Mistrzostwa świata w windsurfingowej, olimpijskiej klasie RS:X, które odbyły się na akwenie najbliższych igrzysk w Enoshimie, przeszły do historii. W sobotę, która była ostatnim dniem regat zostały przeprowadzone podwójnie punktowane wyścigi medalowe dla pierwszej dziesiątki klasyfikacji generalnej kobiet i mężczyzn oraz zwykłe wyścigi dla pozostałych zawodników. Na starcie stanęło 102 mężczyzn z 31 krajów oraz 66 kobiet z 25 państw.
Z piątej pozycji do wyścigu medalowego ruszała nasza mistrzyni Europy Zofia Noceti-Klepacka (Legia Warszawa) i miała szanse nawet na srebrny medal, ponieważ do zajmujących drugą oraz trzecią pozycję Chinek, Yunxiu Lu i Hongmei Shi, traciła kolejno sześć oraz pięć punktów, a w wyścigu medalowym można było ich odrobić osiemnaście. Z kolei końcowego zwycięstwa prawie pewna była już inna reprezentantka Chin, aktualna wicemistrzyni olimpijska Peina Chen, ponieważ drugą w klasyfikacji zawodniczkę wyprzedzała aż o 16,3 punktu. Ostatecznie Polka wpłynęła na metę czwarta i taką pozycję zajęła na koniec zawodów. Do podium zabrakło jej zaledwie jednego punktu. Rok temu temu również uplasowała się tuż za podium.
Złoty medal zdobyła Peina Chen, która dopłynęła na dziewiątej pozycji i powtórzyła sukces z 2015 roku z Omanu. Natomiast wicemistrzynią świata została Chinka Jiahui Wu, która tego dnia była druga, a dzień wcześniej zajmowała czwartą lokatę. Na najniższym stopniu podium stanęła druga przed sobotnim startem Yunxiu Lu, ale zajęła dopiero szóste miejsce w wyścigu medalowym i spadła o jedną pozycję. Niestety nikt z Europy poza Klepacką nie był w stanie nawiązać wyrównanej walki z chińskimi windsurferkami. Piątą i siódmą pozycję również zajęły zawodniczki z Chin, Manija Zheng oraz Hongmei Shi.
- Było mało wyścigów, spędziliśmy dużo godzin na wodzie. Przez dwa dni sędziowie nie mogli rozgrywać wyścigów. Wiatr był bardzo zmienny i trzeba było trochę liczyć na szczęście, które nie dopisało mi na tym akwenie, bo skończyłam czwarta, przegrywając medal jednym punktem z Chinką, a ogólnie z trzema chińskimi zawodniczkami. O czwartym zawodniku tak naprawdę nikt nie pamięta. Wydaje się, że czwarte miejsce na świecie jest dobrym wynikiem, ale przyznaję, że dla mnie jest ono porażką. Bo są to kolejne mistrzostwa świata na których przegrywam medal kilkoma lub jednym punktem. Za każdym razem jest on na wyciągnięcie ręki, jest blisko, a tak naprawdę daleko i nie wiem z czego to wynika - skomentowała krótko mistrzostwa w Japonii Zofia Klepacka.
Polka czuje ogromny niedosyt, ale tak naprawdę ma za sobą fenomenalny sezon i ciężko znaleźć na świecie drugą tak regularną zawodniczkę, bo od maja zeszłego roku (PŚ w Hyeres - przyp. red.) dopiero drugi raz nie stanęła na podium. Łącznie z regatami w Hyeres Klepacka osiem razy wygrała, raz zajęła drugie miejsce i dwa była czwarta. W tym czasie zdobyła między innymi srebrny (2016) i złoty (2017) medal mistrzostw Europy. Te wyniki pokazują, że ciągle jest w ścisłej światowej czołówce.
ZOBACZ WIDEO Paryż i Los Angeles. Oto gospodarze kolejnych igrzysk olimpijskich
Wśród panów skład podium wygląda podobnie, bo złoty medal zdobył Chińczyk Bing Ye, który w wyścigu medalowym był dziewiąty, srebro wywalczył Szwajcar Mateo Sanz Lanz, po tym jak przypłynął dziesiąty, a brązowy medal wywalczył również reprezentant Chin i łącznie zdobyli oni aż pięć medali. Pierwsza dwójka już wcześniej była pewna tego, że nie zajmie miejsca gorszego niż drugie, ponieważ mieli oni na koncie tyle samo punktów, a zawodnika z trzeciej lokaty wyprzedzali o dziewiętnaście "oczek". Oprócz Szwajcara wyrównany bój z niskimi i lekkimi Chińczykami toczyli jeszcze tylko Izraelczyk Shahar Zubari, który ostatecznie był czwarty oraz Kieran Homes Martin z Wielkiej Brytanii, który zajął piątą pozycję.
W najlepszy możliwy sposób mistrzostwa zakończyła Kamila Smektała (YKP Warszawa), która wygrała wyścig dla zawodniczek spoza pierwszej dziesiątki klasyfikacji generalnej i ostatecznie zajęła czternaste miejsce. To bardzo dobry wynik, biorąc pod uwagę, że tuż przed rozpoczęciem regat Polka miała poważne problemy żołądkowe i była bliska zrezygnowania ze startu. Skończyło się na tym, że jednak przystąpiła do rywalizacji, ale podczas pierwszych wyścigów była jeszcze osłabiona i siły odzyskiwała dzień po dniu.
Wśród panów najwyżej sklasyfikowany został Piotr Myszka (AZS AWFiS Gdańsk), który na poprzednich mistrzostwach zdobył złoty medal, a teraz ukończył je na czternastej pozycji, przypływając w ostatnim wyścigu na ósmym miejscu. Trzynasty w sobotę na metę wpłynął z kolei Paweł Tarnowski (SKŻ Ergo Hestia Sopot), co dało mu ostatecznie osiemnastą lokatę. Natomiast reprezentant Volvo Youth Sailing Team Poland Radosław Furmański (DKŻ Dobrzyń) zajął tego dnia miejsce dwudzieste pierwsze i ukończył japońską imprezę na dwudziestej drugiej pozycji.
- Przez większość dni wiał bardzo słaby wiatr i momentami była duża fala oceaniczna, a są to bardzo trudne warunki. Przeważenie na regatach mamy różne wiatry, zarówno te słabe, jak i te silne czy średnie. Tutaj ewidentnie wszystko układało się pod zawodników słabowiatrowych. Wygrał Chińczyk, który waży 60 kg, drugi był Szwajcar ważący 58 kg, a średnia waga w stawce to 74 kilogramy. Między zawodnikami występują różnice od 15 do 20 kilogramów. Myślę, że jest to dla nas, głównie Europejczyków, bardzo dobra lekcja. Trzeba powiedzieć, że nie tylko Polacy, ale cała Europa przecierała oczy ze zdumienia. Bo trzy pierwsze miejsca wśród kobiet zajęły reprezentantki Chin, u panów na podium stanęło dwóch Chińczyków, a do tego trzech kolejnych zawodników z tego kraju (dwie kobiety i jeden mężczyzna) znalazło się w pierwszej dziesiątce. Zdominowali te regaty. Widać w którą stronę trzeba skierować nasze przygotowania, żeby za trzy lata realnie myśleć o medalach na igrzyskach - podsumował regaty Piotr Myszka.
- Były to bardzo ciężkie zawody, które dobrze zacząłem i niestety słabo skończyłem. Wolałbym, żeby było odwrotnie. Jest po nich duży niedosyt, bo popełniłem sporo błędów. W większości mieliśmy tutaj słaby wiatr. Poza dzisiejszym dniem nie popłynęliśmy wcześniej ani jednego wyścigu w ślizgu. Wypływając na ten ostatni wyścig, liczyłem na to, że może poślizgamy się do jego zakończenia, bo bardzo ładnie wiało od 15 do 18 węzłów, ale na sam moment startu wiatr ponownie osłabł i ścigaliśmy się przy około 12 węzłach. Jest sporo rzeczy, które można poprawić oraz wniosków, które można wyciągnąć po starcie w tym miejscu. Wiemy czego, możemy spodziewać się na kolejnych zawodach, a będziemy przyjeżdżać tutaj za rok na zawody Pucharu Świata, a także na treningi jako reprezentacja olimpijska przed igrzyskami - opisał rywalizację w Enoshimie Paweł Tarnowski.
- Były to dla mnie trudne mistrzostwa świata. Od pierwszego dnia panowały niezbyt sprzyjające warunki, kiedy po tajfunie została bardzo duża fala, a wiatr był średni jeśli chodzi jego siłę. Podczas drugiego dnia rywalizacji było trochę więcej wiatru więc był on dla mnie dość udany, ale później w pierwszy dzień fazy finałowej ponownie był słaby wiatr. Podobnie było w piątek, chociaż udało mi się tam wygrać jeden wyścig więc na pewno zapamiętam to jako pozytyw tych mistrzostw świata. W sobotę chciałem spróbować powalczyć o wskoczenie do pierwszej dwudziestki klasyfikacji generalnej, ale niestety był to w moim wykonaniu słaby wyścig. Pomimo, że tego wiatru było trochę więcej niż przez ostatnie dwa dni to wiał on od strony brzegu, przez co ciężko się żeglowało. Jenak biorąc pod uwagę trudne warunki jakie tutaj panowały oraz wielu zawodników z Azji, głównie Chińczyków, nie jest to bardzo zły wynik - powiedział po ostatnich wyścigach Radosław Furmański.
Trzydziesty szósty na metę wpłynął Marcin Urbanowicz (SKŻ Ergo Hestia Sopot) i w klasyfikacji ogólnej uplasował się na trzydziestym drugim miejscu, a Maciej Kluszczyński (DKŻ Dobrzyń) był trzydziesty pierwszy, co pozwoliło mu ostatecznie ukończyć regaty na czterdziestej trzeciej pozycji.
Furmański znajduje się w gronie młodych zawodników, których wspiera firma Volvo Car Poland - Volvo Youth Sailing Team Poland. Volvo w taki sposób współpracuje z Polskim Związkiem Żeglarskim od trzech lat i polski windsurfer jest częścią tego teamu od samego początku. Jak widać przynosi to coraz lepsze efekty. Poza tym Volvo od 2012 roku jest partnerem oraz sponsorem tytularnym żeglarskiego festiwalu Volvo Gdynia Sailing Days.
W srebrnej grupie ścigały się tego dnia trzy Polki. Dziesiąta tego dnia była Agnieszka Bilska z GKŻ Gdańsk, co dało jej na koniec regat czterdziestą trzecią pozycję, Maja Dziarnowska (SKŻ Ergo Hestia Sopot) po ósmym miejscy zatrzymała się na czterdziestej szóstej lokacie, a jej klubowa koleżanka Karolina Lipińska przypłynęła dwudziesta druga i uplasowała się trzy pozycje dalej.
Ciężko powiedzieć czy tak dobry wynik chińskich deskarzy jest efektem dobrego pływania w słabym wietrze, który panował przez większość regat, czy może bliska odległość i znajomość tego akwenu. Wiadomo na pewno, że trzeba zastanowić się nad tym jak ich pokonać na następnych regatach. To było dopiero pierwsze zetknięcie Polaków z tym akwenem więc do wyścigów olimpijskich, które odbędą się w tym miejscu podczas igrzysk w Tokio w 2020 roku, zostało jeszcze dużo czasu, żeby poznać go bardziej i nauczyć się pływać na nim skuteczniej.
Z Enoshimy Maciej Frąckiewicz