- Na początku używałem różnych nazwisk. Dzięki temu nie byłem rozpoznawalnym i bez przeszkód mogłem robić postępy - podkreślił Mick Schumacher, cytowany przez "Sport Bild".
- Teraz nie odczuwam już presji, żeby robić to, co ojciec. Noszenie tego nazwiska mnie nie przytłacza. Stres podczas zawodów wynika tylko z oczekiwań, jakie sam sobie stawiam i chęci poprawienia tego, co robię źle - dodał syn siedmiokrotnego mistrza świata.
W lipcu Mick rozpocznie starty w Formule 2. Pojawiły się także plotki, że jeszcze w tym sezonie kibice mogą go zobaczyć także za kierownicą bolidu Alfy Romeo w Formule 1. Na razie jednak syn Michaela Schumachera skupia się na niższej kategorii wyścigowej.
ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Nieodpowiedzialne zachowanie kibiców Legii. Minister Szumowski zabrał głos
- W nadchodzącym sezonie chce świętować z całym zespołem w Formule 2, a później także w królowej motorsportu. Nie przestanę walczyć, dopóki nie stanę na najwyższym stopniu podium - podkreślił Mick.
W wywiadzie 21-latek zwrócił także uwagę, że nigdy nie oceniał ojca przez pryzmat jego wielkich sukcesów na torze. - Nie patrzyłem na niego jak na "najlepszego kierowcę na świecie", tylko jak na swojego ojca. Lekcji, które mi przekazał, nie biorę za pewnik.
Czytaj także:
Mick Schumacher jedyną nadzieją Niemców. Przy okazji może pokrzyżować plany Roberta Kubicy
Michael Schumacher w ogniu krytyki. "To było najgłupsze, co mógł zrobić"