Wygrana w Indianapolis 500 stała się obsesją Fernando Alonso. Hiszpan chce być pierwszym kierowcą po długiej przerwie, który zgarnie potrójną koronę motorsportu. Po tym jak 38-latek wygrał Grand Prix Monako w Formule 1 i 24h Le Mans w wyścigach długodystansowych, brakuje mu już tylko triumfu w zawodach rozgrywanych w USA.
Alonso po raz trzeci podejmie próbę zwycięstwa w Indianapolis 500. Jego wcześniejsze starty z McLarenem kończyły się niepowodzeniem. Dość powiedzieć, że wskutek błędów organizacyjnych i strategicznych, przed rokiem nawet nie zakwalifikował się do wyścigu głównego.
Dwukrotny mistrz świata F1 miał nadzieję, że w tym roku do zawodów na torze Indianapolis podejdzie z samochodem napędzanym silnikiem Hondy. Hiszpan miał być nawet po słowie z Andretti Autosport, ale Japończycy zablokowali jego występ. Honda nie zapomniała bowiem Alonso jak przed laty krytykował publicznie jej silnik w F1.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiesporcie: przewrotka sprzed linii pola karnego. Co za strzał!
W tej sytuacji kierowca z Oviedo ponownie postawił na McLarena, który w IndyCar korzysta z silników Chevroleta. - To jeden z bardziej kultowych wyścigów w motorsporcie. Dlatego bardzo się cieszę, że w maju znów się pojawię na jego starcie - powiedział Alonso.
- W zeszłym roku mieliśmy pewne problemy i nie zaliczyliśmy występu, jaki zakładaliśmy. Teraz jednak podchodzimy do tego wyzwania po raz kolejny. Chcemy dobrze wypaść, a najlepiej wygrać ten wyścig - dodał Alonso.
Do tej pory tylko jeden kierowca w historii sięgnął po potrójną koronę w motorsporcie - dokonał tego Graham Hill.
Alonso był związany z McLarenem w F1 w roku 2007, a następnie w latach 2015-2018, po czym zakończył swoją przygodę z królową motorsportu. Były mistrz świata nie wyklucza jednak powrotu do stawki w sezonie 2021. Musi jednak otrzymać ofertę z konkurencyjnego zespołu.
Czytaj także:
Alfa Romeo liczy na pomoc Roberta Kubicy
Andrzej Duda przymierzył się do Alfy Romeo