Gość piątku: Tomasz Puda

Po przedstawicielach kombinacji norweskiej - Espenie Rianie i skoków narciarskich - Salome Fuchs przyszedł czas na zawodnika z innej zimowej dyscypliny. Teraz padło na biathlon, a trzecim gościem piątku jest Grzegorz Puda.

W tym artykule dowiesz się o:

Maciej Mikołajczyk: Na początek przedstaw się polskim sympatykom biathlonu, jak i fanom innych sportowych dyscyplin.

Tomasz Puda: Witam, nazywam się Tomasz Puda. Obecnie mam 24 lata, a od dziesięciu trenuję biathlon letni, jak i zimowy. Moja przygoda zaczęła się w Szkole Mistrzostwa Sportowego (SMS) w Żywcu - Moszczenicy.

Spoglądając na twoją biografię - znacznie więcej sukcesów odnosiłeś w biathlonie letnim. Znakomicie spisałeś się podczas mistrzostw Europy w tej odmianie tego dwuboju w Czechach. Czy jest to duża różnica, jeśli chodzi o rywalizację na nartorolkach od tej, gdy startujecie w zawodach na śniegu? Czy świetny wówczas wynik w Nowym Mieście uznajesz za swój największy sukces?

- Tak. Zgadzam się z tym, że w biathlonie letnim mam więcej osiągnięć, ponieważ przy bardzo ciężkiej pracy można osiągnąć wyniki na światowym poziomie. Tamten rok był dla mnie szczególny, gdyż po trzech latach stanąłem znowu na starcie w krosie strzeleckim. Wówczas sezon rozpocząłem dość ciężko pod względem treningowym i obciążeniem tylko w bieganiu krosów. Po konsultacji z moim trenerem - Stanisławem Kępką postanowiliśmy wystartować w cyklu Pucharu IBU. Było to dla mnie duże wyzwanie, wiedząc, że w biathlonie letnim nie biegają słabeusze, a zdarzają się zawodnicy z zimowego Pucharu Świata. Po występach w Pucharach Europy byłem liderem ogólnej klasyfikacji IBU i byłem bardzo zadowolony po nieudanych startach w Pucharze Świata. Jadąc na podsumowujące Puchary, czyli na mistrzostwa Europy do Czech wiedziałem, iż będzie bardzo ciężko, bo inni zawodnicy nie śpią, lecz też trenują. Na mistrzostwach Starego Kontynentu zacząłem od trzynastej pozycji w sprincie, na następny dzień już w biegu masowym byłem ósmy. Po tych zmaganiach nie kryłem rozczarowania, ale cóż - w końcu to sport. W ostatni dzień odbyła się sztafeta mieszana. Do tego startu podszedłem nieco inaczej, ponieważ sztafety rządzą się swoimi prawami i dużo się nie pomyliłem. Ostatecznie zdobyliśmy drugie miejsce, przegrywając z bardzo dobrze przygotowanymi zawodnikami z Rosji , a pokonując kadrę zimową z Czech. Pierwsze miejsce w ogólnej klasyfikacji Pucharu IBU, medal srebrny z sztafety "mix" seniorów 2009 i brązowy krążek ze sztafety mieszanej juniorów 2007 są to największe sukcesy mojej dotychczasowej karierze sportowej.

Jak sądzisz, czy biathlon letni idzie w dobrym kierunku? Z tego, co zauważyłem obsada w letnich zmaganiach dwuboistów jest zdecydowanie gorsza. Jakie jest twoje zdanie na ten temat? I co władze IBU powinny zrobić w celu popularyzacji tego sportu?

- Zacznę od tego, że patrząc piętnaście lat wstecz - biathlon letni był bardzo popularny, gdyż startowali w nim zawodnicy z czołówki Światowej z biathlonu zimowego. Obecnie to wygląda tak, że dwubój zimowy wskoczył na bardzo wysoki poziom i zawodnicy z czołówki nie mogą sobie pozwolić na jakiekolwiek kontuzje w sezonie przygotowawczym w okresie letnim. Również federacja IBU postanowiła wprowadzić zawody zbliżone do zimowego, starty na nartorolkach, gdzie startuje czołówka Pucharu Świata, traktując to jako sprawdziany przed sezonem zimowym. Niestety w zmaganiach IBU startuje także druga reprezentacja z każdego kraju, bo główne kadry szykują formę tylko pod rywalizację na śniegu.

W tym roku w Polsce zostały zorganizowane latem mistrzostwa świata. Jak oceniasz poziom zarówno sportowy, jak i organizacyjny tej imprezy w naszym kraju? Co sądzisz o trasie w Dusznikach-Zdroju? Czemu nie wystąpiłeś w tym turnieju?

- Miałem okazję być na tych mistrzostwach, które odbyły się u nas. Wrażenie - gdy tylko dojechałem niebywałe i naprawdę nie mogłem poznać tego ośrodka, w którym zdobywałem medale mistrzostw Polski juniorów i młodzieżowców. Imprezę pod względem organizacyjnym, jak i samych zawodów oceniam na "piątkę z minusem". Minusem była wąska "rolkostrada", na co narzekali zawodnicy z różnych krajów, choć dobrze, że ją mamy i jest w ogóle gdzie trenować, ponieważ jest jedyna w Polsce. Ja w tych zawodach nie brałem udziału, bo nie przeszedłem eliminacji.

Jesteśmy u progu kolejnej zimy. Za nami inauguracja Pucharu IBU, a przed nami już drugi przystanek Pucharu Świata w Hochfilzen. Jak wygląda zatem aktualna forma Tomka Pudy? Co jest obecnie twoją słabszą stroną, którą powinieneś jeszcze doszlifować? Jakie są twoje plany na grudzień, jeśli chodzi o starty w konkursach?

- No niestety moje plany się nieco zmieniły, ponieważ po długich przemyśleniach postanowiłem zakończyć sportową karierę. Decyzja ta wynika z tego, że nie zostałem powołany do reprezentacji Polski, a w naszym kraju do sezonu zimowego niestety nie da się przygotować na poziomie europejskim, czy światowym, jeśli chodzi o dalszy rozwój.

W zmaganiach najwyższej rangi zadebiutowałeś czwartego stycznia 2008 roku podczas sztafety 4x7,5m w Oberhofie. Jak wspominasz ten dzień? Czy byłeś zdenerwowany, stremowany przed rozpoczęciem tego, jakby nie patrzeć, nowego etapu w twojej karierze?

- Debiut pamiętam jak dzisiaj. Telefon od mojego trenera kadrowego juniorów Tomasza Bernata - "jedziesz na sztafetę do Oberhofu", która odbyła się akurat w moje urodziny 10 stycznia 2008. Po przyjeździe na stadion w Niemczech, Tomasz Sikora powiedział mi, abym się nie stresował, bo ten za nami jest bardziej zdenerwowany, a gdy się obróciłem, to za mną szedł "Król biathlonu" Ole Einar Bjoerndalen i wtedy już czułem się jak wśród swoich. Był to jeden z moich startów życiowych, o którym nigdy nie zapomnę.

Jakie są wymarzone proporcje dla dwuboisty, jeśli chodzi o wzrost i masę?

- Jeśli chodzi o proporcje zawodnika, to nie ma w tym przypadku szczególnych wzorców. Jedni zawodnicy są wysocy i szczupli, zaś inni znowu są niscy i przy kości. Trzeba po prostu dużo treningu, aby się pokazać.

Masz swoich sportowych idoli? Co i u jakich zawodników najbardziej podziwiasz, bądź podziwiałeś?

- Moimi idolami są zawodnicy, którzy wiedzą czego chcą i co chcą osiągnąć w danej dyscyplinie, a więc tacy jak Tomasz Sikora, ponieważ jest sportowcem, które ma swoje cele i dąży do tego, aby je realizować, choć nie idzie to łatwo. Z drugiej strony jest człowiekiem bardzo szlachetnym, gdyż umie podzielić sport i życie poza nim oraz pomaga różnym potrzebującym. Nie tak dawno dał na licytację swój medal po to, aby pomóc ciężko choremu Tomaszowi Dudkowi po nieszczęśliwym wypadku na treningu.

Czy nie masz czasem problemów z motywacją? Odpowiednia mobilizacja jest niezwykle ważna, a o to wbrew pozorom czasami nie jest tak łatwo...

- Motywację zawsze mam i raczej jej nie stracę pod względem sportowym. Teraz, nawet gdy zakończyłem karierę, nie przestałem dalej trenować, a tylko cały czas jestem na treningu, bo i tak trochę się teraz ten trening różni, ponieważ moja praca będzie związana z bardzo wysoką sprawnością fizyczną. O bieganiu na nartach nigdy nie zapomnę i jeśli będę miał taką możliwość, to nadal będę biegał na "deskach".

Jak duży wpływ na strzelanie w biathlonie ma psychika zawodnika? Najtrudniejsza sytuacja jest chyba wówczas, gdy biathlonista zaczyna dobierać...?

- Zawodnik, który szykuje się do sezonu, myśli wtedy o tym, jak ma najlepiej strzelać w pozycji leżącej, jak i w stojącej. Na zawodach ma miejsce już tak zwana rutyna. Narciarz przybiega i po prostu strzela, jak umie robić to najlepiej. W sztafecie jest to może troszkę inaczej, ponieważ na strzelnicy może zaryzykować szybkim strzelaniem niż robi to podczas innych biegów, bo ma dodatkowo trzy naboje do każdego strzelania. Przy dobieraniu pojawia się tysiąc myśli na sekundę - co jest nie tak, że nie trafiam. To tak szybko się dzieje, iż myśli się tylko przewijają przez głowę.

Jaki miesiąc jest najcięższy jeśli chodzi o przygotowania do zimowego sezonu? Dlaczego?

- Dla mnie może nie najcięższy jest miesiąc, a okres i jest to połowa jesieni i sam koniec. Wówczas jest bardzo ciężko o przeprowadzenie treningu, gdyż czasami pogada płata różne figle. I to jest dla mnie najbardziej uciążliwe, bo trzeba zmieniać trening, a czasem nie da się nawet go wykonać. Wtedy też można łatwo zachorować, a to z kolei jest niedobre przed zbliżającymi się startami.

Czy uprawiasz też jakieś inne dyscypliny sportu? Chciałbyś oddać skok w Zakopanem?

- Niestety nie, bo nie mam na to czasu. Skok na Krokwi? Czemu nie - lubię takie wyzwania.

Jak oceniasz ogólnie pod względem poziomu, szkolnictwa, czy infrastruktury, tras sytuację biathlonu w Polsce? Czego nie ma u nas, co mają np. Norwegowie?

- No niestety muszę powiedzieć, że bardzo mocno odstajemy od szkolenia po infrastrukturę trasy. Mamy zaledwie jedną "rolkostradę", która nadaje się tylko do treningu. Mamy zaledwie trzy ośrodki biathlonowe, a mianowicie Wisła, Zakopane i Duszniki Zdrój. Podczas zimy bardzo dobre warunki ma stadion Wisła – Kubalonka - są tam trasy bardzo ciężkie, a drugi to Duszniki Zdrój. Brakuje nam ośrodków z prawdziwego zdarzenia, "rolkostrad", czy nawet zawodników. Brakuje mam również dobrych trenerów i zaplecza szkolnego. U nas w kraju niestety, ale sportem narodowym jest piłka nożna, a w Norwegii biegi albo biathlon.

A teraz trochę o twoim hobby. Czy czymś poza sportem się interesujesz? Jaki jest twój ulubiony rodzaj muzyki, zespół, czy wokalista? Ulubiony film, ulubione zwierzątko, ulubione jedzenie...

- Ja poza sportem lubię czytać książki i rozwijać się w różnych dziedzinach. Moim ulubionym artystą jest Grubson, lubię reggae i hip-hop. Filmy oglądam różne, ale bardzo lubię serial "Pierwsza miłość".

Apropo posiłków. Czy mocno pilnujesz się jeśli chodzi o twoje proporcje, aby nie uległy one zmianie? Stosujesz czasem jakąś dietę? Jak i ile powinien jeść w pełni zdrowy biathlonista?

- Na posiłki zwracam szczególna uwagę, co jem i kiedy i nawet, o której godzinie. Niestety jedzenie składa się również na końcowy wynik podczas zawodów. Czasami w domu, gdy jestem, to nawet sam szykuję sobie obiad, czy kolacje. Diety może nie stosuje, ale staram się jeść to, co jest mi potrzebne w danym okresie treningowym. Każdy zawodnik ma swoje jakieś menu i trudno tutaj ingerować.

Na kogo zagłosowałbyś w plebiscycie Sportowca Roku 2010?

- Moim faworytem tego plebiscytu jest Maja Włoszczowska.

Czy podczas zawodów przeszkadzają Ci czasem tłumy kibiców przy trasach, którzy w oryginalny dość sposób dopingują właśnie w biathlonie?

- Kibice jak najbardziej są potrzebni na trasie podczas zawodów. Jest to motywacja, aby przełamać czasem pewną niemoc podczas rywalizacji. Wrażenie i odczucia są nie do opisania, jak kibice dopingują różnych zawodników i każdego tak samo, a zatem fani, jak najbardziej są mile widziani na trasach, bo w końcu startujemy, aby im sprawić radość, a oni sprawiają nam tym, że są razem z nami na dobre i złe chwile.

Komentarze (0)