- Formuła 1 z dachem - tak o DTM mówił jeszcze jesienią ubiegłego roku Robert Kubica, gdy ogłaszał porzucenie F1 na rzecz niemieckiej serii wyścigowej. Kubica zdążył poznać DTM jako młody kierowca, gdy brał udział w towarzyszących jej kategoriach dla młodych talentów. Tyle że był to zupełnie inny DTM.
Polscy kibice, przyglądający się rywalizacji w sezonie 2020, nie mają powodów do zadowolenia. Kubica, zgodnie z przewidywaniami, odstaje od rywali, bo brakuje mu doświadczenia i znajomości DTM. Odkładając jednak na bok kwestię występów Polaka, czy niemiecka seria wyścigowa zapewnia porywające show w sezonie 2020? Okazuje się, że nie.
DTM w ogniu krytyki
- Wartość widowiska w DTM jest w tej chwili słaba - ocenia surowo w "Motorsport Magazin" Mattias Ekstroem, który spędził w tej serii aż siedemnaście sezonów (2001-2017). W tym okresie dwukrotnie był mistrzem niemieckiej serii wyścigowej, wygrywając z Audi tytuły w latach 2004 i 2007.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nie naśladujcie ich! Jeden błąd i tragedia gotowa
W tamtych latach DTM przeżywał najlepszy czas. To właśnie wtedy Kubica, jeszcze zanim dotarł do F1, pojawiał się na wyścigach towarzyszących tej serii i zachwycał się rywalizacją organizowaną przez Niemców. Do tego dochodzili kierowcy z F1 w CV jak chociażby Jean Alesi, Emanuele Pirro czy Mika Hakkinen.
- DTM jest zaawansowany technologicznie. To świetnie, ale to też sprawia, że jest bardzo drogi. Sposób, w jaki organizowane są mistrzostwa, nie jest teraz potrzebny. Świat nie potrzebuje już DTM - uważa Ekstroem.
Kryzys i elektryfikacja dobiły DTM
Jeśli Polacy zainteresowaliby się DTM na początku XXI wieku, zobaczyliby pojedynki kilku producentów i nieustanną walkę koło w koło. Teraz w stawce mamy tylko Audi i BMW. Dodatkowo firma z Ingolstadt osiągnęła taką przewagę nad konkurencją, że często jesteśmy świadkami obrazków, gdy sześć pierwszych pozycji okupują pojazdy fabrycznych ekip Audi.
- Wciąż jest wielu fanów, którzy kochają motorsport. Jednak gdy w stawce jest tylko dwóch producentów, to nie stworzymy odpowiedniego show, aby konkurować z innymi dyscyplinami - ocenia Ekstroem.
Zrozumiało to Audi, które na początku 2020 roku ogłosiło wycofanie z DTM z końcem obecnego sezonu. Firma z Ingolstadt tym samym wywołała efekt domina, bo stało się jasne, że niemiecka seria wyścigowa nie może trwać z ledwie jednym producentem (BMW) na polach startowych.
W czym tkwi problem? W finansach. Jeszcze na początku XXI wieku firmy były skłonne wydawać miliony na motorsport. Na przestrzeni lat to się zmieniło. Pierwszym ciosem był kryzys finansowy wywołany upadkiem banku Lehman Brothers, który wpędził szereg firm motoryzacyjnych w kłopoty w latach 2008-2010. Ledwo zaczęły one zapominać o tym, co wydarzyło się przed dekadą, a nadeszła recesja wywołana pandemią koronawirusa. Efekt jest taki, że nawet Formuła 1 musiała po raz pierwszy w swojej historii wprowadzić limity finansowe, aby w ogóle przetrwać.
Nie dość, że firmy muszą mierzyć się z koniecznością cięcia wydatków, to na horyzoncie pojawia się jeszcze wizja elektryfikacji. Niektórzy producenci samochodów już wyznaczyli sobie daty graniczne, od których chcą sprzedawać wyłącznie pojazdy napędzane silnikami elektrycznymi. To drugi cios, jaki otrzymał DTM. Audi nie odchodzi przecież w ogóle ze świata motorsportu. Chce jedynie w większym stopniu skupić się na Formule E.
BMW nie potrafi dotrzymać kroku Audi
- Może moi dawni koledzy z Audi widzą to inaczej, ale DTM stał się zbyt nudny. Audi dominuje i należą im się słowa uznania, bo wykonują dobrą robotę. Jednak to BMW nie robi dobrego show - dodaje Ekstroem.
Wystarczy rzut oka na tabelę DTM w sezonie 2020, by zrozumieć, o czym mówi dwukrotny mistrz niemieckiej serii wyścigowej. Audi w dotychczasowych wyścigach zdobyło 690 punktów. BMW traci do swojego rywala równo 400 "oczek". Do tego firma z Ingolstadt ma na swoim koncie 17 pole position z rzędu, wygrała też osiem z dziewięciu wyścigów.
Za sprawą Audi i BMW mamy w stawce siedemnastu kierowców - dziewięciu reprezentuje firmę z Ingolstadt, siedmiu konkurencję z Monachium. Pięć pierwszych pozycji w DTM okupują obecnie zawodnicy Audi. To też pokazuje z jak trudnym zadaniem mierzy się Kubica, który już na starcie ma przed sobą co najmniej dziewięć lepszych maszyn, a przecież w motorsporcie samochód potrafi być ważniejszy od umiejętności kierowcy.
Czytaj także:
Hamilton przesadził. Śledztwo ws. napisu na jego koszulce
Ferrari nie chce szukać wymówek