Bartosz Pogan: Jesteś jedną z najbardziej utytułowanych polskich biathlonistek. Po Igrzyskach Olimpijskich w Salt Lake City zdecydowałaś się zakończyć sportową karierę. Co miało na to wpływ?
Anna Stera-Kustusz: Dziękuję za taką opinię. Po Igrzyskach Olimpijskich w Salt Lake City zakończyłam swoją sportową karierę dlatego, iż czekał na mnie mój ukochany synuś Mateuszek. Jeśli państwo pamiętacie z nowym rokiem - 2000 zaprzestałam startować w zawodach sportowych i jak was informowano spodziewałam się dziecka. Po urodzeniu synka najszybciej jak to było możliwe powróciłam do startów. Sezon 2000/2001 zaczęłam od rywalizacji w Pucharze Europy ponieważ trenerzy chcieli mieć pewność iż nadaję się do Pucharu Świata. Pierwszy mój występ w PŚ po powrocie miał miejsce w Hochfilzen gdzie już na nim zdobyłam punty potrzebne do minimum olimpijskiego. Czyli już byłam psychicznie spokojna o to, że na IO pojadę.
Odchodząc z czynnego uprawiania biathlonu pozostał jakiś niedosyt? Może jakieś niezrealizowane marzenie...
- Powiem tak. Jak jedzie się na Igrzyska Olimpijskie zawsze cel jest taki sam - medal. Startując w mistrzostwach świata cel jest jeden - medal. Startując w Pucharze Świata cel jest jeden - zwycięstwo. W mistrzostwach Europy tak samo. Niemniej jednak medal zdobyty czy to na mistrzostwach świata czy mistrzostwach Europy nie ma takiego samego znaczenia dla mnie jak krążek wywalczony na Igrzyskach Olimpijskich. Medal na olimpiadzie jest najważniejszy. Ja go niestety nie zdobyłam, brakowało niewiele i tego najbardziej żałuję.
Jak ogólnie oceniasz swoją sportową karierę począwszy od czasów gdy byłaś juniorką?
- Będąc jeszcze juniorką tak na prawdę miałam rozdwojenie jaźni. Nie wiedziałam czy być w narciarstwie klasycznym czy startować w biathlonie. W 1993 roku pojechałam jeszcze do Harrachova na MŚ w narciarstwie klasycznym i 2 tygodnie później na MŚ w biathlonie do Borovca. Jak się okazało wybrałam ostatecznie biathlon i tej decyzji nie żałuję.
Czym obecnie zajmuje się Anna Stera-Kustusz?
- Obecnie nadal reprezentuję Polskę. Pracuję w służbach mundurowych i strzegę granic naszego kraju. Jeśli mi czas pozwala to troszeczkę uprawiam sport i może się pochwalę, od dwóch lat startuję w Biegu Piastów.
Warto wrócić do lat w których osiągałaś wielkie sukcesy. Brązowy medal na mistrzostwach świata w 1993 roku w Borowcu, w biegu drużynowym, 6 miejsce podczas biegu sprinterskiego na Igrzyskach Olimpijskich w Nagano. Jak wspominasz tamte czasy?
- Były to z pewnością wspaniałe czasy. Dla mnie medal wtedy na MŚ nie zrobił żadnego wrażenia. Byłam młoda i nie zdawałam sobie sprawy co to jest medal na zawodach rangi mistrzowskiej. Pamiętam dziewczyny, trenerów jak oni się cieszyli, że jest medal, ja natomiast się bardzo dziwiłam, że aż tak to przeżywają. Teraz widzę czego nie dostrzegałam...
Szóste miejsce na IO to już pamiętam dokładnie, chociaż, że tak wysoko jestem dowiedziałam się dopiero na 300m. przed metą. Podobno biegłam najszybciej ze wszystkich kobiet tylko te dwa niecelne strzały pozbawiły mnie szans na medal (czasami jeszcze mi się śnią). Jakbym miała chociaż jeden niecelny strzał już bym miała srebrny medal. To jest jednak biathlon i do końca nigdy nic nie wiadomo.
Pamiętam, że cieszyło mnie tylko to, iż nie było dziennikarzy. Był jakiś jeden Pan dziennikarz, ale to chyba "przypadkiem", bo reszta nie spodziewała się żadnego wyniku, a tu mimo wszystko taka niespodzianka.
Śledzisz nadal poczynania polskich biathlonistów? Jest ktoś komu kibicujesz szczególnie?
- Z naszymi reprezentantami jestem cały sercem, mocno zawsze trzymam kciuki za nich i bardzo się denerwuję jak coś nie wychodzi. Jak mogę oglądam na żywo w tv, a jeśli nie mam takiej możliwości nagrywam sobie starty i oglądam później. Na pewno mocno kibicuję Madzi Gwizdoń - mieszkałam z nią w jednym pokoju, Krysi Pałce - mamy ze sobą znakomity kontakt. Tomek Sikora - nasza stara gwardia. Reasumując, wielki szacunek dla wszystkich.
Jak oceniasz obecny sezon w wykonaniu reprezentantów Polski? Można powiedzieć, iż zmiana szkoleniowca jak na razie nie przynosi oczekiwanych rezultatów.
- Co do nowego szkoleniowca to ja go pamiętam jak był jeszcze zawodnikiem. Nie można wymagać od kogoś aby w przeciągu pół roku zrobił rewolucję. Trener powinien mieć możliwość się wykazać. Pamiętam, iż zawsze denerwowało mnie to iż zmieniano nam trenerów co sezon. To była jakaś paranoja. Jak ten człowiek biorąc nas po kimś innym ma z nas zrobić "diamenciki"? On ma swój plan. Dajmy mu te 4 lata do następnych Igrzysk Olimpijskich, które odbędą się w Sochi.
Kto Twoim zdaniem zdominuje tegoroczny Puchar Świata w kobiecym wydaniu? Masz jakąś swoją faworytkę?
- Jeszcze nie mam swoich faworytów. Tam tyle się dzieje, taka mieszanka, że trudno kogokolwiek typować. Każdy z obecnej czołówki ma szansę na triumf.
W tym roku najważniejszą imprezą są mistrzostwa świata w Khanty Mansijsku. Masz nadzieję, że chociażby kobieca sztafeta powtórzy Twój sukces z 1993 roku i zdobędzie upragniony medal?
- Bardzo bym chciała aby dziewczyny wywalczyły medal. Należy im się przynajmniej brązowy. Naprawdę są świetne, mają swój team i mniej więcej są na tym samym poziomie. Momentami brakuje tylko trochę szczęścia. Oby na mistrzostwach to szczęście było z nimi. Tego im z całego serca życzę. Jednocześnie chciałabym pozdrowić wszystkich sympatyków biathlonu!
Anna Stera podczas IO w Nagano wywalczyła 6 miejsce. To jeden z najlepszych wyników w historii polskiego biathlonu