W porównaniu do poprzednich lat tegoroczne tempo jest niesamowite i już teraz część zespołów sonduje kolejnych zawodników, którzy za rok będą mogli wzmocnić ich składy. Sytuacja jest absurdalna, bo choć za nami dopiero sześć kolejek najlepszej żużlowej ligi świata, to część działaczy skupia się już na następnym sezonie.
Powodów takiego pośpiechu jest przynajmniej kilka. Pierwszym z nich jest determinacja władz ZOOleszcz GKM Grudziądz. Prezes Marcin Murawski oficjalnie ogłosił, że zespół czekają spore zmiany i dość szybko przeszedł od słów do czynów. Władze grudziądzkiego klubu sondują obecnie gwiazdy PGE Ekstraligi pod kątem przeprowadzki do Grudziądza. Pośpiechowi nie ma się co dziwić, bo GKM zajmuje w ligowej tabeli siódme miejsce z dość bezpieczną przewagą nad ostatnią Arged Malesa Ostrów i wszystko wskazuje na to, że znów spokojnie się utrzymają, ale nie wejdą do play-off. Jeśli chcą wyprzedzić ligowych rywali i już teraz pozyskać lidera do pary z Nickim Pedersenem, to muszą działać bardzo szybko.
Aktywność grudziądzan sprawia z kolei, że na baczności muszą się mieć także pozostałe kluby. Najbardziej zagrożony ucieczką swojego lidera jest zielona-energia.com Włókniarz Częstochowa, bo już od blisko roku mówi się, że ten sezon jest już ostatnim spędzonym pod Jasną Górą dla Leona Madsena. Choć częstochowianie jeszcze się nie poddali, to już teraz muszą szukać ewentualnej alternatywy, bo inaczej za rok nie będą mieli szans na walkę o medale.
ZOBACZ WIDEO Martin Vaculik pogubił się sprzętowo? Chomski zdradza szczegóły przygotowań Słowaka
Tradycją jest z kolei, że pierwsi na transferowe polowanie ruszają najbogatsi, a w tym przypadku Motoru Lublin ma ułatwione zadanie, bo po znakomitym początku sezonu nie powinien mieć szczególnych problemów z rozmowami z największymi gwiazdami. Klub jest solidny finansowo, a zespół zbudowany w taki sposób, że powinien dominować w PGE Ekstralidze przez kilka kolejnych lat.
Poza ambicjami poszczególnych zespołów, jest jeszcze jeden powód tak wczesnej giełdy transferowej. Działacze doskonale zdają sobie sprawę z twardej postawy PZM względem Rosjan i obecnie wszyscy szykują się na kolejny rok bez zawodników z tego kraju. To oznacza, że na giełdzie transferowej zabraknie przynajmniej czterech czołowych żużlowców, a walka o gwiazdy będzie jeszcze trudniejsza. Nie ma bowiem szans, by za rok ktoś znów zgodził się na stosowanie przez kluby zastępstwa zawodnika. Działacze nie mają więc wyboru i już teraz muszą kusić żużlowców.
Czytaj więcej:
Ekstremalne plany Taia Woffindena
Duńczyk znów zszokował kibiców