Jakov Fak, medalista ostatnich mistrzostw świata, a także igrzysk olimpijskich w Vancouver, praktycznie od początku zawodowej kariery trenował z reprezentacją Słowenii, gdyż jego ojczysta Chorwacja nie dawała mu szans na rozwój talentu jako kraj bez żadnych tradycji biathlonowych. Zawodnik jeszcze w trakcie ubiegłego sezonu rozmawiał z działaczami słoweńskimi na temat zmiany reprezentowanych barw. W sierpniu wydał oficjalny komunikat, w którym napisał: - Myślałem nad tym długo i zdecydowałem się kontynuować karierę wspólnie z moim słoweńskim trenerem, w przeciwnym razie musiałbym zaczynać samemu od początku. Nie była to łatwa decyzja, patrząc na to z punktu widzenia finansowego byłoby lepiej gdybym dalej startował jako Chorwat, ale dla mojej kariery najlepszym wyjściem są starty w barwach Słowenii. Chorwacja pozostaje oczywiście w moim sercu, jednak będę odtąd reprezentował Słowenię.
Wydawało się, że sprawa jest już zakończona, jednak w rzeczywistości był to dopiero początek problemów Faka. W takim przypadku niezbędna jest bowiem zgoda dotychczasowej federacji, a Chorwaci zapowiedzieli, że za darmo swojego najlepszego zawodnika nie puszczą, gdyż na wieść o zmianie barw lidera chorwaccy sponsorzy kadry zrezygnowali z dalszego utrzymywania reprezentacji pozbawionej swojej gwiazdy. Kilka dni temu, jak już pisaliśmy, działacze z Chorwacji zażądali od Słoweńców 100 000 euro rekompensaty za wydanie zgody i dopełnienie niezbędnych formalności związanych ze zmianą barw Faka. Słoweńska federacja zgodnie z przewidywaniami od razu odmówiła argumentując to brakiem wolnych środków finansowych.
W poniedziałek zawodnik zwołał w Zagrzebiu konferencję prasową, na której ogłosił, że w przypadku braku zgody ze strony Chorwatów w wieku zaledwie 23 lat zakończy swoją karierę. Biathlonista teoretycznie mógłby odczekać dwa lata (w latach 90-tych tak zrobili biegacze Michaił Botwinow przechodzący z reprezentacji Rosji do Austrii i Niemiec Johan Muehlegg przyjmujący obywatelstwo Hiszpanii), po upływie których mógłby startować jako Słoweniec już bez żadnej zgody Chorwacji, jednak takiego rozwiązania nie bierze w ogóle pod uwagę. - To byłoby najgorsze. W moim wieku nawet rok bez startów to nieodwracalna strata. Chcę tylko przejść do innego zespołu. Proszę, pozwólcie mi nadal być sportowcem. Jeśli takiej zgody nie będzie, rezygnuję z kontynuowania mojej kariery. Nie podpisywałem żadnego kontraktu z chorwacką federacją ani ze sponsorami, więc nie rozumiem skąd te warunki finansowe i skąd brak zgody. Już po igrzyskach dogadałem się ze Słoweńcami i Chorwaci to wiedzieli. Z moją dotychczasową federacją zawarliśmy wtedy dżentelmeńską umowę, ale niestety nie zapisaliśmy jej na papierze, a to był błąd. Nie wiedziałem, że sytuacja tak się zmieni - powiedział Fak.
Dla biathlonisty najważniejszym dniem będzie dwunasty listopada, gdy zbierze się grono działaczy z komitetu wykonawczego Międzynarodowej Unii Biathlonowej, którzy mają rozpatrzeć jego sprawę. Jeśli decyzja nie będzie dla niego korzystna, wówczas praktycznie wykluczony jest już jego start w pierwszych zawodach Pucharu Świata w Oestersund. Nadzieja pozostanie wtedy tylko w szybkim dogadaniu się działaczy chorwackich i słoweńskich, jednak na razie na to się nie zanosi. Fak wciąż wierzy, że sprawa zakończy się pomyślnie, jednak od decyzji o zakończeniu kariery jest już tylko o krok.