Didier Defago triumfatorem zjazdu w Kitzbuehel

Daniel Ludwiński 24 Stycznia 2009, 13:30

Wygrać w Kitzbuehel to marzenie absolutnie każdego zjazdowca. W kalendarzu Pucharu Świata co roku znajduje się około dziesięciu zjazdów, jednak żaden z nich nie cieszy się takim prestiżem i swego rodzaju kultem jak ten, który odbywa się każdorazowo pod koniec stycznia w austriackiej miejscowości. Niesamowicie trudna trasa, na której w trzy sekund można osiągnąć prędkość siedemdziesięciu kilometrów na godzinę, a po kilku następnych grubo ponad sto dwadzieścia, jest wielkim wyzwaniem dla każdego, a triumf na Streifie, bo taką nazwę nosi ten stok, nobilituje zwycięzcę, jak żadna inna wygrana. Tu nie ma przypadkowych zwycięzców, nikt spoza najściślejszej czołówki nie jest w stanie wedrzeć się na czołowe pozycje, gdyż po prostu nie zdoła przejechać tej trasy bezbłędnie, a w końcówce musi osłabnąć, gdy mięśnie palą niesamowicie i marzeniem jest jedynie dotarcie do mety.

Tegoroczna edycja zawodów w Kitzbuehel rozpoczęła się od koszmarnego wypadku Daniela Albrechta na treningu, jednak na szczęście w trakcie właściwej rywalizacji nie doszło do żadnej podobnej kraksy, choć kilku alpejczyków nie zdołało dojechać do mety. Po zwycięstwie w supergigancie faworytem gospodarzy był Klaus Kroell i rzeczywiście w pewnym momencie wydawało się, że Austriak pójdzie za ciosem i odniesie podwójne zwycięstwo. W końcówce popełnił on jednak błędy i spadł na trzecią lokatę, tuż za swojego rodaka Michaela Walchhofera.

Austriackich narciarzy pogodził prezentujący rewelacyjną formę Didier Defago. Doświadczony szwajcarski alpejczyk w 2002 roku odniósł swoje pierwsze zwycięstwo w karierze i później przez lata nie był w stanie powtórzyć tamtego wyniku. Drugi triumf przyszedł dopiero przed tygodniem w zjeździe w Wengen, również uznawanym za jeden z tych najbardziej prestiżowych, a w sobotę Defago triumfował po raz trzeci w karierze, a drugi w przeciągu ostatnich ośmiu dni. W tej sytuacji Szwajcar został pierwszym w bieżącym sezonie zawodnikiem, który zdołał wygrać dwa zjazdy – wcześniej każdorazowo inny alpejczyk odnosił sukces.

Niewiele brakowało, a zamiast Defago na najwyższym stopniu podium stanąłby jego rodak Didier Cuche. Ubiegłoroczny triumfator z Kitzbuehel jeszcze na ostatnim punkcie pomiaru czasu przed metą miał najlepszy rezultat, jednak popełniony błąd momentalnie kosztował go kilkadziesiąt setnych straty i w efekcie zepchnął go na czwartą pozycję z wynikiem identycznym jak Amerykanin Bode Miller. Oprócz wspomnianych Kroella i Walchhofera w czołowej dziesiątce znalazło się też miejsce dla Hermanna Maiera. Trzeci z Austriaków przez pewien czas był nawet na czele, jednak ostatecznie musiał zadowolić się dziesiątą pozycją.

Sobotni zjazd był pierwszą częścią superkombinacji, w ramach której w niedzielę rozegrany zostanie jeszcze slalom. Prócz Defago i Millera największe szanse na uzyskanie najlepszego łącznego czasu za obie konkurencje zdaje się mieć Benjamin Raich, który po zjeździe jest dwunasty z niewiele ponad sekundową stratą do Szwajcara.

Klasyfikacja generalna PŚ (po 22 zawodach): 1. Benjamin Raich (Austria) 660 pkt 2. Aksel Lund Svindal (Norwegia) 610 3. Didier Defago (Szwajcaria) 595 4. Jean-Baptiste Grange (Francja) 576 5. Ivica Kostelic (Chorwacja) 559 6. Didier Cuche (Szwajcaria) 529 7. Carlo Janka (Szwajcaria) 499 8. Michael Walchhofer (Austria) 451 9. Bode Miller (USA) 445 10. Daniel Albrecht (Szwajcaria) 427 Klasyfikacja PS w zjeździe (po 6 zawodach): 1. Michael Walchhofer (Austria) 310 pkt 2. Didier Defago (Szwajcaria) 298 3. Bode Miller (USA) 275 . Klaus Kroell (Austria) 275 5. Christof Innerhofer (Włochy) 216 6. Erik Guay (Kanada) 187 Klasyfikacja drużynowa PŚ (po 22 zawodach): 1. Austria 3586 pkt 2. Szwajcaria 2868 3. Włochy 2083 4. Francja 1499 5. USA 1452 6. Kanada 919 Puchar Narodów (po 40 zawodach): 1. Austria 6087 pkt 2. Szwajcaria 4451 3. Włochy 3532 4. USA 2627 5. Szwecja 2342 6. Francja 2284 ... 20. Polska 14