Austriacki team był głównym negatywnym bohaterem ostatnich igrzysk. W Turynie w jego siedzibie znaleziono nielegalne środki i sprzęt do przetaczania krwi, po czym biathloniści Wolfgang Perner i Wolfgang Rottmann natychmiast wyjechali z Włoch i ogłosili zakończenie karier. Obydwaj, podobnie jak czwórka biegaczy, zostali następnie dożywotnio zdyskwalifikowani przez MKOl. W ich ojczyźnie Austriacki Komitet Olimpijski podobnie postąpił z trzynastoma trenerami, którzy dołączyli tym samym do usuniętego ze sportu od razu po igrzyskach Waltera Mayera, mózgu całego dopingowego systemu.
Dożywotnia kara okazała się jednak w praktyce znacznie krótsza, gdyż już w lipcu pięciu szkoleniowców zostało odwieszonych, wśród nich Alfred Eder, czołowy biathlonista lat 80-tych. Po kolejnych paru tygodniach we wtorek karę zniesiono także następnej siódemce, w związku z czym z zakazem pozostał zaledwie jeden trener związany z aferą dopingową, Emil Hoch. Wśród odwieszonych znaleźli się m.in. Markus Gandler, srebrny medalista w biegu na 10 kilometrów na igrzyskach w Nagano, który przed turyńską wpadką pracował z biathlonistami, a także szkoleniowiec biegaczy Gerald Heigl. Obydwaj mimo kontrowersyjnej przeszłości mają powrócić do pierwszych reprezentacji i przygotowywać Austriaków do zbliżających się zimowych igrzysk w Vancouver.
W ostatnich dniach głośno zrobiło się także o Christianie Hoffmannie. Znany austriacki biegacz, mistrz olimpijski z Salt Lake City na 30 kilometrów, nie był zamieszany w turyńską aferę, jednak w marcu był podejrzany o stosowanie dopingu i zawieszony czasowo przez FIS. Kolejne badania przyniosły wyniki negatywne i Hoffmanna przywrócono do rywalizacji. Jedna z austriackich gazet poinformowała jednak, że narciarz kontaktował się z Bernhardem Kohlem i Michaelem Rasmussenem, dwójką kolarzy przyłapanych na dopingu, oraz że jego manager mógł ułatwiać mu stosowanie niedozwolonych środków. Sam Hoffmann kategorycznie zaprzeczył, jakoby miał oszukiwać.