Tomasz Sikora wrócił właśnie z USA gdzie po raz pierwszy w tym sezonie stanął na podium zawodów Pucharu Świata. Druga lokata wywalczona w biegu masowym rozgrywanym w amerykańskim Fort Kent na pewno wpłynęła korzystnie na wicemistrza olimpijskiego z Turynu. Mimo to, na twarzy biathlonisty nie widać było uśmiechu. Nic dziwnego, podróż z Bostonu do Warszawy była bardzo męcząca, a poza tym ostatnie wydarzenia związane ze zmianami szkoleniowymi, też musiały odbić się na dyspozycji psychicznej naszego biathlonisty.
Portalowi SportoweFakty.pl udało się porozmawiać z najlepszym polskim biathlonista tuż po przylocie z USA. - Wszyscy, którzy interesują się biathlonem zauważyli już chyba, że moja forma idzie w górę. W ostatnich kilkunastu dniach wrócił też spokój, którego wcześniej bardzo mi brakowało. Myślę, że tak już zostanie do mistrzostw świata, a wtedy na pewno będę mógł się cieszyć z dobrych wyników - mówił Sikora i opowiedział dlaczego w ostatnim starcie stracił pierwsze miejsce na rzecz Francuza Martina Fourcade. - Zdawałem sobie sprawę z tego, że strzelam wolniej od rywali i dlatego na drugiej oraz trzeciej pętli musiałem nadrabiać dystans do czołówki. Już wtedy wiedziałem, że na ostatnich metrach, w bezpośrednim pojedynku będzie mi bardzo ciężko obronić pozycję lidera. Kiedy wyprzedził mnie Martin starałem się utrzymać za nim, bo doganiali mnie Norweg Tarjei Boe i Niemiec Andreas Birnbacher. To się udało i byłem naprawdę zadowolony, bo wiedziałem, że Francuz jest po prostu lepszy.
Nas biathlonista na pewno w duchu żałował straconego na ostatniej rundzie zwycięstwa. Sam przyznał, że bardziej żałuje, iż nie udało mu się spotkać z legendą NBA, Scottie Pippenem, który zjawił się w Fort Kent i obserwował zmagania biathlonistów. - Bardzo żałuję, że go nie spotkałem, bo pasjonuję się rozgrywkami NBA i kiedy Pippen grał w Chicago Bulls był moim idolem. Nawet chyba większym niż Michael Jordan. O jego wizycie dowiedziałem się dopiero następnego dnia, kiedy Pippena już nie było.
W Ameryce Sikora po raz pierwszy wystąpił w podwójnej roli. Zawodnika i trenera kadry narodowej mężczyzn. Skąd taka zmiana, skoro na początku sezonu był zachwycony norweskim trenerem Jonem Arne Enevoldsenem? - To prawda na początku wyglądało to naprawdę bardzo fajnie, ale na miesiąc przed pierwszymi startami wszystko się zmieniło. Miały być inne treningi, a w rzeczywistości dalej trenowaliśmy tak samo jak w okresie letnim. Teraz mam jest zupełnie inny plan przygotowań. Zmieniłem go w 80 procentach i chyba są pierwsze efekty - wyjaśnił Sikora i dodał, że jego zdaniem forma rośnie i na mistrzostwach świata w Chanty-Mansyjsku powinna być jeszcze wyższa.
Na zakończenie rozmowy z portalem SportoweFakty.pl Tomasz Sikora zdradził, że występem w Rosji zakończy starty. - Prawdopodobnie start na mistrzostwach świata będzie ostatnim w tym sezonie. Decyzja jeszcze nie jest definitywna, ale… tak, to będzie koniec. Czy definitywny koniec kariery czy tylko zakończenie sezonu? - Koniec startów w tym sezonie, a o tym co będzie potem porozmawiamy po mistrzostwach - uciął krotko.