Maciej Staręga zdradza rzeczywistość polskich biegów. "Mentalność ludzi z Podhala jest słaba" (wywiad)

Maciej Staręga od kilku lat jest najlepszym biegaczem narciarskim w naszym kraju. Często jednak krytykuje Polski Związek Narciarski i domaga się lepszej infrastruktury. - Chcemy mieć zawodników? Nie ma podstaw ku temu - mówi 28-latek.

Marcin Karwot
Marcin Karwot
Maciej Staręga Getty Images / Mike Hewitt / Na zdjęciu: Maciej Staręga

Marcin Karwot, WP SportoweFakty: Ma pan 28 lat i tak naprawdę wkracza w drugą fazę kariery. Jakie są cele i marzenia Macieja Staręgi w takim momencie? 

Maciej Staręga, polski biegacz narciarski: Takim celem, do którego dążę cały czas jest walka o podium w Pucharze Świata. To byłoby fajne podsumowanie mojej kariery. Chciałbym, żeby udało się to osiągnąć. To jest moje podstawowe założenie i na to pracuję. Myślę też o tym, żeby dopracować do następnych igrzysk olimpijskich w 2022 roku. To są oczywiście cztery lata, ale ja nie jestem jeszcze tak starym zawodnikiem. Mimo wszystko to już jest druga faza kariery, tak jak pan to określił. Chcę wystartować w Pekinie na ZIO i zaprezentować się lepiej niż dotychczas. Zawsze te igrzyska mi nie wychodziły. Chciałbym to po prostu zmienić i zaprezentować się tak, jak mnie stać.

Na tegorocznych igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu był pan na 38. miejscu w swojej koronnej dyscyplinie, czyli sprincie. Nie wyszedł ten występ i nie takie były też oczekiwania. Co wtedy poszło nie tak? 

Cały sezon od samych przygotowań szedł nie po myśli. Przed zimą było już zamieszanie. Jeśli chodzi o treningi przedsezonowe, to do tego dochodziła może nie do końca profesjonalna relacja z trenerem kadry (Januszem Krężelokiem - przyp. red.), ale jakoś dociągnęliśmy do pierwszych startów. W trakcie zimy przytrafiła mi się jeszcze kontuzja, która namieszała we wszystkim. Jak jeszcze przed igrzyskami się wykurowałem i poleciałem na Puchar Świata, to byłem na świeżości i dało to fajny efekt. W Pjongczangu było już jednak słabo. Tych przyczyn było tak naprawdę kilka.

Rozumiem, że wina jest też u Janusza Krężeloka?

Powiem, że nasza współpraca nie była zła, bo się rozumieliśmy. Wydaję mi się, że w tym roku chcieliśmy coś zrobić za bardzo i ta presja była dość duża. Nie daliśmy sobie z tym rady. Nie poszliśmy w tym kierunku, żeby ten wynik na igrzyskach był dobry. Ja jako zawodnik chciałem się rozwijać i pójść ten krok dalej. U trenera nie widziałem za to takiej profesjonalnej wizji, jakiej bym oczekiwał. Czasem powinienem być jako zawodnik mocniej skarcony przez trenera, że nie dostosowuję się do planu. Wina leży po mojej stronie, jak i szkoleniowca.

Z drugiej strony zajął pan najlepsze miejsce na mistrzostwach świata pod wodzą Janusza Krężeloka, czyli 8. miejsce w Lahti w 2017 roku. 

To jest moje największe osiągnięcie. Miałem dobre chwile z Januszem Krężelokiem i jestem wdzięczny za to, co osiągnęliśmy razem. Po tym sezonie wiedziałem jednak, że nasze drogi muszą się rozejść. Wypaliło się za dużo rzeczy. Życzę mu dalszych sukcesów. Wiele się nauczyliśmy od siebie, ale przyszedł czas, żeby coś pozmieniać. Potrzebowałem nowego bodźca, bo współpracowałem z Januszem Krężelokiem przez pięć lat z roczną przerwą na Miroslava Petraska. Dużo razem przepracowaliśmy.

A jak teraz wygląda pana współpraca ze sztabem szkoleniowym? Nowym trenerem został Tadeusz Krężelok, który z Januszem nie jest spokrewniony. 

Rozmawialiśmy przed sezonem. Trener chciał mnie w grupie. Tak naprawdę kadrę seniorów tworzy teraz czterech zawodników. Trzech biegaczy pochodzi z okolic Trójwsi i on w zasadzie tych chłopaków wynalazł i wyszlifował. Przed sezonem trochę też działałem z zagranicznymi szkoleniowcami i namawiałem, żeby przyszli trenować do Polski, ale stanęło na Tadeuszu Krężeloku. Spotkaliśmy się, porozmawialiśmy, on przedstawił mi swoją wizję i byłem z niej zadowolony. Podjąłem się tej współpracy w stu procentach i nie mieszałem się z nikim innym. Nauczony wcześniejszymi doświadczeniami wiem, że trzeba iść jedną drogą. Na ten moment jestem zadowolony z współpracy i mam wewnętrzny spokój. Trening jest trochę inaczej poukładany. Jak patrzę na jakieś wyniki albo badania, to myślę, że idzie to w dobrym kierunku.

Czy jest więc szansa zobaczyć w nadchodzącym sezonie takiego Macieja Staręgę jak przed kilkoma latami, kiedy potrafił pan awansować do finału sprintu w Quebecu?

Chciałbym bardzo. Podchodzę do tego z większym dystansem. To jest ta druga faza kariery. Jestem bardziej doświadczonym zawodnikiem i podchodzę do zawodów z większym spokojem. Kiedyś ambicja dawała mi sporego kopa, ale teraz wiem, że muszę podejść do startów inaczej. Miałem teraz konfrontacje na nartorolkach z czołowymi biegaczami i nawiązywałem do ich poziomu. Chciałbym nawet iść krok dalej. Mnie nie zadowala stanie w miejscu. Zawsze chce osiągać coś więcej. To też bardzo buduje i motywuje.

Miał pan taki moment po igrzyskach olimpijskich, że usiadł pan na fotelu i myślał o rzuceniu biegów narciarskich?

Nie. Przyznam szczerze, że nie byłem jeszcze w takim momencie w swojej karierze. Raczej była we mnie sportowa złość, że mimo tych czterech lat i ogromu pracy, ten wynik był taki marny. Siedziało w mojej głowie też to, że jestem zawodnikiem, którego stać na dużo więcej i muszę to zaprezentować. O poddaniu się jednak nie było mowy.

ZOBACZ WIDEO KSW 45: federacja podjęła decyzję w sprawie "Popka"

Po igrzyskach olimpijskich krytykował pan Polski Związek Narciarski. Mówił pan, że nie było żadnego profesjonalizmu. Czy coś się zmieniło w tej kwestii?

Parę rzeczy się zmieniło, chociaż to też z mojej inicjatywy, ale związek mnie wspiera w tej kwestii. Chodzi mi o to, że podjąłem współpracę z psychologiem. Trochę poukładaliśmy ten sztab organizacyjny wokół kadry. To też jest bardzo dobre, bo w dzisiejszym sporcie nie ma tylko trenera, a kilka osób, które pracują na wynik zawodników. Udało się w 80 procentach złożyć sztab ludzi, którzy będą pomagać sportowcom. Nam nie potrzeba osób, które przychodzą, żeby mieć tylko prace i sobie wygodnie żyć. Chcemy takich pracowników, żeby pomagali nam w rozwoju. Część takich ludzi związek nam zapewnił, ale to nie jest jeszcze pełna liczba. Jest to jednak spory krok naprzód i jestem naprawdę z tego zadowolony.

Tej rewolucji, której pan się domagał jednak nie było. Nadal związek nie pompuje pieniędzy w biegi narciarskie. Numerem jeden pozostają skoki narciarskie, czemu trudno się dziwić.

Skoczkowie na to zapracowali po prostu. Nie można tak też tego oceniać. Wiadomo, że jak są wyniki i perspektywy, to znajdują się na to pieniądze. Z tymi funduszami jakie mamy chyba poskładaliśmy to optymalnie. Chciałoby się i można byłoby mieć więcej, ale pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć. Pałeczka jest też po naszej stronie, czyli zawodników. Jak będą wyniki, to może znajdzie się więcej pieniędzy, żeby móc dalej się rozwijać. Znam chłopaków ze skoków i są to mega sympatyczni goście i nie mam pretensji do tego, że u nich jest tak profesjonalnie. My możemy patrzeć na nich i z tego czerpać. Może prezes zauważy, że jeśli profesjonalizm funkcjonuje w skokach, to może wyglądać to podobnie w innych dyscyplinach. Trzeba to umiejętnie poukładać, czyli rozmowa ze środowiskiem i samo nastawienie zawodników. Wydaję mi się, że taki szkoleniowiec z zewnątrz ma większą władzę w stosunku do PZN i liczniejsze możliwości od polskiego trenera. To jest ta różnica.

W Polsce potrzeba sukcesów, żeby były pieniądze. Takim najlepszym przykładem jest chociażby Justyna Kowalczyk, która miała profesjonalny sztab właściwie tylko dla siebie.

Taka jest rzeczywistość sportowa niestety. Nie tylko w związku i w ministerstwie tak jest. Dużo rzeczy zależy od wyników. Sponsorom też łatwiej wyłożyć pieniądze wtedy, kiedy jest dobry rezultat. To są normalne prawa rynku i sportu. Ministerstwo sportu idzie jednak w fajną stronę. Inwestuje w młodzież i daje im większą możliwość do rozwoju. W przyszłości może to zaowocować. Teraz widzimy jak funkcjonuje lekkoatletyka w naszym kraju. Poszły w kierunku tych dyscyplin inwestycje i zastrzyki finansowe. Trochę ucierpiały na tym inne sporty.

Na drugiej stronie wywiadu przeczytasz m.in. o infrastrukturze do biegów narciarskich w Polsce oraz opcji startów Macieja Staręgi w biathlonie. 

Czy PZN powinien stworzyć infrastrukturę dla najmłodszych biegaczy narciarskich?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×