Jakub Jamróg: Jeżdżąc jak "żaba na giskanie" nie zrobiłem nikomu krzywdy

WP SportoweFakty / Oliwer Kubus / Mariusz Fierlej i Jakub Jamróg
WP SportoweFakty / Oliwer Kubus / Mariusz Fierlej i Jakub Jamróg

Podczas piątkowego meczu w Opolu doszło do groźnie wyglądającego upadku z udziałem trzech zawodników. Po tej kraksie zawrzało pomiędzy Jakubem Jamrogiem i Mariuszem Fierlejem.

W dziewiątym biegu na przeciwległej prostej doszło do koszmarnej kraksy z udziałem  Pawła Miesiąca, Jakuba Jamroga i Mariusza Puszakowskiego. Najlepiej spod taśmy wyszedł Mariusz Fierlej, który bronił się przed atakującym po szerokiej Jamrogiem. Zawodnik Kolejarza Opole nie pozostawił rywalowi zbyt wiele miejsca pod bandą. Jamróg nie opanował motocykla i upadł na tor. Na domiar złego, wjechali w niego również Miesiąc i Puszakowski.

Po biegu Jamróg we wpisie zamieszczonym w mediach społecznościowych miał pretensje do Fierleja. - Żałuję, że wyjąłem telefon w parku maszyn. Wracając do parku maszyn szukałem wzrokiem Mariusza, bo chciałem sobie z nim wyjaśnić to, co wydarzyło się na torze w cztery oczy. Niestety, nie było go na horyzoncie, być może przebywał gdzieś w pomieszczeniach socjalnych. Wtedy poszedłem do boksu, zrobiłem zdjęcie i dałem upust emocjom w sposób widoczny publicznie. To było niepotrzebne, ale tak to już jest, że "na gorąco" często robimy niepotrzebne rzeczy. To druga osoba, która w ciągu dwóch lat wysadza mnie z motocykla. Rok temu zrobił to Borys Miturski, ale on potrafił zachować się z klasą i przeprosić. Nie mam do niego żadnych pretensji i nasze relacje pozostają dobre. U Mariusza tego zabrakło - przekazał za pośrednictwem swojej strony internetowej Jamróg.

Sędzia zawodów podjął decyzję o wykluczeniu Jamroga, z czym nie zgadza się zawodnik Orła Łódź. - Podtrzymuję swoje zdanie co do sytuacji na torze. Nawet wśród opolskich kibiców pojawiały się takie stwierdzenia. Nie jestem szaleńcem i potrafię się wycofać, ale widziałem tam swoje miejsce i gdyby Mariusz zostawił mi je to bym spokojnie tam wjechał. On jednak bezpardonowo zacieśniał i w końcu zabrał mi przednie koło. Jestem odważnym zawodnikiem i nie boję się wejść między bandę a rywala. Niestety, niektórzy żużlowcy nie szanują zdrowia kolegów, broniąc pozycji za wszelką cenę. Dobrze, że nikomu nic się nie stało. Ucierpiał mój motocykl, który w połowie nadaje się do śmietnika - przyznał Jamróg.

Żużlowiec Orła odniósł się również do wpisu Mariusza Fierleja, który o sylwetce prezentowanej przez Jamroga napisał, że "wisi na motorze jak żaba na giskanie" (zgodnie z językiem śląskim giskana to konewka). - Wiem, że moja sylwetka jest daleka od ideału, ale taki mam styl. Z takim ułożeniem ciała czuje się pewnie i jak do tej pory wydaje się być skuteczne. Moja średnia biegowa w Nice PLŻ przekracza dwa punkty. Jeżdżąc jak "żaba na giskanie" nie zrobiłem nikomu krzywdy, nikogo nie wysadziłem z motocykla. Znam takich, co mają piękną sylwetkę, a wynikami nie mogą się pochwalić. W żużlu chodzi o skuteczne ściganie, a nie pozowanie do zdjęć - podsumował wychowanek tarnowskiej Unii.

ZOBACZ WIDEO: Żużlowa prognoza pogody na niedzielę

Źródło artykułu: