Kolejna zima zbliża się wielkimi krokami, ale póki co tylko na papierze. Tegoroczny sezon narciarski rozpoczął się według najczarniejszego scenariusza. Poważne kłopoty z brakiem śniegu nie tylko w Polsce, ale nawet w Finlandii spowodowały, że pierwsze konkursy Pucharu Kontynentalnego zostały przełożone co najmniej o dziesięć dni, czyli na dwudziestego dziewiątego listopada.
Falstart drugoligowych zmagań może dziwić zwłaszcza, gdy ich inaugurację zaplanowano daleko na północy Europy, w Rovaniemi, gdzie panują obecnie zbyt wysokie, jak na tę porę roku temperatury. Stopni nad kreską jest w Laponii na tyle dużo, że uniemożliwiają one przygotowanie obiektu HS 100 choćby nocą.
Zimowa aura jak na razie nas nie rozpieszcza. Poważne problemy z odpowiednim naśnieżeniem tras mają też w Norwegii oraz Szwecji. Wiadomo już, że o spadnięciu wystarczającej dawki białego puchu w Beitostolen obecnie mowy być nie może. Podobnie sytuacja wygląda w słynnym Oestersund. Jedyną alternatywą dla otwarcia sezonu dla narciarzy biegowych zdaje się być mało znana miejscowość Sjusjoen, leżąca nieopodal Lillehammer. Ostateczną decyzję poznamy w środę.