Wielu biegaczy i biegaczek przedstawia dokumenty świadczące o tym, że chorują na astmę. Pozwala to im na zażywanie silnych leków. Zdaniem Justyny Kowalczyk większość z nich to zwykli oszuści. - Moim zdaniem trzy, może cztery procent jest chorych naprawdę. Reszta to dla mnie oszuści, którzy mają odpowiednie dokumenty. Zawsze będę to głośno mówić. Bo moim zdaniem to zwykły szwindel, kiedy ktoś odkrywa astmę na krótko przed igrzyskami olimpijskimi. Ale nie z takimi sobie radziłam. Poza tym, chcę mieć kiedyś zdrowe dzieci - powiedziała dla Przeglądu Sportowego Kowalczyk.
Polska biegaczka twierdzi, że mimo zwycięstw w zawodach Pucharu Świata, nie walczyła jak dotąd na trasie jak lwica. Zapewnia jednak, że bardzo chciałaby, aby nastąpiło to w Vancouver. - W tamtym roku zaczęłam prędko biegać podczas Tour de Ski i wygrywałam do końca marca. Czyli tak naprawdę do końca sezonu. A mogłabym i dłużej. Gdyby sezon trwał do końca kwietnia, to wygrywałabym do końca kwietnia. Zrobiłam solidną podbudowę podczas przygotowań. Mam pewność siebie. Jak mogę wygrywać, wygrywam. Ale na razie nie walczę jak lwica - wyjaśniła na łamach Przeglądu Sportowego Kowalczyk.
Polska biegaczka dodała, że chciałaby, aby polscy kibice zobaczyli ją walczącą jak lwicę dopiero w Vancouver.
Więcej w Przeglądzie Sportowym.