Międzynarodowa Federacja Narciarska wypowiedziała wojnę dopingowi. FIS wprowadził program "Clean As Snow – Say No! to Doping", czyli "Czyści jak śnieg - Powiedz nie! dopingowi". Co na to Justyna Kowalczyk? - Jestem jak najbardziej za, wiele razy już o tym mówiłam. Nie jestem w stanie policzyć wszystkich badań podczas zawodów i między nimi. Najczęściej "zaliczam" cały zestaw, czyli krew i mocz. Nie wiem, jak jest z innymi, ale ja przechodzę kontrole naprawdę często. Jestem w systemie ADAMS, więc kontrolerzy przyjeżdżają i dostają co chcą. Zgadzam się z tym - powiedziała polska zawodniczka.
Kowalczyk idzie dalej i proponuje wprowadzenie nadajników GPS, które "zamontowane" pod skórą mogłyby przez całą dobę pokazywać, gdzie znajduje się sportowiec. – Dalej jestem za, bo wtedy nie musiałabym się nad tym zastanawiać. Teraz często, gdy nie wiem gdzie wtedy będę, spoglądam w program ADAMS. To trochę taki kalendarz podręczny - wyjaśniła Kowalczyk.
Na efekty programu przyjdzie nam poczekać. Póki co FIS skupia się na licznych kontrolach antydopingowych. Biegacze narciarscy należą do najczęściej kontrolowanych zawodników. 218 razy pobierano od nich próbki moczu i testów na EPO oraz 88 razy sprawdzano krew (948 paszportów biologicznych).
Źródło: Przegląd Sportowy