Kara została nałożona w grudniu 2008 roku co oznacza, że już wkrótce Albina Achatowa, Jekaterina Juriewa i Dmitrij Jaroszenko będą mogli znów startować w zawodach Pucharu Świata. Działacze w Rosji już zapowiedzieli, że będą traktować ich na tych samych prawach co innych biathlonistów, dotąd nie zamieszanych w afery dopingowe.
Spodziewany powrót trójki dopingowiczów spotkał się z nieprzychylnymi komentarzami ze strony gwiazd norweskiego biathlonu. - Dwa lata kary to za mało. Cztery to odpowiedni wymiar, bo obejmuje również igrzyska - powiedział Ole Einar Bjoerndalen. Ostrzej wypowiedział się Tarjei Boe, który chciałby, aby Rosjanie w ogóle nie wrócili do sportu. - Mam nadzieję, że nie zostaną dopuszczeni do dalszej rywalizacji z nami, bo oszukiwali. Jeśli Jaroszenko kiedyś wygra, nie dostanie ode mnie gratulacji i nie podam mu ręki - zapowiedział młody Norweg.
Swoje zdanie przedstawił również Emil Hegle Svendsen, który podkreślił, że trójka Rosjan nie zwróciła jeszcze nagród pieniężnych zdobytych przed dyskwalifikacją. Chodzi o następujące kwoty w euro: 28 400 od Achatowej, 66 200 od Juriewej i 10 075 od Jaroszenki. - Bez wątpienia muszą oddać te pieniądze - powiedział Svendsen.
Gwoli ścisłości, cytowana wypowiedź Bjoerndalena zawiera jedną niedokładność popełnioną przez słynnego Norwega - w rzeczywistości powracająca do biathlonu trójka rosyjskich sportowców zgodnie z przepisami i tak nie może wystartować na najbliższych igrzyskach od zakończenia kary, więc w Soczi ich zabraknie.