"Popularne aktywności: jazda na sankach, ślizganie się na jabłuszkach, oponach, itp. w górach bywają tragiczne w skutkach" - apelują przedstawiciele GOPR (za bielsko.biala.pl).
Takie zabawy w miniony weekend przyniosły kilka mniej lub bardziej poważnych urazów. Czasami kończy się na obtarciach, ale bywały też zdecydowanie cięższe przypadki.
Serwis informuje, że pełen pracy okres mieli przede wszystkim ratownicy dyżurujący w stacji na Klimczoku. - W sobotę na stoku Dębowca pomogli 12-letniemu chłopcu z urazem stawu skokowego, do którego doszło podczas zjazdu na "jabłuszku". W niedzielę pomocy potrzebowała kobieta, która zjeżdżając na sankach wjechała w siatkę zabezpieczająca stok i straciła przytomność - informuje GOPR.
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Stękała o pracy w karczmie: Jeszcze pomogę. Po co mam z tego rezygnować?
To jednak nie wszystko. Były też urazy kości udowej, miednicy czy... pomoc w zejściu ciężarnej kobiecie, która nie potrafiła poradzić sobie na oblodzonym szlaku.
Do wszystkich tych urazów doszło w ośrodku narciarskim na Dębowcu. Ten w ostatnich dniach był sztucznie naśnieżany. Zgodnie z obowiązującymi obostrzeniami oficjalnie pozostaje jednak... zamknięty.
To jednak nie hamuje ludzi przed korzystaniem z uroków zimy. Dodatkowo pogoda w ostatnim czasie "zrobiła się" iście zimowa. Codziennie ze stoku korzystają setki osób zjeżdżających na wszystkich popularnych "gadżetach".
Zobacz także:
Polacy wolą tenis stołowy od skoków narciarskich