DTM. Łukasz Kuczera: Robert Kubica w pułapce. Może zamknąć usta krytykom, ale nie musi (komentarz)

- Lubię wyzwania - powtarzał kilkukrotnie Robert Kubica po ogłoszeniu startów w DTM. 35-latek lubi też ryzyko. Bo stawiając na zupełnie nową serię, sporo ryzykuje. Jeśli coś pójdzie nie po jego myśli, krytycy ruszą ze zdwojoną siłą.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Na zdjęciu od lewej: Daniel Obajtek i Robert Kubica Materiały prasowe / Orlen / Na zdjęciu od lewej: Daniel Obajtek i Robert Kubica
Lewis Hamilton czy Fernando Alonso, czyli najlepsi kierowcy Formuły 1 ostatniej dekady, nazywali Roberta Kubicę jednym z największych rywali w swojej karierze. - Zawsze najtrudniej było go pokonać - mówił kilkukrotnie Hamilton, który w swoim życiu miał nieco więcej szczęścia niż Kubica.

Brytyjczyk właśnie zaczyna marsz po rekordowy, siódmy tytuł mistrza świata F1. Kubica być może na dobre wypadł z F1. Za to w roku 2020 podejmie się nowego wyzwania - będą nim starty w DTM. Mocnej serii, ale jednak pod względem rozpoznawalności czy popularności sytuowanej piętro niżej niż F1.

- Jeśli ktoś myśli, że będę od razu wygrywać w DTM, może się grubo pomylić - powiedział Kubica w czwartek. Wśród polskich fanów można jednak znaleźć dość liczne grono, które w ten najbardziej optymistyczny scenariusz wierzy.

ZOBACZ WIDEO F1. Dobra zmiana Roberta Kubicy. "Widać same plusy"
Kubica znajduje się w sytuacji, w której po ubiegłym sezonie F1 spore grono dziennikarzy i kibiców skreśliło go. Zdaniem wielu, występy w barwach Williamsa pokazały, że nie przypomina kierowcy sprzed wypadku w roku 2011. Nie brakuje opinii, że to wszystko przez kontuzjowaną rękę. On sam wielokrotnie odrzucał tę tezę, niejako zrzucając wszelkie problemy na barki mało konkurencyjnego modelu FW42 i amatorskich realiów panujących w zespole z Grove.

Dlatego rok 2020 może być dla Kubicy ostatnią szansą na pokazanie światu, że wcale nie zapomniał jak się jeździ, że miał rację powtarzając z uporem maniaka, że problem w zeszłej kampanii F1 leżał w Williamsie, a nie w nim, że faworyzowanie George'a Russella doprowadziło do wygrania przez Brytyjczyka wszystkich sesji kwalifikacyjnych w minionym sezonie.

Jeśli Kubica będzie pojawiać się w czołówce DTM, nie mówiąc już nawet o wygraniu choć jednego wyścigu w debiutanckim sezonie, to krytycy powinni raz na zawsze zamknąć usta. Mogą mówić, że to "tylko" DTM, ale fakty są takie, że nie ma tam kierowców z przypadku. Część z nich być może ma nawet większe umiejętności niż ich koledzy po fachu z F1. Tyle że na pewnym etapie zabrakło im na przykład sponsora albo bogatego ojca. Dlatego trafili do DTM.

Kubica znajduje się jednak w pułapce. Musimy bowiem mieć świadomość tego, że trafił do BMW, czyli zespołu, który w zeszłym roku był znacznie gorszy od Audi. Firma z Monachium miała poświęcić całą zimę na poprawę swojego M4 DTM, ale konstrukcja nadal ma ważyć więcej niż konkurencyjny RS5 DTM. Dlatego układ sił w DTM może pozostać niezmieniony.

W przypadku Kubicy konieczne też będzie dostosowanie się do wymogów DTM, w którym mamy zupełnie inne wyczucie samochodu i opon firmy Hankook. To nieznane realia dla krakowianina, który będzie potrzebować czasu, aby wycisnąć maksimum z M4 DTM. Nie zrobi kilku kroków naraz. Zwłaszcza w przypadku kwalifikacji, gdzie każdy detal ma znaczenie. Długa jest przecież lista kierowców z F1, którzy w DTM sobie nie poradzili.

Dodatkowo Polak będzie startować w prywatnym zespole Orlen Team ART, w którym zorganizowanie pracy i dopieszczenie każdego szczegółu również będzie wymagać czasu. Jeśli Kubica w DTM będzie dojeżdżać do mety chociażby w okolicach dziesiątego miejsca, to znów z ukrycia wyjdą jego krytycy i będą przypominać, że krakowianin skończył się w momencie wypadku w roku 2011.

Zwłaszcza że jego starty finansowane będą przez Orlen, a więc państwową firmę. Nie wszyscy mają pojęcie o marketingu sportowym, o rebrandingu stacji prowadzonym przez polskiego giganta w Niemczech i Czechach. Dla przeciętnego Kowalskiego firma z Płocka, stawiając na Kubicę, wyrzuca publiczne pieniądze w błoto. Jeśli 35-latek będzie wygrywać, będzie względny spokój. Jeśli będzie inaczej, możemy być świadkami masowej krytyki.

W interesie DTM jest jednak, aby Kubica osiągał dobre wyniki. Byłby to ciąg dalszy pięknej historii powrotu do rywalizacji po fatalnym wypadku, po wielu latach ciężkiej pracy i mnóstwie wyrzeczeń. Paradoksalnie, to właśnie ta seria mogłaby skorzystać na doświadczeniach Polaka. Spożytkować jego powrót do ścigania w większym stopniu niż Formuła 1 przed rokiem. Bo słabe wyniki Williamsa doprowadziły do tego, że na pewnym etapie historia Kubicy przestała tak bardzo emocjonować przeciętnego widza F1.

Dobre wyniki w DTM mogłyby pomóc krakowianinowi w staraniach o powrót do F1. W końcu Kubica nie zamknął jeszcze tego rozdziału swojego życia.

Łukasz Kuczera

Czytaj także:
Kubica z marszu stał się gwiazdą DTM
Kubica nie chce zdradzić, w ilu treningach F1 pojedzie

Czy Robert Kubica w debiutanckim sezonie DTM wygra choć jeden wyścig?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×