ROW Rybnik z dużymi nadziejami przystąpił do tego sezonu, jednak każdy zdawał sobie sprawę na Górnym Śląsku, że celem numer jeden jest przede wszystkim utrzymanie w eWinner 1. Lidze.
"Rekiny" potrafiły w tym sezonie pokazać pazur w konfrontacji z Abramczyk Polonią Bydgoszcz i wywieźć z kujawsko-pomorskiego remis. Nic dziwnego, że przed meczem ze Stelmet Falubazem Zielona Góra byli tacy, którzy typowali nawet zwycięstwo rybniczan.
Ostatecznie skończyło się na porażce 35:55. - Wynik jaki widzimy na tablicy, to jest dosłownie przepaść między zespołami. Startu nie mieliśmy, trasy nie mieliśmy, tak naprawdę nie mieliśmy dzisiaj niczego. Trzeba wyciągnąć wnioski z tego meczu, tyle nam zostało. Trzeba powiedzieć otwarcie, że walczymy o utrzymanie i to pozostaje naszym głównym celem. Mecz był w naszym wykonaniu bardzo słaby. To co na początku działało, teraz już nie działa - przyznał po meczu Krzysztof Mrozek w rozmowie z polskizuzel.pl.
ZOBACZ WIDEO Ilona Termińska: Współczuję Krzysztofowi Meyzemu
Kolejny raz poniżej oczekiwań pojechali Patryk Wojdyło (w niedzielę 0 w 3 startach) oraz Krystian Pieszczek (5+2 w 4 biegach). Prezes klubu z Rybnika przyznaje, że obaj wysłali sprzęt do serwisu, a teraz silniki się "skończyły". - Jeżeli tych dwóch zawodników nie wróci do swojej najlepszej dyspozycji to będzie nam ciężko o zwycięstwa - komentował Mrozek.
Działacz przyznaje, że gospodarze nie mają prawa narzekać na to, jaki zastali tor. Grzegorz Zengota przyznawał zresztą, że goście po prostu lepiej go odczytali i zrobili to szybciej od miejscowych. - Tor jest jednakowy dla wszystkich, przecież nie ma żadnych znaków na trasie, że Rybnik ma jechać w lewo, a Zielona Góra w prawo. Trzeba wygrywać starty, przecież to już jest połowa sukcesu. Jeśli my na własnym torze przegrywamy starty, to trudno oczekiwać, że będziemy konkurencją na lidera rozgrywek. Uważam, że profesjonaliści nie powinni tłumaczyć się torem - zauważył.
Głos w sprawie owalu przy ul. Gliwickiej zabrał również trener ROW-u, Antoni Skupień. - Tor był taki jaki chcieli nasi zawodnicy - przyczepny start i nawierzchnia która się odsypuje, by była walka pod płotem. Wszystko to było, ale nie było wyniku. Po starcie jeszcze nie było tak źle, ale już pierwszy łuk to najczęściej dominacja zawodników Falubazu.
Czytaj także:
Czas płynie, a ból pozostaje ten sam
Ekstremalne plany trzykrotnego mistrza świata