje w barwach McLarena. Z Kubicą i BMW w DTM może być inaczej.
Czytaj także: Robert Kubica żyłą złota dla BMW
Pod koniec roku 2009 wspólna historia Kubicy i BMW została przerwana niespodziewanym wyjściem Niemców z F1. Marka z Bawarii uznała, że Formuła 1 pochłania zbyt duże koszty, a nie przynosi profitów. Gdyby nie tamta decyzja, być może Kubica zapracowałby na miano legendy BMW Sauber. Stało się jednak inaczej, ale wiele wskazuje, że w roku 2020 krakowianin dostanie szansę, by dopisać kilka kart do wspólnej historii z BMW.