Do upadku Ville Larinto doszło podczas zawodów w Garmisch-Partenkirchen. Skoczek doznał urazu więzadła kolana. Operację ma przeprowadzić w poniedziałek Eero Hyvärinen, znany fiński chirurg. Sam Fin bardzo żałuję, że w chwili gdy miał życiową formę złapał tak poważną kontuzję jak uraz więzadeł kolana.
- Z tego co mi powiedziano, kontuzja wyklucza mnie ze startów na kilka miesięcy. Na zawody już więcej w tym sezonie nie pojadę. Gdy rehabilitacja dobiegnie końca skupię się na letnich konkursach na igelicie. Ale ciężko mi się z tym pogodzić. W lecie wyleczyłem uraz obojczyka. Zdołałem osiągnąć taki dobry poziom, a teraz wszystko przepadło. Starałem się lądować telemarkiem, ale tam było strasznie ślisko. Jestem więc rozczarowany, że wszystko tak się skończyło - powiedział Larinto.
Ze skoczkiem zgadzają się dwaj trenerzy, Pekka Niemelae i Hannu Lepistoe. - Z progu wyszedł przy prędkości 90,9. Tam gdzie lądował śnieg był zbyt zlodowacony. To tylko zwiększyło jego prędkość po wylądowaniu. Kolano nie mogło tego wytrzymać, musiał upaść, a to się źle skończyło - mówi ten pierwszy.
Wtóruje mu Lepistoe, który prowadzi wprawdzie nie fińską kadrę, a Adama Małysza, jednak jako rodak kontuzjowanego zawodnika także zabrał swój głos. - Jury chyba spało skoro nie zauważyło, że to taki dobry zawodnik i z tej belki może tak daleko polecieć. Był w znakomitej formie, klasa światowa. Gdyby to był na przykład Thomas Morgenstern to by go z tej belki nie puścili. A mogło się to skończyć jeszcze gorzej niż się skończyło.