Apoloniusz Tajner doprowadził Adama Małysza do wielkich sukcesów. Pod jego wodzą "Orzeł z Wisły" zdobył m.in. trzy kryształowe kule za zwycięstwa w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, dwa medale olimpijskie, trzy tytuły mistrza świata. Zaliczył też triumf w Turnieju Czterech Skoczni i to wydarzenie tak naprawdę sprawiło, że w Polsce wybuchła Małyszomania.
Tajner podzielił się w "Super Expressie" pewną ciekawostką z pamiętnego dla Polski turnieju. Gdy skoczkowie byli w Garmisch-Partenkirchen, to szkoleniowiec pozwolił im zadzwonić do rodzin. Miał wówczas od kilku miesięcy pierwszy, służbowy telefon komórkowy.
- Każdy zawodnik porozmawiał z rodziną, do godziny 24 odbyło się chyba z 10 rozmów, również członków sztabu szkoleniowego. Potem przyszedł rachunek za telefon. Roaming to było chyba z 10 zł za minutę, łącznie wyszło ok. 3000 zł - przyznał Tajner.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: podnosiła sztangę i nagle upadła. Przerażające wideo
Przez jakiś czas później trener zastanawiał się, czy będzie musiał wyłożyć tę kwotę z własnej kieszeni. Podkreślił, że był to niemały rachunek, bo wówczas zarabiał 3900 złotych brutto miesięcznie.
Wcześniej Tajner nie mówił zbyt wiele o swoich zarobkach w roli trenera polskiej kadry. Przypomnijmy, że ostatecznie trenował zespół do 2004 roku. Dwa lata później został prezesem Polskiego Związku Narciarskiego. Funkcję tę sprawował aż 16 lat, po czym zastąpił go sam Adam Małysz.
Czytaj także:
"Jedyna szansa na uratowanie skoków". Zaskakujące słowa sekretarza PZN