Gerhard Berger ogłosił w sobotę, że DTM w sezonie 2021 będzie nadal istnieć. To właśnie Austriak przejął pełną odpowiedzialność za przyszłość niemieckiej serii wyścigowej. Zgodę na to wyraziły Audi i BMW, których stopień zaangażowania w DTM mocno się zmieni od przyszłego roku.
DTM ma się stać znacznie tańszy. Oznacza to rywalizację pojazdów klasy GT, których konstrukcja jest prostsza i tańsza w produkcji niż obecnych wozów stworzonych w oparciu o przepisy tzw. Class One. Do tego od sezonu 2021 w DTM zobaczymy ekipy prywatne. Będą one kupować gotowe maszyny od producentów i to na ich barkach spoczywać będzie spięcie budżetu.
Nowa wersja DTM od 2021 roku
- To już nie będzie wsparcie na poziomie fabrycznym. Będziemy mieć sytuację, w której po prostu ścigają się ekipy prywatne - tłumaczy w "Motorsport Magazin" Dieter Gass, szef motorsportu w Audi.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: sprinterzy w szoku! Tego na mecie nie spodziewali się
Firma z Ingolstadt jest gotowa nadal dostarczać pojazdy do DTM w sezonie 2021, a zmieniona formuła współpracy oznaczać będzie, że Audi nie poniesie już tak dużych kosztów. Obecnie marka ma w DTM trzy zespoły fabryczne (Abt Sportsline, Phoenix i Rosberg) oraz jeden prywatny (WRT).
- Czy będziemy w DTM w roku 2021? To możliwe, ale nadal istnieją pewne znaki zapytania. Musimy uzyskać parę odpowiedzi - twierdzi w "Motorsport Magazin" Kimmo Liimatainen, szef teamu Rosberg.
Zespoły nie wiedzą w tej chwili, jakie będą koszty rywalizacji w nowej wersji DTM. - Jest za wcześnie, aby dokonywać jakichkolwiek obliczeń. Nie znamy szczegółów związanych z przepisami technicznymi czy sportowymi - dodaje Thomas Biermaier, szef ABT Sportsline.
Co to oznacza dla Roberta Kubicy?
Dla Roberta Kubicy teoretycznie wiele się nie zmienia. On w tym roku i tak jest kierowcą prywatnego Orlen Team ART. Za sprawą sponsora, firmy Orlen, Kubica ma do dyspozycji samochód BMW, a za jego obsługę odpowiadają mechanicy z francuskiego ART GP. Szacuje się, że całe przedsięwzięcie warte jest ok. 3-5 mln euro.
Gdyby zatem Kubica chciał nadal startować w DTM, miałby już gotową ekipę i nie dotyczą go problemy, jakie w tej chwili ma konkurencja z teamów Phoenix czy Rosberg, która jest finansowana głównie przez fabrykę Audi. Co więcej, jego szanse na dobre wyniki byłyby większe. W ekipach prywatnych patrzy się na koszty i każdy znajdowałby się w podobnej sytuacji. Obecnie Kubica pod tym względem jest w gorszym położeniu niż zespoły fabryczne, które mogą sobie pozwolić m.in. na większą liczbę mechaników.
Jest tylko jedno "ale". BMW może nie mieć gotowego samochodu kategorii GT na sezon 2021. O ile Audi posiada homologację dla modelu R8 LMS, o tyle BMW nieco zaspało. Nowy model BMW M4 GT3 jest dopiero w fazie tworzenia. Homologację najwcześniej ma zyskać dopiero jesienią 2021 roku.
Marka z Monachium wprawdzie posiada w swoim portfolio model M6 GT3, ale debiutował on w roku 2016 i jest przestarzałą konstrukcją. Na dodatek w roku 2018 BMW zrezygnowało z produkcji samochodu osobowego serii 6, więc nie ma interesu w tym, aby go promować poprzez DTM. Jednak postawienie na klasę GT może oznaczać pojawienie się w stawce nowych firm motoryzacyjnych, przez co wybór nie będzie ograniczony tylko do Audi i BMW, jak to miało miejsce w sezonie 2020.
Kubica, choćby ze względu na swoje nazwisko, jeśli tylko będzie chciał kontynuować przygodę z DTM, najpewniej znajdzie producenta, który udostępni jego ekipie samochód klasy GT. Zwłaszcza że nie powinno brakować firm zainteresowanych promocją poprzez DTM.
- Jestem przekonany, że możemy znaleźć solidnych partnerów, którzy nas wesprą. DTM to ciągle jedna z najlepszych serii wyścigowych w Europie - twierdzi Thomas Biermaier z ABT Sportsline.
Czytaj także:
DTM. Robert Kubica stara się szukać plusów
WRC. Kajetan Kajetanowicz skomentował swój sukces