Adam Małysz: Nie skaczę tylko dla siebie, ale dla tysięcy ludzi

Adam Małysz sprawił wiele radości zgromadzonej pod Wielką Krokwią widowni. Polak zwyciężył skokami na 138,5 i 128,5 metra, wyprzedzając Andreasa Koflera i Severina Freunda. Wszyscy zawodnicy tradycyjnie chwalili doping kibiców pod skocznią. - To był bardzo udany konkurs z rewelacyjną publicznością. Myślę, że po zwycięstwie Adama Małysza doping w kolejnych zawodach będzie jeszcze lepszy - powiedział Austriak, który zajął 2. miejsce.

W tym artykule dowiesz się o:

Jego zdanie podziela reprezentant Niemiec, Severin Freund. - Zawsze miło skakać w Zakopanem, szczególnie tak dobrze. Tu zawsze jest świetny nastrój i podium to dodatkowy bonus. Atmosfera była wyśmienita i mam nadzieję, że jutro będzie jeszcze lepiej. W lecie ciężko trenowałem po to, żeby zwyciężać. Zimą przyniosło to spodziewane rezultaty. Po triumfie w Sapporo uwierzyłem w siebie i w to, że mogę nawet wygrywać.

Adam Małysz dotarł na konferencję prasową spóźniony, nie zdążył nawet przebrać się z kombinezonu. Dziennikarze kilkukrotnie dziękowali mu i gratulowali gromkimi brawami. Najlepszy polski skoczek był w rewelacyjnym humorze i długo odpowiadał na liczne pytania. Cieszył się, że w Zakopanem dopisało mu szczęście z wiatrem. - Dziękowałem już kibicom, dmuchają w trąby i pewnie zmienili wiatr. Drugi skok był trochę nieudany ale i tak udało się wygrać. Hannu Lepistoe pokazał, że noga mi trochę odjechała, to prawda. Walczyłem jak mogłem, żeby skoczyć jak najdalej i niezmiernie się cieszę, że po tak długim okresie czekania udało mi się wygrać - powiedział skoczek.

Po słabszym drugim skoku wszyscy z niecierpliwością czekali na informację, które miejsce zajął Małysz. - Wiedziałem, że ten skok nie był tak dobry, nie słyszałem ile skakali inni, ale wiedziałem że 128 metrów może być za mało. To była taka nutka niecierpliwości i czekania na to, co się dalej wydarzy, gdzie jest moje miejsce w tym konkursie. Mogę się niezmiernie cieszyć, że pozostałem pierwszy, tak jak w pierwszej serii. Nie jest łatwo stać na górze prowadząc w konkursie. Cieszę się, że mogłem tu triumfować i że przyciągnie to kibiców do Zakopanego i przed telewizory.

Małysz czekał na zwycięstwo od marca 2007 roku, kiedy trzykrotnie wygrał podczas zawodów w Planicy. - Trzeba być cierpliwym. Jeśli wykonało się dobrze swoją pracę w lecie, zimą musi przyjść efekt. Cierpliwie czekałem na to, żeby w końcu stało się to, co się stało. Wcześniej byłem blisko, ale na przykład w Japonii miałem pecha z wiatrem. Jadąc do Zakopanego chciałem, żeby ten pech się odwrócił i żeby skoki były na tyle dobre, że pozwolą mi wygrać. Chciałem zwyciężyć szczególnie tu w Zakopanem, gdzie są moi fani i tylu polskich dziennikarzy. Słyszałem dziś jak kibice śpiewali "Polska, biało-czerwoni", to jeden z najlepszych hymnów, jakie się słyszy. Może się nawet łezka potoczyć, dodaje to skrzydeł, podnosi na duchu i ja się ogromnie ciesze, Zakopane jest Zakopanem. To tutaj rozpoczynałem karierę i kiedy wygrywam tutaj czuję coś szczególnego, nie da się tego porównać z niczym innym. Mam zakodowane, że nie skaczę tylko dla siebie, ale dla tysięcy ludzi. Można się tym denerwować, ale jestem za stary, żeby przejmować się pewnymi rzeczami i zbyt doświadczony, żeby popełniać głupie błędy. Koncentruję się na sobie i tym, co mam zrobić. Jeśli jest forma i popełni się niewielki błąd, to i tak można wygrać albo stanąć na podium. Zawodnik w formie siada, jedzie i robi swoje.

Adam Małysz jest jednym z najlepszych skoczków w historii, piątkowy triumf był jego 90. miejscem na podium. - Nie koncentruję się na rekordach i ilości zwycięstw. Nie jestem już młodym zawodnikiem i ciężko mi stawać na najwyższym stopniu podium. To bardzo eksploatujący fizycznie i psychicznie sport, trzeba być silnym, żeby tak długo utrzymywać się w formie. Zawdzięczam to swojej najbliższej rodzinie - żonie, córce, rodzicom, teściom. Mogłem spokojnie trenować, bez ich akceptacji na pewno nie byłoby mnie tu, gdzie jestem teraz.

Piątkowy triumfator wielokrotnie podkreślał, że kibice mieli duży wpływ na jego rewelacyjny wynik. - Mam kibiców, którzy są ze mną zarówno jak skaczę gorzej i lepiej. Mówią mi "Adam, ty już nic nie musisz, tylko możesz", to dodaje pewności siebie.

Korespondencja z Zakopanego,

Monika Szandała

Źródło artykułu: