Nasze szkolenie jest trochę gorsze niż przed olimpiadą - rozmowa z Luizą Złotkowską, brązową medalistką z Vancouver

W dniach od 18 do 20 listopada w Czelabińsku odbędą się pierwsze w tym sezonie zawody Pucharu Świata w łyżwiarstwie szybkim. - Najprawdopodobniej wystartuję tam w sztafecie - powiedziała Złotkowska, która w kwietniu zerwała więzadła krzyżowe.

W tym artykule dowiesz się o:

Przez kontuję Złotkowska miała półroczną przerwę w treningach. - Od miesiąca trenuję z całą grupą. Trudno powiedzieć na co mnie będzie stać w tym sezonie. Nie wiem jak organizm zniesie półroczną przerwę w treningach - powiedziała brązowa medalistka z Vancouver, która spędza po kilkanaście godzin w podróży, bo tyle zabiera jej dotarcie do krytej hali. - W Mińsku już jest taki obiekt, niestety w Polsce cały czas na taki czekamy. Może po Euro 2012 będą pieniądze na inne dyscypliny, bo na razie powstają głównie stadiony - dodała Złotkowska.

Marcin Frączak: W kwietniu tego roku przeszła pani operację rekonstrukcji więzadeł krzyżowych w kolanie. Jak pani zdrowie?

Luiza Złotkowska : Operacja odbyła się 7 kwietnia w Carolina Medical Center, gdzie zajął się mną profesjonalny zespół. Pod jego kierunkiem przechodziłam również rehabilitację. Od miesiąca razem z całą grupą już jeżdżę na łyżwach. Powoli wracam do formy. Kontuzję odniosłam na wakacjach we Włoszech. Podczas biegu noga mi się ześlizgnęła z kamienia. Więzadło najprawdopodobniej było już wcześniej trochę naderwane.

Powiedziała pani, że od miesiąca trenuje z grupą. Kiedy będzie mogła pani startować na maksymalnych obrotach?

- Miesiąc normalnych treningów, to nie jest dużo. Jeszcze sporo czasu upłynie zanim uda mi się wrócić do pełnej dyspozycji. Na początku stycznia 2012 roku w Budapeszcie odbędą się mistrzostwa Europy. Mam nadzieję, że wtedy będę w optymalnej formie.

Co jest dla pani priorytetem na ten sezon?

- Chciałabym wrócić w pełni do zdrowia.

A, na której imprezie sportowej chciałaby pani szczególnie zabłysnąć?

- Bardzo ważne są dla mnie styczniowe mistrzostwa Europy w Budapeszcie. Chciałabym jak najlepiej przygotować się też do marcowych mistrzostw świata na dystansach, które odbędą się w Holandii, w Heerenveen. Trudno mi powiedzieć jak się zaprezentuję w tych imprezach. Nie wiem jak zareaguje mój organizm na sześciomiesięczną przerwę w treningach, którą spowodowała kontuzja.

Pani koronne dystanse, to 3000 m oraz 5000 m. Gdyby nie kontuzja, to na co byłoby panią stać na mistrzostwach Europy?

- Celowałabym w medal. Teraz te plany muszę zweryfikować. Nie chcę niczego obiecywać, bo nie wiem na co mnie będzie stać. Miałam długą przerwę w treningach. Nie tak łatwo jest dogonić stracony czas. Trenuje dopiero od miesiąca, a więc niezbyt długo.

W dniach od 18 do 20 listopada w Rosji, w Czelabińsku będą rozgrywane pierwsze zawody w tym sezonie w ramach Pucharu Świata. Czy wystartuje tam pani?

- Nie jestem pewna czy zdecyduję się na start indywidualnie. Najprawdopodobniej wezmę udział tylko w sztafecie.

Od Igrzysk Olimpijskich w Vancouver podczas, których razem z Katarzyną Bachledą-Curuś i Katarzyną Woźniak, wywalczyła pani brązowy medal w biegu drużynowym kobiet na dystansie 2400 m, minęło trochę czasu. Jak ten sukces przełożył się na pani życie? Co od tamtej pory się zmieniło?

- Niewiele, poza tym, że zostałam magistrem. Ukończyłam AWF w Krakowie. Temat mojej pracy magisterskiej to: "Analiza rocznego makrocyklu przygotowań do Igrzysk Olimpijskich w Vancouver w sezonie 2009-10. Studium przypadku". Jeśli chodzi o sport, to niestety nasze szkolenie jest trochę gorsze niż przed Igrzyskami Olimpijskimi. Mamy mniej wyjazdów, poza tym zgrupowania są mniej wartościowe. Nie mamy gdzie trenować w Polsce. Potrzebny jest nie tylko kryty tor w hali, ale także obozy wysokogórskie. Niestety w tym roku Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego nie było stać na taki obóz. Zgrupowanie w Szklarskiej Porębie było tylko namiastką obozu wysokogórskiego.

Wspomniała pani o braku hali. Trochę wstyd, że takiego obiektu nie ma w Polsce, bo nawet na Białorusi taki powstał!

- W Mińsku już jest taki obiekt, niestety w Polsce cały czas na taki czekamy. Może po Euro 2012 będą pieniądze na inne dyscypliny, bo na razie powstają głównie stadiony. Jeździmy na treningi do Niemiec, ale to zajmuje dużo czasu. Podróż do Inzell trwa dwanaście godzin. Przed podróżą nie można zrobić ciężkiego treningu, bo nie ma to sensu, skoro później długo siedzimy w busie. Po dotarciu na miejsce, po długiej podróży, z kolei przez dwa, trzy dni trzeba trenować lżej, aby układ krążenia zaczął normalnie pracować.

Urodziła się pani w Warszawie, a jeszcze nigdy nie reprezentowała klubu ze stolicy. Dlaczego?

- Nigdy nie dostałam tego typu oferty. Moją karierę rozpoczynałam w Miejskim Ośrodku Sportowym w Milanówku. Z kolei w czerwcu 2010 roku zdecydowałam się przejść z AZS Zakopane do KS Orzeł Elbląg. Głównym powodem zmiany klubu było to, że AZS nie mógł finansować seniorów. Tak naprawdę kluby mają pieniądze na sport młodzieżowy, a na seniorów nie za bardzo. Elbląg, jako miasto jest zaś bardzo przyjazne sportowcom.

Komentarze (0)