Przed startem do biegu na dochodzenie przewaga Justyny Kowalczyk nad Charlotte Kallą nie była duża, jednak zwiększała się systematycznie przez prawie cały bieg. Polka błyskawicznie narzuciła bardzo wysokie tempo. - Taka była moja taktyka - zacząć od startu bieg bardzo, bardzo szybko i jak najszybciej móc już finiszować(śmiech). Czułam się bardzo dobrze, świetnie pracowały narty, i to przyniosło wynik. Trasa była przygotowana świetnie, nie można mieć do niej żadnych zarzutów. Moi serwismani wykonali bardzo dobrą pracę, na tych nartach świetnie mi się biegło zarówno na zjazdach, jak i podbiegach. Teraz Oberstdorf, trasa do sprintu jest tam bardzo dobra z tego co pamiętam. Mam więc nadzieję na dobry wynik.
Zapytana o główne rywalki w walce o zwycięstwo w Tour de Ski Polka wskazała te same nazwiska co wcześniej, czyli Charlotte Kallę, Mariannę Longę, Ariannę Follis, Astrid Jacobsen, czy Petrę Majdić. W Oberhofie do grona najlepszych dołączyła jednak jeszcze jedna biegaczka. - Widzę nowe duże nazwisko - Krista Lahteenmaki. Jest bardzo dobra i może się włączyć w walkę, a ta na pewno będzie zacięta, bo kilka dziewczyn jest bardzo mocnych. Charlotte Kalla powiedziała, że chce coś zyskać nade mną na etapie z Cortiny do Toblach? Ma rację (śmiech). Ten etap jest zupełnie nie dla mnie.
Jeden z dziennikarzy nawiązał do nieobecności Marit Bjoergen w tegorocznym Tour de Ski pytając Polkę, czy nie tęskni za swoją największą rywalką. - Zupełnie nie myślę teraz o Marit (śmiech). Oto lista startowa (Kowalczyk pokazała kartkę z tabelą w stronę dziennikarzy – dop. aut.), jest tu pełno dobrych dziewczyn, myślę teraz o nich (śmiech) - powiedziała na koniec konferencji Kowalczyk.