Willi Weber pomógł Michaelowi Schumacherowi w awansie do Formuły 1 i uczynił z niego jednego z lepszych kierowców w historii tego sportu. Obaj panowie poróżnili się, gdy Schumacher postanowił wrócić do stawki F1 po kilkuletniej przerwie i podpisał kontrakt na sezon 2010 z Mercedesem.
- Z całym szacunkiem dla Michaela, ale z perspektywy czasu, to była najgłupsza rzecz, jaką mógł wtedy zrobić - powiedział Weber w rozmowie z "Motorsport Total".
- Gdy rozmawiałem z nim na ten temat, mówił o znudzeniu, że musi z powrotem się ścigać. Powiedziałem mu, że na tym powrocie może tylko stracić, że już wygrał wszystko, co było do wygrania i znalazł się na samym szczycie. Powtarzałem swoje argumenty, a on nie odpowiadał - dodał Weber.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pokazali, jak na nartach skakać do wody
Życie przyznało rację Weberowi, bo Schumacher trafił do Mercedesa w momencie, gdy zespół dopiero rozkwitał i nie mógł odnosić sukcesów. Dość powiedzieć, że "Schumi" przez trzy lata startów nie wygrał ani jednego wyścigu dla "srebrnych strzał" i w żaden sposób nie przypominał kierowcy, który potrafił zdominować F1 jako kierowca Ferrari.
- Życzyłem mu wszystkiego dobrego, ale wiedziałem, że to raczej skończy się źle - stwierdził Weber, który w następstwie tamtych rozmów przestał pełnić funkcję menedżera Schumachera.
- Nie miałem ochoty po trzech latach odpoczynku od F1 z powrotem pakować walizek co weekend. Rozstaliśmy się w przyjacielskich stosunkach - zdradził 78-latek.
Co Schumacher sądzi na temat swojego powrotu do F1 i słów Webera? Odpowiedzi na to pytanie najpewniej nigdy nie poznamy. Niemiec pod koniec 2013 roku miał wypadek podczas jazdy na nartach we francuskich Alpach, wskutek którego doznał skomplikowanych obrażeń głowy. Od tego momentu "Schumi" nie był widziany publicznie, a jego rodzina pilnie strzeże wszelkich informacji na temat jego zdrowia.
Czytaj także:
Kubica ma problem związany z F1 i DTM
Lewis Hamilton opłakuje śmierć psa